Wpis z mikrobloga

W filmie „Helikopter w ogniu” Ridley Scott próbował na ile to możliwe oddać prawdziwy, wierny faktom obraz wojny, filmowcy negocjowali bardzo długo z Departamentem Obrony w sprawie wypożyczenia śmigłowców Black Hawk. O mały włos, a w produkcji wykorzystano by stare śmigłowce Huey, które miały być awaryjnie dostarczone z Niemiec i przemalowane na czarno (WTF?:). Jednak gdy Departament Obrony dowiedział się, w jakim świetle ma być przedstawiona produkcja oraz że film odniesie się z szacunkiem dla walczących żołnierzy, udostępnił na potrzeby filmu dwa śmigłowce Black Hawk. Dodatkowo Departament Obrony oddał do dyspozycji producenta filmu pluton amerykańskich rangersów, którzy zagrali w scenach desantu ze śmigłowców.
#ciekawostkifilmowe
więcej zdjęć zza kulis filmowych pod tagiem #wejscieodzakrystii
ColdMary6100 - W filmie „Helikopter w ogniu” Ridley Scott próbował na ile to możliwe ...

źródło: comment_d9NxrLuLfTO1bmRp2BxPxHfa0c9nDhS7.jpg

Pobierz
  • 71
  • Odpowiedz
Tak długo jak film ukazuje US Army w relatywnie dobrym świetle, to każdy może liczyć na taką pomoc. Żadna ciekawostka, tylko naturalna symbioza, która trwa od dekad.

Producers and directors wanting access to military equipment, locations or personnel, or even Department of Defense (DOD) archival footage—which was always very costly—were required to have their work vetted by the Pentagon. Those prepared to reshape their movies in line with Pentagon directives were given
  • Odpowiedz
@thewickerman88: Motywacja amerykańskiego żołnierza jest budowana na odpowiedzialności za kolegów.
Dasz dupy, kumpel zginie. Proste i w sumie jedyne co można wymyślić. I całkiem skuteczne jak opisują w autorzy "Wojny Restrepo".

Gx
  • Odpowiedz