Wpis z mikrobloga

@diaboliqer: dokładnie, po pół roku w Irlandii różnorodność w knajpach była spora. najlepszy guinness był w największej spelunie w mieście (Kilkenny, btw). W Krakowie była kiedyś knajpa prowadzona przez Irlandczyka, chyba tam wyznaczyli mi standardy na guinnessa, smak, piana, czas nalewania, koniczyna na pianie, takie pierdoły.