Wpis z mikrobloga

Kiedyś, zainteresowany fenomenem polskiego vlogera, ulubieńca anonów, Tomasza Terki postanowiłem wybrać się do miasta z którego ten rzekomo pochodzi aby zobaczyć na własne oczy tę piękną katastrofę, może nawet uścisnąć muskularną dłoń zapalonego rowerzysty i gamera. Wodzisław Śląski, bo tak rzekomo nazywa się miasto z którego Tomek pochodzi znajduje się według wskazówek anonów około 30 km od mojego miasta. W pewien sobotni poranek, będąc pewien że właśnie w ten dzień zastanę Tomasza w domu, narzuciłem na siebie pośpiesznie koszulkę i krótkie spodenki, umyłem zęby podśpiewując zasłyszaną ostatnio w radiu piosenkę, po czym z narastającym uczuciem podniecenia zbiegłem po schodach mojego bloku na podwórko. W planie miałem wziąć autobus linii 14 i pojechać na końcowy przystanek, Sławęcin - stamtąd złapać małego busa przewoźnika o nazwie Czajtrans. Po drodze na przystanek wstąpiłem do całkiem niezłej cukierni „U Witosa” i kupiłem tam pokaźnego kołaczyka. Zawiniętego w papierową torbę włożyłem do plecaka i popędziłem na przystanek, ponieważ do odjazdu autobusu zostało mi już tylko 6 minut. Podróż na końcowy przystanek nieco się dłużyła, jednak każdym kolejnym przystankiem mój brzuch zaciskał się nieco mocniej, a z czoła skapywała mi kolejna kropelka zimnego potu. Czyżbym właśnie miał dokonać tego, czego nikt inny nie dokonał? Spotkać legendarną postać czarodzieja, ascety, mesjasza, odkupiciela grzechów naszych Tomasza Terki? Wysiadłem na pętli, jako ostatni pasażer autobusu miejskiego linii 14. Na przystanku nikogo nie było, a wokół rozciągało się szczere pole. Słońce nadawało krajobrazowi oniryczną, żółtą barwę. Obejrzałem się, i ujrzałem tylko tył autobusu z którego dopiero wysiadłem. Czajtrans przyjechać miał za 15 minut i wysadzić mnie na miejskim dworcu. Postanowiłem, że usiądę na małym kamieniu (w pobliżu nie było żadnych ławek) i tam poczekam. W godzinę planowanego przyjazdu autobusu zerkałem już niecierpliwie na zegarek. Czemu nie widzę nic w oddali? Czemu nie słyszę ryku silnika żyłowanego przez przedsiębiorczego Janusza z wąsem? 20, 30, 50 minut… Czas mijał dziwnie szybko, a ja czułem się coraz bardziej samotny. Dlaczego nie przyjechała nawet kolejna czternastka? Spojrzałem na komórkę, było już dwie godziny po planowanym przyjeździe busa. Żółty blask słońca przestał być miły a zaczął coraz bardziej mieszać mi w głowie, pewnie dlatego że swoją czerwoną czapeczkę z daszkiem zostawiłem w domu. Po czterech godzinach siedzenia na kamieniu coś we mnie pękło. Ruszyłem przed siebie, starając się wrócić tam, skąd przyjechałem. Pal licho tego Tomasza, przecież umrę tu z głodu i pragnienia jak tak dalej pójdzie! Wyjąłem z kieszeni telefon i z niewiadomych powodów poczułem dziwną chęć nagrania siebie, może chciałem zobaczyć czy nie wyglądam źle po tylu godiznach siedzenia na słońcu? Włączyłęm przednią kamerę i zacząłem mówić, przygryzając kołaczyka przeznaczonego na prezent.
- Słuchajcie, miałem dzisiaj taką dziwną sytuację…
zacząłem. Spojrzałem na swoje podkrążone oczy, bladą cerę i słomkowate, sterczące włosy. Coś kazało mi mówić dalej.

#terka #pasta #polskiyoutube
  • 5
  • Odpowiedz