Wpis z mikrobloga

[38/66] #66przygod

Nie myślcie, że Antek był jedynie ofiarą losu. Fakt – większość jego wyborów i świadomych decyzji stawiała go w takim świetle, ale gdzieś tam w środku, był najbardziej wyrachowany i bezwzględny. Można wiele zarzucić Kamilowi i Patrykowi, którzy przywłaszczyli sobie, a potem zniszczyli jego telefon, ale po latach, na równi z nimi zaczyna stawiać się osobę, która wolała zostać pobita, niż skrzyczana przez ojca. A to, choć zdecydowanie najbardziej ekstremalna jego przygoda, stanowi ukoronowanie dokonań Antka.

Każdy ma jakieś słabości – w przypadku Antka były to klocki Lego. Zawsze, gdy był z rodzicami w supermarkecie, rozpruwał małe zestawy i kradł woreczki z częściami, które się w nich znajdowały. Były to już czasy gimnazjum – i choć wielu osobom może wydać się to nieco dziwne, to te kilka czy kilkanaście lat temu, mentalność młodzieży była nieco inna, bardziej… Niewinna i niedoświadczona. Tak więc, Antek wciąż bawił się w tych czasach klockami i pożądał ich tak, jak niektórzy papierosów czy alkoholu.

Jakoś nie zdziwiłem się więc, gdy pewnego dnia, spostrzegłem, że wśród starych zestawów schowanych w szafce, a które poprzedniego dnia pokazywałem Antkowi, brakuje jednej z moich niegdyś ulubionych figurek. To oznaczało wojnę.

Kilka dni później odwiedziłem Antka w towarzystwie Kamila. Standardowe weekendowe odwiedziny, wspomagane kilkoma rundkami w Tonym Hawku 3 i prezentacji postaci w Diablo II (słabych, swoją drogą).
W końcu Kamil podszedł do okna, gdzie za firanką, na parapecie, była wystawa złożonych zestawów Lego.

- Patrz, czy to nie twoja figurka?

Nieco się zirytowałem – gdy wtajemniczałem Kamila, mówiłem mu, by trzymał język za zębami, bo jeśli znajdę owego „ludzika”, to odzyskam go w taki sam sposób, w jaki przywłaszczył go sobie Antek.

- No patrz, a zginęła mi parę dni temu.

Antek podbiegł do firanki i zasunął ją, odsuwając Kamila do tyłu.

- Ukradłem ją… Ale nie tobie. – Chłopak mocno się zmieszał. Był słabym kłamcą.

- Tak? A skąd, jeśli można wiedzieć?

- Ze… Sklepu. Tak, ze sklepu, jak byłem ostatnio z rodzicami.

- Nie wiedziałem, że produkują jeszcze takie figurki. – Zaznaczył Kamil.

- Bo… Ja ukradłem kilka i ją… Złożyłem.

- Dobra, #!$%@?, Antek. Nie pogrążaj się. Nie potrafisz po prostu powiedzieć mi w twarz, że mi ją #!$%@?łeś? Musisz wymyślać jakieś historyjki o sklepach? – Spojrzałem na niego z pogardą i odwróciłem się. Podniosłem swój plecak z podłogi. – Będę leciał.

- Czekaj, proszę! Mama upiekła ciasto, spróbuj go chociaż. Nie rób jej przykrości.

Kamil podszedł do mnie i powiedział Antkowi:

- Nie zrobimy, ale i tak niedługo się zbieramy żeby zdążyć na obiad.

Gospodarz szybko wybiegł z pokoju. Usłyszeliśmy tupot na schodach – pobiegł do kuchni.

- Co ty robisz? Nie chcę mieć z tym #!$%@? nic wspólnego. Widziałeś, co #!$%@?ł przed chwilą? Ukradłem, ale nie tobie. #!$%@?! Mam w dupie tą figurkę, chodzi o honor.

- Wyluzuj. Jesteś #!$%@?. Oko za oko.


Załapałem. Kamil specjalnie chciał zostać dłużej, żebym odegrał się na Antku. On sam podszedł do meblościanki (której każda półka była zapełniona niezliczoną ilością starych zdjęć, pamiątek i zabawek) i wziął z niej resoraka.

- Zawsze taki chciałem. Jumasz też coś?

- Oko za oko. Kumpli się nie okrada. – Spojrzałem na półki.

Same zabawki i bezużyteczne graty. Nic ciekawego. Przy którejś z kolei „rundce”, natrafiłem wzrokiem na białe pudełeczko stojące w centralnej części. Różaniec z pierwszej komunii. Zaśmiałem się i pokiwałem z aprobatą głową.

- Co jest, masz coś?

- Pewnie, że mam. – Otworzyłem pudełeczko i wrzuciłem jego zawartość do kieszeni. Kamil zaniemówił.

- No co, przecież i tak nikomu nie jest potrzebny.

- Ale to… Nie przesada?

- To jest tylko zemsta. Za okradanie i okłamywanie własnych ziomków. Zresztą, takiemu grzesznikowi i tak się te koraliki nie przydadzą.

- W sumie tak xD Genialne.


W drodze powrotnej, Kamil przystanął na moment.

- Czekaj, mam tu coś… - Zaczął grzebać w kieszeni spodni i po chwili wyjął moją figurkę Lego. – Olałeś ją, ale taka #!$%@? jak Antek na nią nie zasługuje. Kolega podał mi ją. Momentalnie poczułem ulgę i jakieś wyrzuty sumienia z powodu różańca. – A tak w ogóle, potrzebny ci ten różaniec?

- Nie, ani trochę. #!$%@?łem go dla zasady. Chcesz?

- A daj, będę miał się czym bawić. Może sprzedam jakiemuś dziecku?


Różaniec drugi raz tego dnia zmienił właściciela. Nigdy później już go nie zobaczyłem. Antek też. Od incydentu z figurką i różańcem, Antek trzymał się naszej paczki raczej na dystans i nigdy nie odważył się ukraść niczego, co należy do mnie lub Kamila.
Oczywiście środowisko dowiedziało się, że w klasie jest osoba, która lubi okradać kolegów, co jeszcze bardziej odizolowało Antka – który teraz starał się wszystko obrócić w żart (bezskutecznie, swoją drogą).

Najbliższą okazją do zrekompensowania swoich win stał się koniec roku szkolnego. Dla wielu wiązało się to z problemami w domu, z powodu niskich ocen na świadectwach. I o ile większość klasy mogła pogodzić się z koleją rzeczy, o tyle Antek po raz kolejny obmyślił szalony plan.

- Mam na kompie zestaw kręciwała – do podrabiania dokumentów. Wydrukuję sobie świadectwo i starzy się nie połapią, że mam parę dwójek i trójek. Mogę też wam wydrukować jak chcecie. – Zrozumiałem, że Antek za wszelką cenę próbuje ponownie wkupić się do paczki.

W końcu uległ Patryk i Kamil. Reszta, czyli ja, Młody i Sperma, nie była zainteresowana drukowaniem świadectw w ten sposób.

- Przecież to będzie wyglądało zupełnie inaczej. Świadectwa mają inny papier, inne kolory… Chcesz #!$%@? na domowej drukarce zrobić coś takiego? – Zapytałem.

- Yyy… No tak. Muszę spróbować.

- A nie możesz po prostu pokazać starym normalnego świadectwa? Ja #!$%@?ę, zachowujesz się jakbyś miał pięć lat. – Argumentował Młody, zgadzając się ze mną. – I nie mówię tego żeby cię #!$%@?ć czy coś, ale zastanów się, co robisz. Co, mama da ci klapsa za złe oceny?

- Nie chcecie, to nie. Ja drukuję. Kamil, Patryk, chodźcie. Musicie powiedzieć mi, jakie chcecie oceny. Odeszli.


Zakończenie roku jak zawsze przebiegło szybko – darowaliśmy sobie uroczystą akademię i poszliśmy jedynie na rozdanie świadectw w klasie. Byliśmy ubrani średnio formalnie, wyglądając nieco „dziko” na tle wszystkich tych grzecznych chłopców i dziewcząt, udających najgrzeczniejszych i najmądrzejszych. Sperma miał na sobie jeansy i białą koszulę, ja garnitur z mocno poluzowanym pod szyją krawatem i trampkami na nogach, Młody czarne spodnie, marynarkę i koszulkę Slayera, Kamil szary garnitur (krawat schował w kieszeni, żeby nie wyglądać zbyt poważnie na tle kolegów), a Patryk… Przyszedł w krótkich spodenkach i koszulce piłkarskiej xD
Podeszła do nas Ola.

- Uch, zero taktu. Jak można przyjść na zakończenie roku tak ubranym? – Spojrzała na nas.

- Ja tam miałem garnitur, jak ostatni raz patrzyłem. – Odrzekłem.

- Ty może tak, ale Patryk… Czy to wygląda jak boisko?

Patryk rozejrzał się.

- A bo ja wiem, może i wygląda. Ty za to możesz być piłką. – Kamil i Sperma roześmiali się i przybili Patrykowi piątki za udany żart.

- Albo ty, Patryk. – Tutaj spojrzała na Młodego. – Przynosić szatana do szkoły. – Razem z ofiarą tej „uwagi” zaczęliśmy się śmiać. Jako jedynie wiedzieliśmy, że zespół nie ma niczego do czynienia z satanizmem.

- Ola, idź stąd. Nie musisz czasem podlizać się wychowawczyni albo coś?

Dziewczyna odeszła obrażona. My zostaliśmy, siedząc na ławkach i czekając na świadectwa.

Antek był podniecony, gdy wyszliśmy na zewnątrz. Kamil i Patryk dreptali za nim, czekając na swoje fałszywe świadectwa. Przeszliśmy przez ulicę do parku, gdzie usiedliśmy na murku. Na niebie zaczęły zbierać się chmury, więc chcieliśmy szybko wrócić do domów, by nie zmoknąć.

- Dobra, mam je tutaj. – Antek wyciągnął trzy kartki i podał dwie z nich kolegom.


Wyśmialiśmy bezlitośnie jego twory. Nawet z daleka, widać było, że kolory są nienaturalne, a różowy wzorek tła, ledwo widoczny na oryginale, tutaj odwraca uwagę od tekstu.

- Biologia - dobry. Chemia – dobry. Fizyka – dobry. Myślisz, że ktoś w to uwierzy? – Powiedział Sperma Patrykowi.


Znikąd pojawił się Emil, ubrany w zbyt duży garnitur.

- Siema, co #!$%@??

- Hej. Antek fałszuje świadectwa. – Powiedziałem.

- Nie #!$%@?. To są one? – Zapytał, po czym podszedł bliżej i spojrzał na nie. – Przecież #!$%@? to jest drukowane na atramentówce. Co wy, chcecie #!$%@? nabrać dzieci z Bullerby?

- Nie zapeszaj, jest dobrze! – Oburzył się Antek.


Z nieba spadły pierwsze, pojedyncze kropelki deszczu. Jedna z nich trafiła w podrobione świadectwo. Różowy atrament rozmył się.

- O #!$%@? xD – Krzyknął ktoś, a zaraz potem wszyscy zgromadzeni (oprócz Antka i Kamila, bo jak się okazało, było to jego świadectwo) wybuchnę li śmiechem.

- Zombie co nie je a dupczy xD – Wymyślił Emil.

- To co, chcecie te świadectwa? – Zapytał Antek, pospiesznie chowając swoje do papierowej teczki.

- A daj. – Powiedział Patryk, obojętnym tonem. Nikt z nas nie wierzył, że w dalszym ciągu chce on podmienić swoje świadectwo.


Jak nietrudno się domyślić, przekręt Antka wyszedł bardzo szybko na jaw. Jego ojciec był tak wściekły, że zaraz po skatowaniu syna, pojechał do szkoły żeby dowiedzieć się, jakie rzeczywiście ma oceny na koniec roku. Te informacje poskutkowały ponownym pobiciem.

Przez nieco ponad dwa miesiące wakacji, widywaliśmy Antka tylko jeżdżącego na rowerze do lub ze sklepu. W następnej klasie obniżono mu sprawowanie, a cały jego plan związany z podlizywaniem się nauczycielom, nagle spalił na panewce – i z grzecznego, sumiennego Antusia, stał się „tym gnojkiem, który sfałszował świadectwo”.

Kamil i Patryk pokazali rodzicom swoje prawdziwe świadectwa. Nawet, jeśli dostali jakieś kary, to nikt z nas nawet ich nie zauważył – Patryk po kilku dniach znów pojawił się na dworze, a Kamil musiał przez tydzień wracać wcześniej (przynajmniej, gdy ojciec był w domu – Milena nie miała w zwyczaju wymierzać kar).

Do obiegu powiedzeń, został wprowadzony termin „tak iż ciebie XXX, jak z Antka fałszerz”. Mieliśmy z niego bekę przez kilka następnych lat.

#pasta