Aktywne Wpisy
klewerewel +1
#rozowepaski #polska #warszawa #zwiazki #pieklokobiet
Nigdy nie widziałam faceta pchającego wózek z dzieckiem. Dlaczego zawsze jest to matka?
Nigdy nie widziałam faceta pchającego wózek z dzieckiem. Dlaczego zawsze jest to matka?
ProblemM8 +199
Ludziom mocno bambinizm wszedł. Mamy psa; partnerka pięści się nad nim jak dzieckiem. Ostatnio paznokcia sobie trochę rozwalił bo biegal jak wariat po ogrodzie. Ja mówię że trzeba zaczekać to mu odrośnie, przecież nie kuleje, ani nie wygląda źle. Ona że trzeba do weterynarza. #!$%@? pójdzie się kilkaset złotych znowu #!$%@?ć na 10 minutowa wizytę na której weterynarz powie to samo co ja (przerabiałem to już kilka razy)
A do tego nazywanie
A do tego nazywanie
Zbliżała się klasowa wycieczka do kina. Była to rzadka okazja do zerwania się z lekcji i spędzenia trochę czasu na nicnierobieniu.
Siedzieliśmy na murku w parku, planując, co zamierzamy zrobić kolejnego dnia – czyli w dzień wyjazdu. Bo tradycyjne oglądanie historycznego filmu było zdecydowanie beznadziejnym pomysłem.
Spotkaliśmy się następnego dnia pod lokalnym sklepikiem, do którego zawsze chodziliśmy po alkohole – sprzedawczynie z reguły nie pytały o dowody osobiste, a nawet jeśli, to Sperma albo Młody (bo to oni zawsze kupowali trunki), mogli odpowiedzieć, że nie biorą dokumentów na libacje, żeby ich nie zgubić. Do rąk dostałem Żubra (wtedy jeszcze miał lepszy smak), a Sperma schował do plecaka zero-siódemę jakiejś średniej jakości wódki.
Przed pójściem na miejsce spotkania z klasą, czyli parking przy parku, udaliśmy się na pobliskie ogródki działkowe, by w spokoju spożyć to, co mieliśmy.
Mimo wczesnej pory (była to mniej więcej 8:00 rano), piwo weszło mi raczej bezproblemowo. Zakąsiłem je kanapką i przyglądałem się, jak pozostała czwórka obala z gwinta butelkę.
Konsumpcja przebiegła raczej w ciszy i zakończyła się po upływie kilkunastu minut. Patryk i Kamil, niewprawieni w piciu tak wysokoprocentowych trunków, poczerwienieli nieco na twarzach, a ich oczy zalśniły się.
Gdy dotarliśmy na miejsce, Kamil miał już nogi z waty. Posadziliśmy go na murku i czekaliśmy na przyjazd autokaru.
Podszedł do nas Antek:
Autokar wjechał na parking, na horyzoncie pojawiła się wychowawczyni z listą obecności.
Kamila ukryliśmy za murkiem, a Patryk wziął jego plecak. Gdy nazwisko Kamila zostało wywołane, odpowiedzieliśmy, że jest, ale poszedł na chwilę do łazienki. Patryk pokazał plecak, na dowód.
W autokarze, standardowo zajęliśmy ostatnie siedzenia – czyli pięć foteli na samym końcu. Kamila posadziliśmy z boku, by w razie czegoś, nikt go nie zobaczył.
Pojazd ruszył.
Piwo powoli zaczęło przestawać działać – wciąż czułem charakterystyczne ciepło w żołądku, ale z każdą minutą zdawało się maleć. Podobnie mieli chyba Młody i Sperma, którzy nabierali barw na twarzach. Patryk trzymał się średnio, a Kamil odpłynął zupełnie.
Kamil czknął. Spojrzał na nas niewidzącym wzrokiem. - Nie, #!$%@?. Kamil, nie rzygaj.
Kolejne czknięcie, tym razem mokre. Ciało Kamila podskoczyło. Pokazałem siedzącym przed nami osobom, że nie dzieje się nic niezwykłego i żeby wrócili do swoich spraw.
Młody zajrzał do swojego plecaka. Wyjął reklamówkę po kanapkach. - Ja #!$%@?ę, dziurawa. Macie coś?
Wszyscy zaczęliśmy przeszukiwać plecaki. Patryk znalazł worek z butami na zmianę. Kamil czknął po raz kolejny – fala wymiotów zbliżała się nieuchronnie.
W końcu jego reklamówka po drugim śniadaniu wylądowała w worku na buty, który zaś podstawiliśmy pod usta Kamila.
Z siedzenia przed nami odwróciła się jedna z koleżanek.
Kamil czknął głośno.
Dziewczyna wróciła na miejsce. Kamil chwycił worek i nachylił się nad nim. Kilkukrotnie czknął, ale nic się nie wydarzyło.
Patryk, siedzący obok, otworzył jego plecak i włożył do niego worek.
Dziewczyna z przodu po raz kolejny się odwróciła. Tym razem podała nam grubą reklamówkę z Biedronki.
Tak więc, tym razem worek trafił do reklamówki. Kamil nachylił się nad nim i czknął. Usłyszeliśmy bulgot dobiegający z jego trzewi. Zakręciło mi się od tego w żołądku.
Powietrze wypełnił odór przetrawionego pokarmu i alkoholu.
Sami zaczęliśmy walczyć z odruchem wymiotnym, ale daliśmy radę. W tym czasie, Kamil opadł bezwładnie na siedzenie.
Na miejsce dojechaliśmy po kilkunastu minutach – do tego czasu, Kamil był już w stanie chodzić o własnych nogach. W ręku dzierżył reklamówkę z Biedronki (wyrzucił ją przy najbliższej okazji w toalecie kina, ku ogromnemu sprzeciwowi Patryka).
Żadne z nas nie przejmował się tego dnia filmem – wspominaliśmy odlot Kamila i staraliśmy się wzajemnie pilnować, by nie zrobić niczego, co mogłoby zdradzić, że jesteśmy wstawieni (o ile jeszcze byliśmy).
W trakcie seansu, wszyscy przynajmniej raz wyszliśmy do łazienki, przez co następnego dnia mieliśmy pogadankę u wychowawczyni, o zakłócaniu spokoju. Chyba tylko ja mogłem bronić się, że byłem jeden, jedyny raz.
Kamil dał kilka złotych Patrykowi w ramach rekompensaty za utracony worek na obuwie, ale ten nigdy kupił nowego. Od pamiętnego wyjazdu do kina, zawsze nosił trampki w jednorazówce.
Do kina nie pojechaliśmy już nigdy podczas edukacji w gimnazjum.
#pasta
Pasta to pasta na #!$%@? wymyślać coś wiecej