Wpis z mikrobloga

[39/66] #66przygod

Zbliżała się klasowa wycieczka do kina. Była to rzadka okazja do zerwania się z lekcji i spędzenia trochę czasu na nicnierobieniu.
Siedzieliśmy na murku w parku, planując, co zamierzamy zrobić kolejnego dnia – czyli w dzień wyjazdu. Bo tradycyjne oglądanie historycznego filmu było zdecydowanie beznadziejnym pomysłem.

- Musimy skołować jakieś alko. – Zaczął Sperma.

- No, trzeba. Tylko co i skąd? – Zapytał Młody.

- Mnie tam wystarczy piwo. – Wzruszył ramionami Kamil.

- Mnie w sumie też. – Zgodziłem się z poprzednikiem. Było ciepło, świeciło słońce, więc nie widziałem sensu picia czegoś mocniejszego. - Piwo przed seansem powinno spokojnie wystarczyć.

- No dajcie #!$%@? spokój, piwo? – Oburzył się wręcz Sperma. – My tu mówimy o kołowaniu jakiejś wódy, a wy chcecie piwa.

- Stary, a po #!$%@? pić więcej? Obalę sobie piankę przed filmem i spokój. A z mocniejszych rzeczy to jak chcesz, to widziałem ostatnio w Biedrze dinx (potoczna nazwa denaturatu, ewentualnie również „dykta”).

- A ty Kamil? – Młody zwrócił się do Kamila.

- No… Nie wiem… Ja chyba też wypiję piwo…

- #!$%@?. Patryk. Powiedz, że ty się z nami #!$%@?. – Sperma wydawał się mocno poirytowany. Ku zaskoczeniu Kamila, Patryk przytaknął.

- No widzicie? Jest nas trzech! Chodźcie, kupimy sobie wódkę!

- Ja naprawdę spasuję tym razem. Dzięki. – Powiedziałem grzecznie, ale stanowczo. Młody uszanował decyzję. Kamil w końcu uległ – a więc zostałem jedynym, który nie będzie z nimi obalał flaszki.


Spotkaliśmy się następnego dnia pod lokalnym sklepikiem, do którego zawsze chodziliśmy po alkohole – sprzedawczynie z reguły nie pytały o dowody osobiste, a nawet jeśli, to Sperma albo Młody (bo to oni zawsze kupowali trunki), mogli odpowiedzieć, że nie biorą dokumentów na libacje, żeby ich nie zgubić. Do rąk dostałem Żubra (wtedy jeszcze miał lepszy smak), a Sperma schował do plecaka zero-siódemę jakiejś średniej jakości wódki.
Przed pójściem na miejsce spotkania z klasą, czyli parking przy parku, udaliśmy się na pobliskie ogródki działkowe, by w spokoju spożyć to, co mieliśmy.

Mimo wczesnej pory (była to mniej więcej 8:00 rano), piwo weszło mi raczej bezproblemowo. Zakąsiłem je kanapką i przyglądałem się, jak pozostała czwórka obala z gwinta butelkę.

- Chcesz gula? – Zapytał Młody.

- Nie, dzięki. Nie chcę mieszać.

- Mądrze, mądrze…


Konsumpcja przebiegła raczej w ciszy i zakończyła się po upływie kilkunastu minut. Patryk i Kamil, niewprawieni w piciu tak wysokoprocentowych trunków, poczerwienieli nieco na twarzach, a ich oczy zalśniły się.

Gdy dotarliśmy na miejsce, Kamil miał już nogi z waty. Posadziliśmy go na murku i czekaliśmy na przyjazd autokaru.
Podszedł do nas Antek:

- Siema chłopaki. A temu co? – Wskazał palcem na siedzącego ze spuszczoną nieco głową Kamila.

- Cicho bądź. Trochę za dużo wypił, nikt nie może go zobaczyć. – Odpowiedział mu Młody.

- Coście pili?

- Czystą.

- No to długo to on tak nie pociągnie. Niech się wyrzyga czy coś, bo każdy pozna, że jest #!$%@?.

- … NIE! Ja… Nie bede rzygał. – Odezwał się Kamil. Próbował, by jego słowa brzmiały poważnie – ale był to zwyczajny bełkot pijanego.


Autokar wjechał na parking, na horyzoncie pojawiła się wychowawczyni z listą obecności.

Kamila ukryliśmy za murkiem, a Patryk wziął jego plecak. Gdy nazwisko Kamila zostało wywołane, odpowiedzieliśmy, że jest, ale poszedł na chwilę do łazienki. Patryk pokazał plecak, na dowód.

W autokarze, standardowo zajęliśmy ostatnie siedzenia – czyli pięć foteli na samym końcu. Kamila posadziliśmy z boku, by w razie czegoś, nikt go nie zobaczył.
Pojazd ruszył.

Piwo powoli zaczęło przestawać działać – wciąż czułem charakterystyczne ciepło w żołądku, ale z każdą minutą zdawało się maleć. Podobnie mieli chyba Młody i Sperma, którzy nabierali barw na twarzach. Patryk trzymał się średnio, a Kamil odpłynął zupełnie.

- Przypał jak #!$%@?. Przecież nie wypił dużo – tyle co my. – Stwierdził Młody po chwili namysłu.

- Może pił szybko czy coś? Poza tym jest chudy – to też robi swoje. – Zauważyłem.

- No. Problem w tym, że jak wychowawczyni go zobaczy, to będzie miał #!$%@?. My zresztą też.

- To co proponujesz?

- Nie wiem, #!$%@?, nie wiem. Na razie niech trzeźwieje, nic nie zdziałamy.


Kamil czknął. Spojrzał na nas niewidzącym wzrokiem. - Nie, #!$%@?. Kamil, nie rzygaj.

Kolejne czknięcie, tym razem mokre. Ciało Kamila podskoczyło. Pokazałem siedzącym przed nami osobom, że nie dzieje się nic niezwykłego i żeby wrócili do swoich spraw.

Młody zajrzał do swojego plecaka. Wyjął reklamówkę po kanapkach. - Ja #!$%@?ę, dziurawa. Macie coś?

Wszyscy zaczęliśmy przeszukiwać plecaki. Patryk znalazł worek z butami na zmianę. Kamil czknął po raz kolejny – fala wymiotów zbliżała się nieuchronnie.

- Nie mogę, to na buty. Zapomniałem ich wyjąć wczoraj…

- Patryk, ogarnij się. Włożę do worka reklamówkę, na wszelki wypadek. A ten #!$%@? głupi głupek #!$%@? wypierze ci to albo odkupi. – Argumentował Młody.


W końcu jego reklamówka po drugim śniadaniu wylądowała w worku na buty, który zaś podstawiliśmy pod usta Kamila.

Z siedzenia przed nami odwróciła się jedna z koleżanek.

- Co wy robicie? Słyszałam przekleństwa i kłótnie…

- Nie teraz. Odwróć się, nic się tu nie dzieje.

Kamil czknął głośno.

- Czy on się dobrze cz…

- Tak. A teraz daj nam spokój!


Dziewczyna wróciła na miejsce. Kamil chwycił worek i nachylił się nad nim. Kilkukrotnie czknął, ale nic się nie wydarzyło.
Patryk, siedzący obok, otworzył jego plecak i włożył do niego worek.

- Co ty robisz? – Zapytałem.

- Jak narzyga do samego worka, to będzie #!$%@?ć. A tak jakoś się to stłumi.


Dziewczyna z przodu po raz kolejny się odwróciła. Tym razem podała nam grubą reklamówkę z Biedronki.

- Dzięki. – Powiedział Sperma. – Przyda się.

Tak więc, tym razem worek trafił do reklamówki. Kamil nachylił się nad nim i czknął. Usłyszeliśmy bulgot dobiegający z jego trzewi. Zakręciło mi się od tego w żołądku.

- #!$%@?, Kamil, jakby cię teraz Minetka widziała xD – Zażartował Młody, rozładowując nieco atmosferę. Kamil spróbował coś powiedzieć, ale nie był w stanie. Po raz kolejny czknął, a potem usłyszeliśmy odgłos wymiocin opuszczających jego usta.

Powietrze wypełnił odór przetrawionego pokarmu i alkoholu.

Sami zaczęliśmy walczyć z odruchem wymiotnym, ale daliśmy radę. W tym czasie, Kamil opadł bezwładnie na siedzenie.

Na miejsce dojechaliśmy po kilkunastu minutach – do tego czasu, Kamil był już w stanie chodzić o własnych nogach. W ręku dzierżył reklamówkę z Biedronki (wyrzucił ją przy najbliższej okazji w toalecie kina, ku ogromnemu sprzeciwowi Patryka).

Żadne z nas nie przejmował się tego dnia filmem – wspominaliśmy odlot Kamila i staraliśmy się wzajemnie pilnować, by nie zrobić niczego, co mogłoby zdradzić, że jesteśmy wstawieni (o ile jeszcze byliśmy).

W trakcie seansu, wszyscy przynajmniej raz wyszliśmy do łazienki, przez co następnego dnia mieliśmy pogadankę u wychowawczyni, o zakłócaniu spokoju. Chyba tylko ja mogłem bronić się, że byłem jeden, jedyny raz.
Kamil dał kilka złotych Patrykowi w ramach rekompensaty za utracony worek na obuwie, ale ten nigdy kupił nowego. Od pamiętnego wyjazdu do kina, zawsze nosił trampki w jednorazówce.
Do kina nie pojechaliśmy już nigdy podczas edukacji w gimnazjum.

#pasta
  • 5