Wpis z mikrobloga

[40/66] #66przygod

W całej naszej klasie, jedną z najbardziej nieakceptowanych osób był Czterooki - największy spośród kujonów, lizusów i paradoksalnie - oszustów.

Patryk, bo tak miał na imię (czwarty z kolei w klasie), był stereotypowym nieudacznikiem, który swoje życie poświęcił nauce.
A może nie tyle poświęcił, co od najmłodszych lat był przymuszany przez swoją matkę, Zytę, do niekończącej się nauki.

Tym sposobem, gdy w jednej z wczesnych klas podstawówki, zadano nam pytanie, kim chcielibyśmy zostać w przyszłości, odpowiedział, że kardiochirurgiem. Wtedy nie wiedział jeszcze, że za kilka lat będzie panicznie bał się krwi i skaleczeń.

Taka osoba oczywiście unikała jakiegokolwiek wysiłku fizycznego - Czterooki nie ćwiczył na lekcjach W-Fu, nie grał z nami w piłkę na okolicznym boisku, nie jeździł na rowerze (nie potrafił, nawet w gimnazjum!), a nawet nie wychodził na spacery.

Jedynym kontaktem z przyrodą były jego wyjścia na balkon, gdzie z zegarkiem w ręku odliczał pięć minut, po czym wracał do domu (widzieliśmy na własne oczy, my też liczyliśmy czas).

Cała ta pseudonaukowa otoczka, niechęć do ćwiczeń fizycznych i ogólne zarozumialstwo sprawiły, że Czterooki po prostu nie był częścią klasy, w przeciwieństwie do takiego Michałka czy Tymka, z którymi od czasu do czasu dało się porozmawiać (choć z tym drugim należało uważać, z powodu jego upośledzenia umysłowego). Była to po prostu osoba z zewnątrz, nie biorąca udziału we wspólnym życiu. I wszystko byłoby we względnym porządku, gdyby nie był "kablem".

Gdy jego oczy, ukryte za okularami przypominającymi denka od butelek, natrafiły na kogoś, kto pomagał sobie na kartkówce, od razu w górę wystrzeliwała jego ręka, a on sam krzyczał:

- Proszę pani, on ściąga!


Szybko więc z neutralności, przeniósł się w obszar wrogości - w tym Młodego i Spermy, na których regularnie donosił.

- Słuchaj Patryk, rozmawiamy z tobą tylko dlatego, że znamy się te siedem czy osiem lat. - Mówił spokojnie Młody.

Ja oraz parę innych osób stało z boku, jako świadkowie dobrej woli naszego kolegi.

- Co z tego?

- To, że nie możesz sprzedawać każdego, kto spojrzy na bok na klasówce! Myślisz, że nauczyciele będą cię przez to lubić bardziej?


Czterooki spróbował odejść, ale Sperma oparł się ręką o ścianę, uniemożliwiając mu ucieczkę.

- Daj mi przejść!

- Nie, dopóki nas nie wysłuchasz. - Sperma kiwnął Młodemu, by kontynuował.

- Mam gdzieś, czy chcesz być najlepszy ze wszystkiego, ale w tej klasie jesteś sam. Gdybyś był obcy, dostałbyś już dawno po ryju - a wierz mi, wielu osobom podpadłeś tym kablowaniem.

- Dajcie mi spokój! Czterooki w panice uciekł.


Następnego dnia, Młody i Sperma zostali wezwani do szkolnego pedagoga za domniemane znęcanie się nad innymi uczniami. Szykowała się kolejna wojna.

- I widzicie, co się dzieje, jak się odezwie do Czterookiego. - Powiedział Kamil.

- To co, mamy pozwolić, żeby sprzedawał wszystkich w klasie? To nienormalne. - Młody się bulwersował.

- Powinniśmy mu już dawno #!$%@?ć. - Siedzący z papierosem w ustach Sperma rozciągnął dłonie i ułożył je w pięści.

- I wyrzucą was ze szkoły. Poszliście z nim pogadać i pomimo kilku świadków, próbujących was wybronić, wychowawczyni uznała rację tego #!$%@? i jego starej. - Powiedziałem spokojnie.

- Ale musimy coś zrobić. Ostatnio Pijaczka zabrała mi kartkówkę, bo pożyczyłem długopis Antkowi. Zgadnijcie, kto mnie sprzedał? - Tutaj odezwał się Kamil, który powoli dawał się ponieść emocjom.

- Ty, ale jak coś zrobimy, to będziemy mieli #!$%@? do końca szkoły. Cały rok. - Teraz to Sperma mówił spokojnie.

- Cały rok… Mam pomysł. - Młody uśmiechnął się szeroko i przymrużył oczy.


Czterooki zawsze wracał ze szkoły w towarzystwie Michałka - ta dwójka starała się trzymać razem, choć trudno powiedzieć, by byli przyjaciółmi.
Obydwoje wychodzili ze szkoły bardzo szybko, prawie biegnąc, by uciec od wszystkich innych uczniów, stanowiących potencjalne zagrożenie.

Tego pamiętnego dnia, również wyszliśmy wcześniej - na godzinę przed ostatnią lekcją, odebraliśmy z szatni buty, jeśli ktoś takowe miał (było już ciepło, więc większość nie przejmowała się przebieraniem) i czekaliśmy z wytęsknieniem na dzwonek.

Gdy ten nadszedł, Czterooki w ciągu kilku sekund spakował się i wyszedł z klasy, a zaraz za nim, Michałek, dreptając jak piesek.

Trzymaliśmy się z dala od tej dwójki - na tyle, by żaden z nich nie mógł powiedzieć, że braliśmy udział w całej aferze, która miała nastąpić w przeciągu kilku następnych minut.
Tak więc gdy Czterooki i Michałek weszli na jedną z bocznych uliczek, prowadzącą na nasz "rewir", zwolniliśmy kroku jeszcze bardziej.

Chwilę potem, znikąd pojawił się Algier, w bluzie z kapturem naciągniętym na twarz i kopnął w plecy Czterookiego tak, że ten odbił się od betonowej latarni jak szmaciana lalka.

- #!$%@?ć konfidentów!

Chłopak upadł na ziemię, zanosząc się płaczem, a z jego nosa pociekła krew. - Michał, pomóż…

Algier zmierzył wzrokiem Michałka, który zostawił leżącego kolegę i uciekł w popłochu, ratując swoją skórę.

Następnego dnia, w szkole zjawiła się matka Czterookiego - Zyta. Stanęła na środku klasy obok wychowawczyni i mierzyła wszystkich lodowatym wzrokiem.

- Wiem, że maczaliście w tym palce. - Tutaj spojrzała na Młodego i Spermę, siedzących razem w ostatniej ławce. - Mój Patryk trafił wczoraj do szpitala, bo został napadnięty na ulicy! Wychowawczyni poprosiła, by kobieta się uspokoiła. Ta jednak jeszcze bardziej podniosła głos:

- Jeśli jest w tej klasie ktoś, kto brał udział w tym incydencie, niech wstanie! - Cisza, nikt nie wstał.

- Kryjecie się nawzajem, co? Nienawidzicie Patryka, bo jest mądrzejszy od was?

- Ja sobie wypraszam. Pani chce nam ubliżyć? - Odezwał się Sperma. Wychowawczyni pokazała mu, by niczego więcej nie mówił. Zyta wystąpiła naprzód, czerwona na twarzy.

- A co, nie ma lepszych ocen od was? W dodatku wy… Ściągacie!

- Oceny nie świadczą o mądrości. - Odezwał się spokojnie Młody, patrząc kobiecie prosto w oczy, bez lęku.

- Tak? To dlaczego wczoraj pobito mojego syna na ulicy?!

- Skąd mielibyśmy to wiedzieć? Może komuś się nie spodobał? Może na kogoś doniósł? Wina może być taka sama jak tych, którzy go pobili. - Argumentował Młody.

- Tam był jeden bandyta.

- Więc to chyba dowodzi o mojej niewinności.


Nie dowiodło.

W ciągu kolejnych dni, wszyscy chłopcy z klasy (poza Michałkiem), byli wzywani na rozmowy z pedagogiem. Oczywiście, niczego nie dowiodły, bo ustaliliśmy plan naszych wypowiedzi.

Michałek i Czterooki stali się w klasie symbolem dbania o własny tyłek zamiast o przyjaciół. Tak więc, gdy ktoś zrobił coś źle, potknął się lub potrzebował pomocy, oznajmiał: "Michał, pomóż!", piskliwym, wysokim głosikiem.

Co się tyczy Czterookiego, to po powrocie ze szpitala przestał donosić na innych, obawiając się kolejnego ataku.
Mimo usilnych starań Zyty, zbrodniarza (czyli Algiera) nie udało się znaleźć.

#pasta