Wpis z mikrobloga

[44/66] #66przygod

Był to jeden z festynów, na które kiedyś chodziliśmy z rodzicami. Będąc tam samodzielnie, zaczęliśmy dostrzegać niski poziom całej imprezy oraz brak organizacji, którego nie zauważylibyśmy, mając kilka lat mniej i trzymając za ręce mamy.

- Ty, #!$%@?, nie sprzedadzą nam piw. - Emil bulwersował się.

- Tia, na pewno kupię kubek tych sików za dychę. Brakłoby mi na fajki. - Dodał Sperma.


Staliśmy z boku, przy starym ogrodzeniu oddzielającym boisko od trawników i parkingów, na których odbywał się owy festyn.

- Chodźmy pod scenę, może zagrają coś fajnego. - Zaproponował Patryk.

Nikt z nas nie chciał słuchać wsiowego disco polo, które dobywało się z głośników, a tym bardziej brać udział w dzikich tańcach pod sceną, wraz ze zbieraniną naćpanego kwiatu okolicznej młodzieży klasy niskiej.
No, przynajmniej do czasu, gdy nie zapowiedziano darmowych upominków.
Na scenę wyszło kilka młodych kobiet w szpilkach i bikini, trzymając ogromne, pękate kosze wypełnione po brzegi owocami i ciastkami.

- Ja #!$%@?ę, lecę xD - Krzyknął nagle Sperma i pobiegł pod scenę.

- #!$%@? sęp. Pazerny #!$%@?. - Rzucił Emil.

Trafił w sedno - jeśli chodzi o jedzenie, picie i fajki, to Sperma nie miał sobie równych. Nikomu nie dawał tego co miał, ale jednocześnie brał od innych tyle, ile tylko się dało. W sytuacjach kryzysowych również kradł.

Mimo wszystko, poszliśmy za nim.
Stanęliśmy z przodu, w centralnej części tłumu, czekając na darmowe żarcie.
Z głośników dobywały się komentarze prowadzącego, które ledwo rozumieliśmy.

- A teraz, wszyscy ręce w górę! Tłum posłusznie podniósł ręce.

- Łapcie, łapcie!


Kobiety zaczęły miotać ciastkami wielkości krążków hokejowych w tłum. Rozpoczęło się piekło. Wszyscy chcieli złapać lecące ciastka, więc w ciągu kilku sekund stojący do tej pory rozpoczęli coś, co mogłoby przypominać taniec pogo.

Jakiś rosły mężczyzna wyrywał ciasto kilkuletniemu dziecku, które zanosiło się niesłyszalnym płaczem. Zewsząd padały "#!$%@?" i "#!$%@?".

Kobiety wyjęły owoce. Zaraz potem zobaczyłem, że w moją stronę leci jabłko - odsunąłem się na bok, by nie zostać trafionym. Owoc celnie uderzył w głowę dziecka stojącego do tej pory za mną. Osunęło się na ziemię i zostało zadeptane przez tłum (tego dnia na szczęście obeszło się bez ofiar śmiertelnych i poważniejszych urazów).

- Łapcie! Banany!


Sperma był w swoim żywiole. Zręcznie łapał lecące ku niemu fanty i chował je w dużej kieszeni bluzy, na brzuchu. Usłyszałem głos Emila.

- #!$%@? stąd!

Pokiwałem mu głową z aprobatą. Szarpnąłem Spermę za rękaw i pokazałem, że odchodzimy. W tym momencie, w jego głowę trafił banan.
Chłopak zatoczył się jak pijany, podniósł owoc i rzucił go w kierunku kobiet w bikini, trafiając jedną z nich w nogę.
Dziewczyna potknęła się i upadła na ziemię, uderzając pośladkami o podłoże.

- Pokaż cycki! - Krzyknął ktoś.


Podczas ucieczki złapałem jeszcze jednego banana, po czym wszyscy, we czwórkę, uciekliśmy na bok. Tłum szalał jeszcze przez dobrych kilka minut, depcząc wszystko, na co natrafił. Znokautowana przez Spermę kobieta szybko wróciła do swojego zajęcia i dalej rzucała owocami - tym razem jednak z widoczną, nawet z daleka, agresją.

Bilans:
- Po wyjściu z tłumu, miałem posiniaczone piszczele, żebra i zdeptane trampki. Zdobyłem jednego banana.
- Patryk wyglądał podobnie. Złapał jabłko i ciastko.
- Emil nie złapał nic. Na czole wykwitł mu guz wielkości pięści - ale sam nie miał pojęcia, co się stało.
- Sperma obłowił się najbardziej. Zdobył kilka ciastek i owoców. Na głowie miał czerwony ślad po ciosie bananem.

- Wsadziłbym jej w #!$%@?ę tego banana, a sam zerżnął kapę (potocznie odbyt). - Skwitował całe wydarzenie.

Już nigdy nie braliśmy udziału w zabawach pod sceną.

#pasta