Wpis z mikrobloga

Historia z pracy mojego #rozowypasek. Pracuje w małej placówce dużego banku, w zasadzie został jej tam tydzień bo zmienia pracę. Mała miejscowość. Wchodzi klient jakich wielu.
Wiek na oko 45-50, klubowy szalik na szyi. Pyta czy może dokonać u nich wpłaty. r-różowy k-klient
k: dobry, chciałbym zapłacić tutaj rachunek
r: dobrze,dodatkowa opłata wynosi 2zł
k: ile?????!!!-klient ewidentnie zdenerwowany krzyczy
r: 2zł
k: co tak dużo!? tam dalej za rogiem 1,5zł biorą! (jakiś skok czy srok, parabank)
r: może pan pójść w inne miejsce zapłacić, nikt pana nie zmusza, proszę nie krzyczeć
k: a tamci z tamtego banku to później nie przychodzą do was z tymi rachunkami?
r: co ma pan na myśli?
k: no #!$%@? czy nie przychodzą tutaj
r: ale po co mieliby przychodzić?
k: pani, nic nie rozumie, czy nie kradną, czy nie są złodziejami, skąd mam pewność że tam mnie nie okradną?
r: proszę iść i ich zapytać i proszę przestać krzyczeć, nie odpowiem panu na to pytanie
Klient nagle decyduje się na opłacenie jakiegoś rachunku.
k: co tak słabo przybiła pani pieczątkę? słabo ją widać
r: dobrze jest przybita, dodatkowo jest mój podpis
k: pani jest jakaś nie taka!!
Klient wychodzi #!$%@?, za 10 minut wraca z potwierdzeniem wpłaty kolejnego rachunku w banku za rogiem.
Podchodzi do mojej dziewczyny, wychyla się do niej i macha przed jej oczami kartką z pieczątką i mówi
k: zobacz #!$%@? jak się podbija pieczątki (i wychodzi)
XD
Takie akcje zdarzają się co chwilę. Wulgarni, pijani, chamscy klienci to standard w pracy z klientem. Namawiam różowego do spisania jakiegoś dziennika, bo naprawdę niektóre historie są wspaniałe.
#truestory
  • 28