Wpis z mikrobloga

Czy jako ateista mogę mylić się co do istnienia bogów?

TL;TR: Nie.

Często w internecie spotykam się z takimi stwierdzeniami: "A co jeśli się mylisz i Bóg istnieje?". Albo "ateizm to też wiara, tylko w to, że Boga nie ma".
Nie skupiajmy się teraz nad tym, czy bogowie mogą istnieć. Zastanówmy się nad tym, czym jest ateizm: ateizm to brak wiary w bogów. Tyle.

Przykład poboczny: kwestia istnienia życia we wszechświecie. Tutaj podobnie nie mamy jednoznacznej odpowiedzi.

Krótki wywiad ze mną:

- czy wierzysz w istnienie pozaziemskich cywilizacji?
- JA: nie, nie wierzę
- czy uważasz, że istnienie pozaziemskiego życia jest prawdopodobne?
- JA: tak, myślę, że to prawdopodobieństwo jest naprawdę spore. Wszechświat jest na tyle duży, że przynajmniej jakieś proste formy życia mogły powstać już miliardy lat temu. Jeśli istniejemy my, na Ziemi, to nie widzę przeszkód aby podobny proces zdarzył się drugi raz w innej części wszechświata. Jeśli coś zdarzyło się raz, to może zdarzyć się drugi raz, trzeci...

Tak więc nie wierze w istnienie pozaziemskich cywilizacji.
A teraz taka sytuacja: odbieramy sygnał z kosmosu, rozpoznajemy matematyczne wzory, ewidentna próba kontaktu.
Czy JA myliłem się co do istnienia pozaziemskich cywilizacji? Nie. Po prostu w nie nie wierzyłem, bo nie było na to dowodu.
Jest dowód, więc nie trzeba wierzyć - jest wiedza o cywilizacji pozaziemskiej (wiemy, że istnieje).

To, że nie wierzę w istnienie cywilizacji pozaziemskich nie sprawia też, że wierzę w nieistnienie pozaziemskich cywilizacji.

Ateizm to nie wiara, to brak wiary. Znacie chyba te przykłady:
- łysy to nie kolor włosów
- niełowienie ryb to nie hobby
Proste, ale skutecznie pokazują co i jak.

Ateizm (przynajmniej w moim wypadku) to oczekiwanie na jakiekolwiek dowody - przez setki lat nie pojawiły się żadne wiarygodne. Co najwyżej są jakieś poszlaki, ale ciągle bazujące na jednym schemacie "nie wiemy jak coś się stało, więc to bogowie". Ciągle coś brakuje. Na podstawie tych poszlak można by było uwierzyć w sprzeczne dogmaty: reinkarnację + katolicki czyściec, itd. To są takie poszlaki, które przekonają tylko tych, którzy nie patrzą na nie z zewnątrz. To dlatego "dowody" na reinkarnację są zwyczajnie olewane przez katolików, bo względem nich myślą jak ateiści.

Tak więc nawet jeśli pozaziemska cywilizacja dostarczy dowód na istnienie Stwórcy, to nie będzie znaczyło, że się do tej pory myliłem. Po prostu rozszerzę swoją bazę wiedzy. Koniec.

PS. Przy okazji: to, że pojawiłby się dowód na istnienie Stwórcy wcale nie oznaczałoby, że zacząłbym wyznawać jakąkolwiek religię. Na to musiałyby pojawić się kolejne, bardzo mocne dowody. Od istnienia Stwórcy do uwierzenia w to, że opłatek jest realnym ciałem Jezusa (tak realnym, tak samo jak Twoje mięśnie i krew - taki jest dogmat katolicki) jest bardzo daleka droga.
Stwórca mógłby być po prostu naukowcem z innego wszechświata, który odpalił akcelerator i nawet nie byłby świadomy tego, co zrobił. #pdk ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#ateizm #religia
Racjonalnie - Czy jako ateista mogę mylić się co do istnienia bogów?

TL;TR: Nie.
...

źródło: comment_yINmVYLib68Kb8ewYT502ZeC8MtpwgOS.jpg

Pobierz
  • 29
@Racjonalnie: a wiara nie różni się od pewności tym, że nie ma na dane twierdzenie dowodów? tzn. wierzysz w istnienie życia pozaziemskiego bo istnieje na to duże prawdopodobieństwo, ale nie jesteś w stanie z całą pewnością stwierdzić, że takie życie istnieje. więc jeżeli nie wierzyłbyś w życie pozaziemskie to nie twierdziłbyś, że jest duże prawdopodobieństwo jego istnienia.
@trapped: akurat w moim przypadku ciężko powiedzieć, że wierzę w to. Tutaj oczekuje konkretnych dowodów.
Gdybym wierzył w istnienie pozaziemskich cywilizacji, to traktowałbym to jako taki "nieudowodniony pewnik". A nie mogę powiedzieć, że to jest pewnik. Bo równie dobrze życie może powstawać raz na n wszechświatów (multiuniverse) i jesteśmy zupełnie sami.

Może wiara zaczyna się od 95%, a moje przekonanie to takie 65% (liczby tutaj akurat wiadomo skąd, ale o porównanie
Od istnienia Stwórcy do uwierzenia w to, że opłatek jest realnym ciałem Jezusa (tak realnym, tak samo jak Twoje mięśnie i krew - taki jest dogmat katolicki


@Racjonalnie: Nie jest. Teologia katolicka opiera się na filozofii scholastycznej i tomizmie, te z kolei na Arystotelesie. Pojawia się zatem pojęcie substancji i to właśnie ze zmianą substancji wiąże się przemiana podczas Eucharystii, nie zaś z percypowanymi jakościami.
@Racjonalnie: Oczywiście, że nie jest to symboliczne. Katolik, który tak uważa, popada w herezję. Ja wyjaśniłem tylko, jak przedmiot trzymany przez księdza zmienia się w realne ciało Chrystusa, a przy tym nadal smakuje, pachnie i wygląda wciąż tak samo, a przynajmniej jak to się odbywa według teologii Kościoła.
@Racjonalnie: Trochę się nie zgadzam z twoją logiką.

Jeśli nie wierzysz (nie masz przekonania) w istnienie Boga, to oczywiście możesz się mylić.
Z punktu widzenia logiki wybrałeś jednak słuszną (usprawiedliwioną) intelektualnie pozycję, biorąc pod uwagę brak jakichkolwiek dowodów/silnych przesłanek/nie na istnienie boga - prawdopodobieństwo istnienia boga jest małe.

Na twoim przykładzie:

Czy JA myliłem się co do istnienia pozaziemskich cywilizacji? Nie. Po prostu w nie nie wierzyłem, bo nie było na
Myliłeś się, twoja wiara okazała się błędna. Nie myliłbyś się gdybyś nie miał opinii na ten temat.


@Cepion:

- nie wierzę w istnienie pozaziemskich cywilizacji
a
- uważam, że pozaziemskie cywilizacje nie istnieją

nie są dla mnie tożsame.

Jeśli powiesz:
- mam swój prywatny odrzutowiec
- to ja odpowiem "nie wierzę"
- Ty pokazujesz dowód: nie znaczy to jednak, że wyprowadziłeś mnie z błędu (bo żadnego błędu nie było). Przekazałeś mi
Od istnienia Stwórcy do uwierzenia w to, że opłatek jest realnym ciałem Jezusa (tak realnym, tak samo jak Twoje mięśnie i krew - taki jest dogmat katolicki) jest bardzo daleka droga.


@Racjonalnie: Katolicy nie wierzą, że opłątek jest realnym ciałem Jezusa w znaczeniu "mięśniowo krwistym" ;)

Oto w co wierzą Katolicy według KKK:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Transsubstancjacja

TL;DR do powyższego artykułu:
zmienia się "istota rzeczy", a nie "substancja rzeczy" (hostii).
Przykład z życia: jesteś
@Racjonalnie: Czyli wierzenie lub nie w cokolwiek według Ciebie nie może być rozpatrywane jako błąd?

Ty pokazujesz dowód: nie znaczy to jednak, że wyprowadziłeś mnie z błędu (bo żadnego błędu nie było). Przekazałeś mi wiedzę w danym, dla mnie nowym obszarze a ja ją akceptuje.


Był błąd. Wiara to nic innego jak ocenianie prawdopodobieństwo w obliczu braku dowodu. Nie wierząc coś po prostu szacujesz prawdopodobieństwo danej sytuacji na mniej niż 50%.
Czyli wierzenie lub nie w cokolwiek według Ciebie nie może być rozpatrywane jako błąd?


@PanLogik: wiara w coś, to przekonanie o czymś.
Brak wiary, to brak tego przekonania.

Tak więc wiara w coś lub wiara w brak tego czegoś może być obarczona ryzykiem błędu.
Brak wiary, to jeszcze inne podejście do tematu.

I skąd to 50% jako granica wiary / niewiary? Ja jestem sceptykiem i moja granica sięga chyba gdzieś koło
@Racjonalnie: Mnie nie przekonuje analogia z niezbieraniem znaczków jako hobby w kontekście ateizmu. Znam koncepcję Boga, realnie się do niej odnoszę i posiadam wiarę w to, że ów byt nie istnieje. Słownikowo wszystko jest załatwione. Nie jest to oczywiście taka sama wiara jak w przypadku ludzi wierzących w bóstwa i czary, bo to szczególny rodzaj wiary, który można opisać wiarą zabobonną. Na dodatek moja w żaden sposób nie wyklucza się z