Wpis z mikrobloga

W nawiązaniu do poprzedniego wpisu, przedstawiam dalszy ciąg historii pt. „Tajemnica wulgarnego liściku”. A rozwiązanie, jak to w życiu bywa, zaskakujące bardziej niż w Teatrze Telewizji.

Już po telefonie do Szarloty postanowiłem na trzeźwo przeanalizować całą sytuację. Rozejrzałem się po mieszkaniu i coś mi zaczęło się nie zgadzać.

Po pierwsze, lokum było naprawdę porządnie wysprzątane. Trudno mi jest sobie wyobrazić, aby ktoś kto należycie przykłada się do swoich obowiązków, czyli komu zapewne zależy na pracy, nagle zareagował w tak bezsensownie głupi sposób ryzykując jej utratę.

Niczym detektyw Monk (lub może raczej Hercules Poirot, w końcu rzecz dzieje się w Belgii :) ) rozejrzałem się po mieszkaniu i w koszu na śmieci znalazłem karteczkę z moim podziękowaniem (którą wcześniej dołączyłem do czekolad) a do niej… dopisane „merci”. Innym długopisem i typowo dziewczęcym charakterem pisma (w odróżnieniu od pokracznego stylu na poprzednim miłosnym liściku niczym z blaszanego garażu na Bałutach).

Opcję którą zasugerował ktoś w komentarzu, jakoby pani sprzątająca nie zorientowała się, że nie jestem Belgiem i zostawiła wiadomość dla jaj, od razu odrzuciłem, wydaje mi się że w takiej sytuacji owe czekolady i tak by wzięła lub wyrzuciła a nie zostawiała wyraźnie zniszczone okazując jawną nienawiść w moim kierunku. Tu musiał zadziałać czynnik wyraźnie emocjonalny.

Poza tym, jak wspominałem w poprzednim wpisie, wychodząc z mieszkania usłyszałem „rechot w rodzimym języku”. Śmiech wskazywałby na konwersację z kimś, natomiast również wspomniane wcześniej „disco polo z komórkowego głośnika” wielce prawdopodobnie wykluczałoby rozmowę telefoniczną.

Madame po przyjeździe była w ciężkim szoku. Aż mi się jej żal zrobiło, bo ze złości prawie się popłakała. Nie mogła w to uwierzyć, bo to przecież taka przemiła, młoda i fajna dziewczyna, jej najlepsza pracownica i zawsze tak dobrze pracująca (nawet została dłużej tego dnia od tej spóźnialskiej, o której wspominałem w poprzednim wpisie). Madame po drodze dzwoniła już nawet do jakiejś znajomej prawniczki i chce to zgłosić na policję gdyż to może podlegać pod wtargnięcie i groźby karalne (dobra Szarlota, wyluzuj już).

Zadałem zatem tylko jedno pytanie: czy był tam ktoś jeszcze.

Madame odpowiedziała, że skąd, jedynie pani sprzątająca oraz jej petit ami (zawsze kisnę z tego określenia xD ), jej chłopak który dopiero co przyjechał do Brukseli i szukał pracy, więc zapłaciła mu za wyrzucenie jakiś gratów i kartonów z kamienicy… Bingo.

Madame skontaktowała się ze mną następnego dnia. Dziewczyna się załamała i z płaczem oznajmiła to, co już zdążyłem wydedukować. Otóż sprawcą zamieszania okazał się ukochany pani sprzątającej, który… jest o nią CHOROBLIWIE ZAZDROSNY. Dziewczyna ponoć nawet o tym nie wiedziała (co by tłumaczyło dlaczego kartka znajdowała się w lodówce).

Poprosiłem madame, żeby póki co nie wyciągała wobec niej konsekwencji, w końcu rzeczywiście mogła nie wiedzieć, że wiąże się z cymbałem. Zagadałem jednak o możliwość kontaktu z nią, może warto jej przetłumaczyć, że wiązanie się z osobą która zachowuje się w tak dziecinny sposób nie jest najlepszym pomysłem (jeżeli taka drobnostka powoduje w nim agresję to tylko czekać aż skieruje ją w inną, może nawet bliższą stronę z braku wystarczających powodów). Bo powiedźcie, jakim trzeba być #!$%@? kretynem, żeby ryzykować utratę pracy bliskiej osoby dla takiej głupoty? W momencie nawet, gdy nie jest się w żaden sposób uczestnikiem tej relacji (ja-klient, pani sprzątająca-pracownik, madame-pracodawca), tylko jakimś gościem któremu ktoś zrobił łachę dając zarobić.

Mam też plan, aby z tym koleżką również postarać się skontaktować, istnieje w końcu jakieś niskie prawdopodobieństwo, że chłopak się po prostu trochę pogubił w życiu i potrzebuje sprowadzenia na dobrą drogę, zobaczymy co z tego wyjdzie.

I tak oto wyjaśniła się historia pt. „Zagadka wulgarnego liściku”. Jutro lub w weekend postaram się dodać historię o naprawdę wyjątkowej osobistości z którą chodziłem do podstawówki, będzie kupa śmiechu :)

#wanderlust – tag z moich opowiadanek i podróży.

#logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #karyna #seba #slodycze #dieta #mieszkanie #podroze troche pewnie zabrzmiało jak #pasta

Wołam komentujących z poprzedniego wpisu:

Pobierz Dwadziesciajeden - W nawiązaniu do poprzedniego wpisu, przedstawiam dalszy ciąg histo...
źródło: comment_ezbCrMfojUB2gTWa2uj8Q4IELL1QqEgI.jpg
  • 14
@Dwadziescia_jeden: Z dziewczyną możesz pogadać, choć mało co pewnie to da skoro tak wybrała. Jak to mówią - trafił swój na swego. Dziwne byłoby gdyby posłuchała jakiegoś randoma. Jeśli to toksyczny związek to potrzebny jest długi proces.