Wpis z mikrobloga

Hipisowski festiwal w Polsce okiem laika:

"Mam taki obyczaj, że lubię jeździć na rowerze. W wakacje najbardziej, bo po pierwsze
pogoda dobra, a po drugie mam dużo wolnego, to sobie biorę na rower namiot i jadę do
Kutna, Dąbrowy Górniczej, Grudziądza, czy gdzie mi się tam #!$%@? zachce. No i teraz
wyszło tak, że dojechałem nad Bałtyk. Usiadłem na wydmie, odpaliłem browara i patrzę na
fale. Tak się mówi, że u nas nad morzem to #!$%@? ludźmi, parawany, dzieci srają na
piasek etc. ale to albo nieprawda, albo ja byłem w jakimś mało uczęszczanym miejscu, bo
na tej plaży u mnie to nie było centralnie nikogo.

Tę sielankę przerywa telefon, dzwoni ziomek siema co tam jak tam, to mówię, że nad
morzem jestem, a on mówi, że też. Okazuje się, że jest na jakimś festiwalu i ktoś tam od
niego z ekipy nie przyjechał i ma wolną wejściówkę, którą mi może opchnąć za pięć dych,
a normalnie to ze 150 kosztuje i to w przedsprzedaży, a potem to nawet 200. Teraz muszę
nadmienić, że na takie wyprawy to jeżdżę na mocno ograniczonym budżecie, śpię gdzieś na
dziko po krzakach i #!$%@? chleb z kiełbaso, więc nawet jakby do mnie zadzwonił
ziomek, że jest w Zakopanem i ma dwa browary i pół paczki szlugów do oddania to pewnie
bym pojechał, a co dopiero jak mogę być 150 złotych do przodu za przejechanie się 60
kilometrów, to normalnie więcej zarobię niż taksówkarz na tej trasie (chyba, że jeden z
tych słynnych taksówkarzy z Krakowa co ruchają turystów, że ktoś wsiada pod dworcem a
potem się okazuje, że była naklejka na szybie, że 100 złotych za kilometr, bo taki to by
zarobił 6000 albo więcej, jakby #!$%@? Anglik był).

Pojechałem więc na ten festiwal. Od razu powiem, że nie zdradzę miejscowości, żeby tu
się policja nie #!$%@?ła, bo wydarzenie cały czas trwa, a zaraz się dowiecie, że
mieliby powody xD Jadę lasem, już blisko powinno być, nagle drogą idzie typ bez
koszulki, za to ze swastyką namalowaną na klacie i do mnie mówi POKÓJ Z TOBĄ BRACIE.
Myślę sobie, no ładnie #!$%@?, powinienem był dopytać co to za festiwal bo wygląda na to,
że to taki Open’er, tylko bardziej dla neonazistów xD że się spotykają w lesie żeby ich
bagiety nie dojechały i nie trzeba się było tłumaczyć, że oni nie hajlowali tylko
zamawiali pięć piw, a typ do mnie mówił BRACIE bo tak się złożyło, że też jestem biały,
a oni są z jakiegoś Bractwa Aryjskiego jak w więzieniach w Ameryce. To by u nas w Polsce
było trochę dziwne, bo w więzieniach w Ameryce to mają też latynosów i czarnych (i chyba
indian), więc jakieś tam różnice są, a u nas to trochę #!$%@?, żeby mieć taką tajną
organizację, do której należą centralnie wszyscy, z wyjątkiem typa z kebaba, panny z
chińczyka i jakiegoś studenta z Erasmusa. Trochę strachłem, bo mordę mam polską,
szczególnie, że się opalam na czerwono, ale nazwisko takie trochę niemiecko-żydowskie,
więc jak będą na wejściu na festiwal sprawdzali dowody to obskoczę #!$%@? już na samym
początku. Ale trudno, jak już 59 kilometrów przejechałem i mogę 150 zł zaoszczędzić to
sprawdzę co i jak, tylko najwyżej nie będę hajlował.

Podjeżdżam do bramy ośrodka gdzie wydarzenie się odbywa i już na początku coś mi nie
gra, bo według moich przekonań tak zwana identyfikacja wizualna takiego wydarzenia
powinna być utrzymana w duchu estetyki surowej – jakieś flagi czarne, krzyże celtyckie,
groźne napisy wymierzone w zdrajców narodu itd. a tutaj tak bardziej hipisowsko, że
kwiatki, motyle i fraktale. Wydzwoniłem ziomka, on mi wyniósł tę wejściówkę za pięć
dych, a nie 150-200 zł jak normalnie i wbijam. No i się #!$%@? okazuje, że to jest
festiwal kultury psychodelicznej, że wszyscy jedzą kwasy, palą blanty, przytulają się
itd. Myślałem, że takie rzeczy to były we wspomnianej Ameryce, gdzie oprócz wojen
rasowych w więzieniach mieli też w latach ’70 hipisów i ogólnie kalifornię, że się
jeździło takimi volkswagenami ogórkami i #!$%@?ło wojnę w Wietnamie.

Okazuje się, że w Polsce 2017 też takie rzeczy są, tylko schowane, bo u nas za
posiadanie substancji odurzających i środków psychotropowych grozi kara pozbawienia
wolności do lat 3, a jak ktoś lubi biegać po lesie to się powinien zapisać do harcerstwa
albo obrony terytorialnej. Wtedy też skumałem, że ten typ z lasu ze swastyką, to ją
pewnie miał namalowaną w takim wymiarze bardziej tradycyjnym, że azjatycki znak
szczęścia i pokoju itd. a nie w naszym europejskim, koncentracyjno-ludobójczym.

Kolorytu całej imprezie dodawał jeszcze fakt, że odbywała się ona w takim zajebiście
PRLowskim ośrodku. Wiecie o co chodzi, domki model WILGA, wczasy pracownicze, na środku
stołówko-świetlica z podłogą z lastryko i #!$%@? piłkarzykami w kącie, od których
piłka się zgubiła 20 lat temu i od tego czasu chłopaki grają piłeczką od pingponga albo
zgniecioną kartką nawet. Ziomek mi mówi, że mogę sobie rozbić namiot gdzie będę chciał a
on w międzyczasie skoczy coś ogarnąć, więc upatrzyłem wolną przestrzeń pomiędzy domkiem
Izabela a domkiem o mniej wdzięcznej nazwie 19A i tam idę z bagażami.
Po drodze do mnie podbija typ, taki w średnim wieku, nawet normalnie wygląda w
porównaniu do reszty ludzi i zagaduje po angielsku WITAJ PRZYBYSZU. Jako, że kiedyś
robiłem w UK to angielski znam i mu odpowiadam, że też witaj, a on się mnie pyta jakie
jest moje zwierze mocy, bo nie wie czy możemy się zakolegować. To ja pytam, czy mu
chodzi o znak zodiaku, a on się aż czerwony zrobił i zaczyna się pruć, że znaki zodiaku
to #!$%@? oszustwo i tylko kalendarz Majów jest legitny i wyznaczone na jego podstawie
zwierzęta mocy. Jak dla mnie to kalendarz Majów się zdezaktualizował w 2012, jak miał
być według niego koniec świata a jednak nie było, ale typ się bardzo zbulwersował a
jeszcze w łapie trzymał totem, w sensie kij z doklejonymi szyszkami i się bałem żeby mi
nim nie #!$%@?ł w sagan za tych Majów.

Podałem mu więc swoją datę urodzenia w systemie
polsko-katolickim, a ten wyjął telefon, odpalił #!$%@? aplikację do obliczania rzeczy na
podstawie kalendarza Majów i mi wyliczył, że moim zwierzęciem mocy jest gołąb, więc
możemy się zaziomować. To po raz kolejny rozbudziło mój sceptycyzm, bo według mojego
stanu wiedzy Majowie jak mieszkali w dżungli to w ogóle nie mieli gołębi, tylko papugi i
tym podobne, więc jak niby mogli je komuś przypisywać według daty urodzenia, ale w sumie
się ucieszyłem, że mam nowego kolegę i to kompatybilnego według tak egzotycznych
czynników jak zwierzęta mocy.

Zaczynam z typem gadać co ogólnie robi w życiu i po serii odpowiedzi typu ŁĄCZĘ
PRZESTRZENIE MIĘDZYASTRALNE czy DWA WCIELENIA TEMU BYŁEM OKONIEM udało się ustalić, że
był jakimś bankowcem w Liverpoolu a jak gospodarka pizgnęła w 2008 to go #!$%@? z
banku czy gdzie tam pracował, ale dostał w ramach jakiegoś zbiorowego wypowiedzenia z
300 koła funtów odprawy. W tym samym czasie też poznał tam Polkę co pracowała w sklepie
i się zakochali i #!$%@? z tym hajsem do Polski, gdzie on od 2010 (według
kalendarza Polaków, nie Majów) siedział i ćpał w opór psychodelików i rozkminiał te
swoje #!$%@? opcje, aż mu tak zostało, że już nawet na trzeźwo w to wszystko wierzył.
Na koniec mi jeszcze powiedział, że jak już się rozpakuję to on po mnie przyjdzie i mnie
zabierze w tajemne miejsce gdzie mieszka Budda xD

Rozbiłem namiot i stwierdziłem, że pójdę na tę centralnie zlokalizowaną stołówkę coś
zjeść. Wklejam do środka a tam jak wspominałem Rzeczpospolita Ludowa na 100%, jakby
zaraz miał się zacząć wieczorek zapoznawczy turnusu trzeciego, podczas którego panie
proszą panów. Jest bufet, a za nim stoi pani bufetowa Bożenka, która tak stała już z 40
lat i mówi do jakiegoś typa TY SYNKU TO NA ZMARNOWANEGO MI DZISIAJ WYGLĄDASZ, CHYBA
WCZORAJ PIGUŁY ŻARŁEŚ, MASZ TU ROSOŁKU NA WZMOCNIENIE.
Też sobie zamówiłem rosołu i dyskretnie zagaduję do pani Bożenki, jak się ona się
odnajduje w tej całej sytuacji, bo chyba przywykła do innej klienteli. No i okazuje się
co następuje:

Czasy świetności tego ośrodka wypoczynkowo-rekreacyjnego przypadały na połowę lat ’80,
a potem to było już tylko gorzej. W latach ’90 jeszcze przyjeżdżało trochę klientów ze
starych czasów, z przyzwyczajenia, ale potem to już mało kto, bo ci ze starych czasów
mieli ciągle wizyty u lekarza itd. W latach dwutysięcznych ośrodek stał przed dylematem,
że albo go kupią Francuzi, zburzą wszystkie doki typu Wilga i postawią spa, gdzie doba
kosztuje z 500 złotych, albo się wszystko samo rozpadnie bo nie ma hajsu na remonty.
Wtedy do administracji ośrodka się zgłosił jakiś typ, że chce tu robić festiwal, bo
miejsce takie klimatyczne i policji nie ma. No i zaczęli się zjeżdżać ci wszyscy
kwasowicze, ale według słów pani bufetowej Bożenki JA TO NA POCZĄTKU SIĘ BAŁAM, ŻE
NAĆPANI JACYŚ, NIE WIADOMO CO, ALE PÓŹNIEJ TO SIĘ DO TEGO PRZEKONAŁAM, BO PROSZĘ PANA
NAĆPIĄ SIĘ I SIEDZĄ NA ZIEMI MUZYKI SŁUCHAJĄ, A PO MORDZIE SIĘ NIE BIJĄ, PRZEZ TYDZIEŃ
MAMY WSZYSTKIE DOMKI OBSADZONE A NA BUFECIE TO TAKI UTARG, ŻE JAK KIEDYŚ PRZEZ CAŁE
WAKACJE, BO PO JARANIU PROSZĘ PANA IM SIĘ ŻREĆ CHCE. RAZ TU BYŁ FESTIWAL JAKIŚ
ROCKENDROLOWY, TO PROSZĘ PANA CHAMSTWO, BUTLE NA CHODNIKU POTŁUCZONE, PYSKOWALI, A CI TO
POTULNI JAK TRUSIE. JAK PRZEDWCZORAJ JEDNEMU ZWRÓCIŁAM UWAGĘ, ŻE PET NA TRAWNIKU LEŻY TO
SAM Z SIEBIE 8 GODZIN CHODZIŁ I PO CAŁYM OŚRODKU WSZYSTKIE ZBIERAŁ. NAFETOWANY PEWNIE,
JA JUŻ WIEM CO I JAK, W TYM ROKU TO MOŻE NAWET SAMA SOBIE DMT ZAPALĘ.

Tak więc kultura psychodeliczno-narkotykowa zaczęła wspierać tradycyjny sektor wypoczynkowo-rekreacyjny.
Zjadłem rosół z makaronem i wracam do swojego namiotu. Jak podchodziłem to mi się z
krzaków wynurzył ten typ z Liverpoolu i mówi, dawaj idziemy do Buddy. Prowadzi mnie
jakąś ścieżką przez las, dochodzimy na schowaną miejscówę, gdzie są porozwieszane jakieś
narkotykowe ozdoby i gra muzyka psytrance i mi pokazuje widok zamieszczony na obrazku
poniżej i mi mówi TU MIESZKA BUDDA. To ja mówię, nie no #!$%@?, już bez takich, to z
Majami jeszcze jakoś przełknąłem ale to nie jest Budda tylko nasz polski papież.
Lewandowski już jest trochę Niemcem, to jeszcze się okaże, że Małysz jest #!$%@?
Meksykaninem i już nikogo w ogóle znanego nie będziemy mieli, jak już nawet papież jest
Buddą z Tybetu. To typ z Liverpoolu się tak #!$%@?ł, że to obiektywnie nie jest Budda,
że zignorował swoje wszystkie wkręty o byciu jednością przez wszystkie istoty i mi
#!$%@?ł totemem w cymbał aż mu się szyszki poodklejały."

#dharma #dharmafestiwal #psytrance #pasta #narkotykizawszespoko #coolstory

Źródło: https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=1049432381825816&id=789472624488461
Matheus777 - Hipisowski festiwal w Polsce okiem laika:

"Mam taki obyczaj, że lubię...

źródło: comment_wyyMhunENstszmwVzxi8JfCNJT0aDeRz.jpg

Pobierz
  • 6