Wpis z mikrobloga

Wyobrażacie sobie, że można ot tak po prostu zniknąć? Taka historia spotkała Dennisa Martina.

14 czerwca 1969 roku 6-letni wówczas Dennis wybrał się ze swoimi bliskimi (bratem, ojcem i dziadkiem), a także z przyjacielem rodziny wraz z dwójką synów na camping do Parku Narodowego ''Great Smoky Mountains''. Był to wyjazd z okazji przypadającego na ten weekend Dnia Ojca.
Około godziny 16:30 chłopcy bawili się na łące Spence Field nieopodal granicy stanu Tennessee i Karoliny Północnej. W pewnej chwili wpadli na pomysł, aby schować się i przestraszyć swoich opiekunów. Trójka starszych chłopców poszła w inną stronę niż Dennis, jednak rozłąka miała nie trwać długo, gdyż już po chwili mieli wyskoczyć zza drzew i przestraszyć dorosłych.. Humor dopisywał wszystkim gdy starszym chłopcom udało się odpowiednio wystraszyć ich bliskich. Jednak mały Dennis nie wyskoczył zza krzaków. Ani wtedy, ani już nigdy później.
Od chwili, kiedy po raz ostatni widziano chłopca do rozpoczęcia poszukiwań minęło od 3 do 5 minut. Jednak nie udało im się go odnaleźć, dlatego zdecydowali się udać do pobliskiego schroniska i powiadomić odpowiednie służby. W nocy z 14 na 15 czerwca tę okolicę nawiedziła potworna ulewa, która najprawdopodobniej zatarła wszystkie ewentualne ślady po chłopcu i nawet przeszukiwanie terenu przez 1400 osób nie przyniosło skutku. Dziecko po prostu rozpłynęło się w powietrzu.

Teorii co do zaginięcia chłopca można znaleźć wiele, poniżej zamieszczam kilka poszlak/faktów:
1. Około 5-6 kilometrów od miejsca zaginięcia znaleziono odcisk buta podobny do tego, jaki mógł zostawić Dennis. Niestety z powodu chaosu podczas trwających poszukiwań nie dało się jednoznacznie określić czy ślad nie należał do jednego z dzieci biorących w nim udział.
2. Mężczyzna z miasteczka Carthage zgłosił się informując policję, że słyszał krzyk małego chłopca, jednak zostało to zbagatelizowane ze względu na zbyt dużą odległość dzielącą te dwa miejsca.Ciężko się nie zgodzić, ponieważ jest to ponad 150 mil.
3. Kilka lat później na policję zgłosił się nielegalny kłusownik informując, że niegdyś znalazł w tych okolicach ludzkie szczątki (między innymi czaszkę małego chłopca). Miejsce, które wskazał sprawdzono, jednak nic nie zostało odnalezione. Warto wspomnieć, że znajdowało się ono około 8km od miejsca zaginięcia chłopca w tym samym kierunku gdzie odnaleziono ślad buta.
4. W okolicy biwakował również niejaki Harold Key z rodziną. Ojciec zaginionego chłopca przechadzał się tamtędy wraz z rodziną i w pewnym momencie usłyszeli przerażający, niezidentyfikowany krzyk. Początkowo myśleli, że to niedźwiedź jednak ich oczom ukazał się Harold. Rodzina podejrzanego mężczyzny kilka dni później sama zgłosiła się na policję, jednak ich zeznania zostały raczej ''olane'' ze względu na odległość jaka dzieliła te miejsca (według doniesień policji było to 9 mil, jednak ojciec zaginionego twierdził, że obce obozowisko znajdowało się znacznie bliżej).

___________________________________________
Jak myślicie, co mogło spowodować, że chłopak w ciągu kilku minut zniknął nie pozostawiając po sobie żadnego śladu?
Jesteście zainteresowani kryminalnymi historiami, ciekawostkami a także różnymi rozdajo w tych klimatach? Proszę o feedback, a stworzę swój autorski tag ukierunkowany na takie rzeczy.
#zbrodnie #zaginieni #zagadkikryminalne #kryminalistyka
hangover - Wyobrażacie sobie, że można ot tak po prostu zniknąć? Taka historia spotka...

źródło: comment_NIvAiivuUGsUozTbaJCXo0gTAFfDEZ0w.jpg

Pobierz
  • 1