Wpis z mikrobloga

Mirabelki i Mirki, sprawę mam, może ktoś miał podobnie, albo ma inne zdanie. Kolega stara się o pracę w jednej firmie. Była na rozmowie kwalifikacyjnej, wszystko spoko, bierzemy Pana. Problem w tym, że dopiero od stycznia, a nie ma z nimi podpisanego żadnego kwitu, że go faktycznie zatrudnią. Po drodze jeszcze chodzi na inne rozmowy, ale nic mu nie pasuje na tyle, żeby się zdecydować na firmę B, C, D, etc. Krótko mówiąc, zamyka sobie furtki w innych firmach, będąc przekonanym, że firma A go zatrudni. Myślicie, że to będzie dobrze widziane, jak klepnie maila z pytaniem o podpisanie listu intencyjnego (promesy, jak zwał)? Czy to będzie odebrane jako obraza majestatu i luja mu dadzą?

Wołam #praca i może #hr
  • 3