Wpis z mikrobloga

Pamiętniki Ryszarda Dżejmsa vol. 6: Anna Jurksztowicz - Stan pogody (1986)

Jak przystało na wypokowego hipstera muzycznego dzisiaj wpis o muzyce zwanej popularną ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Gdy ktoś mówi o niedocenionym artyście lub niewykorzystanym potencjale w kontekście polskiej muzyki, jednym z pierwszych nazwisk, jakie przychodzi mi do głowy jest Anna Jurksztowicz.

Zaczęło się świetnie, od wydanej w 1986 płyty "Dziękuję nie tańczę". Śmiało można było mówić o polskiej odpowiedzi na Madonnę, zwłaszcza wobec rewelacyjnej strony A, z takimi utworami jak "Video-Dotyk", "Hej, men!" czy "Stan pogody". Zresztą popatrzmy na skład, który brał udział w nagrywaniu tej płyty: Krzesimir Dębski (który na polskie warunki jest naprawdę niezłym kompozytorem), uznany polski realizator dźwięku Rafał Paczkowski a nawet udzielający się na gitarze Marek Biliński (tak, ten Marek Biliński) - to się nie mogło nie udać.

Za co można polubić tę płytę: na pewno za świetny wokal Jurksztowicz (o czym więcej za chwilę), dobry songwriting (za który odpowiadał... Jacek Cygan) i, przede wszystkim, produkcję i świetne brzmienie. W przeciwieństwie do wielu płyt z tamtych lat, nie mamy wrażenia, że muzyka była nagrywana, za przeproszeniem, w kiblu. W uszy rzucają się bogate aranżacje, chętnie używany syntezator, gitara czy automat perkusyjny używane są z wyczuciem i nie ma przy tym odczucia pretensjonalności czy wręcz obciachu, obecnych w wielu polskich piosenkach do dnia dzisiejszego. Przyczepić się można do tego, że impetu starczyło na 4-5 utworów - druga strona płyty jest zdecydowanie słabsza, co nie znaczy jednak, że nie da jej się słuchać.

Niestety, po tej płycie Anna przepadła - z jakich względów niestety nie wiem, jeśli pojawiała się w świadomości szerszego grona słuchaczy, to tylko dzięki piosenkom nagranym do seriali: "Na Dobre i na Złe" i "Ranczo". I nawet jeśli weźmiemy poprawkę na to, że to polskie seriale, to do samych utworów nie mam absolutnie żadnych zarzutów, bo najzwyczajniej świecie są po prostu ładne.

Wpis nie pojawia się przypadkowo. Będąc na weekend w swoim rodzinnym zadupiu miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu, na którym Anna Jurksztowicz promowała... swoją książkę kucharską, a do tego, w bonusie, zaśpiewała parę piosenek. Muszę pochwalić ją za podejście - absolutnie nie dała po sobie poznać, że "objazdówka" po mniejszych miejscowościach coś jej ujmuje, kontakt z publicznością też miała całkiem niezłym. Ale zaimponowała mnie czymś innym, mianowicie swoim głosem.

W swoim podejściu do muzyki wokal nie jest najważniejszą rzeczą, na którą zwracam uwagę, a nawet nie przeszkadza mi zbytnio to, jak ktoś śpiewać raczej nie potrafi czy wspomaga się innym autotunem. Mini recital (jak dawno nie słyszałem tego słowa!) odbywał się w sali, o której można powiedzieć wszystko oprócz tego, że widziała na oczy akustyka, sprzęt nie kosztował milionów monet a jedyne, czym można było się podeprzeć to akustyczna gitara i klaskanie w dłonie.

Okazało się, że mimo upływu ponad 30 lat głos Jurksztowicz nic nie stracił na swojej wielkości. Nie było w nim ani grama fałszu a momentami brzmiał wręcz potężnie. Jedynym, co byłem w stanie wymyślić na poczekaniu, zaraz po występie było po prostu "Wow!". A zaraz po tym lekki zawód - że w ostatnich latach żadnych istotnych przebojów od pani Anny po prostu zabrakło.

#muzyka #polskamuzyka #synthpop #dobrebopolskie

#pamietnikiryszardadzejmsa
user48736353001 - Pamiętniki Ryszarda Dżejmsa vol. 6: Anna Jurksztowicz - Stan pogody...
  • 2
@kwiatencja: W skrócie: Anna Jurksztowicz nagrała 30 lat temu świetną płytę, później gdzieś przepadła, od czasu do czasu nagrała jakieś piosenki do seriali i trochę moich odczuć po jej krótkim występie, na którym byłem.

A że mam tendencję do rozwlekania swoich postów, to wyszło długaśnie ( ͡° ͜ʖ ͡°)