Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Znów mnie naszło na #gorzkiezale

Odnośnie wychowania stresowego.

W ostatniej klasie gimnazjum, moi rodzice, jako iż byli ambitnymi osobami, postanowili że ze wszystkich egzaminów gimnazjalnych będę miał minimum 100%
Nie będę się rozpisywał jak to wyglądało do tej pory, ale ten rok wspominam najgorzej ze wszystkich jakie przeżyłem pod dachem rodziców.
Wyzwiska, groźby, kary i przysłowiowe ,,klapsy" za oceny poniżej 4, zgubiony długopis, uwaga w dzienniku itp... Jak kogoś to ciekawi to dodałem kiedyś wpis, który jest jednym z przykładów piekielności https://www.wykop.pl/wpis/28437631/

W każdym razie, w którymś momencie pękłem, miałem dość siedzenia prawie całego mojego wolnego czasu przy książkach, a pomiędzy przerwami na naukę słuchać wyzwisk, krzyków itp Przestałem się uczyć w ogóle.
Ale nie zacząłem balować, grać w gry czy coś w tym rodzaju. Rodzice by na to nie pozwolili, więc po prostu siedziałem przy biurku i patrzyłem jak głupi w książkę, nie przewracając nawet kartek i po minięciu czasu potrzebnego według moich rodziców na dzienną naukę czyli od 1 godziny do 2-3, odchodziłem od książek.
Długo nie trzeba było czekać na pogorszenie się moich ocen w szkole. Oczywiście zabrano mi komputer, telefon, telewizor i dodatkowo poszedł w ruch pas, wyzwiska i krzyki. Nawet nie widziałem różnicy w ich zachowaniu kiedy miałem dobre oceny i teraz. Jednak gdy mimo tych kar, nadal miałem słabe oceny, rodzice zaczęli się denerwować i pasek leciał w ruch częściej i częściej.
W pewnym momencie ojciec zapytał się mnie czy mam zamiar się uczyć. Odpowiedziałem że nie.
Zrobił się czerwony i zaczął bić mnie pasem, co kilka uderzeń robiąc przerwę i pytając się czy będę się uczył. Po odpowiedzi nie, bił dalej i dalej, aż znów się męczył. Po którejś serii powiedziałem, że tak, żeby przestał. Wiłem się, płakałem i błagałem by przestał.
Oczywiście nie uczyłem się dalej; to był mój jedyny przejaw buntu przeciwko ojcu sadyście i toksycznej matce. Myślałem że mnie zatłuką, ale miałem to gdzieś, naprawdę miałem to gdzieś. Poza tym uważałem, że wymuszenie obietnicy na torturach nic nie znaczy. Bo muszę wam powiedzieć, że zażądali ode mnie obietnicy, przysięgi.

Po tym incydencie, miałem zabronione wszystko, także wychodzenie z pokoju. Wstawałem do szkoły, wracałem, dostawałem profilaktyczny ,,#!$%@?", tak na zachętę jak to mówił mój tatuś i do biurka i do nauki... 5 godzin przesiedziane przy książce, a potem spać i do szkoły.
Mimo że mnie gnębili w szkole, bili, wyzywali to wolałem zdecydowanie być tam niż w domu. Pierwszy raz wolałem siedzieć w szkole.

Heh.

I tak moje oceny leciały w dół. Z dobrego ucznia zrobiłem się jednym z najgorszych i było mi to wszystko jedno.
Więc co zrobili moi rodzice?
Więcej mnie karali, więcej bili i więcej wyzywali xDD
Przepraszam za to xD ale po prostu co mam powiedzieć?
Tata na zmianę z mamą wzięli się za moją naukę. Na przykład: Dawali mi do przerobienia lekcję i miałem wszystkiego się nauczyć w godzinę. Musiałem umieć wszystko z podręcznika i z zeszytu. Po godzinie wchodzili i przepytywali mnie, musiałem odpowiedzieć dobrze na każde pytanie, jeśli pomyliłem się chociaż raz to w ruch leciał pasek. A moi rodzice byli perfidni w wymyślaniu pytań, wybierali takie rzeczy, na które na pewno nie znałbym odpowiedzi. Taki przykład z historii: nie pytali co się wydarzyło w danym roku, albo dlaczego wybuchła rewolucja październikowa ich pytania były typu: Jakiego koloru czapkę nosił Bonaparte podczas kampanii w którymś tam roku. Oczywiście tego typu pytania zadawli mi gdy odpowiedziałem na poprzednie dobrze, co każe mi myśleć że moi rodzice mieli jakieś zapędy sadystyczne, bo nie wierzę, że naprawdę myśleli że takie pytania mogły by paść.

Oczywiście im się to w końcu nudziło, a ojca bolała ręka...
Ale dalej siedziałem zamknięty w domu i musiałem się uczyć, nawet nie mogłem poczytać sobie książki, no chyba że to była lektura szkolna.

Kiedyś nam za to podziękujesz...
...
...
...
Taki stan trzymał się kilka miesięcy. Nasłuchałem się jakim ścierwem jestem, że jak nie dostanę się do jakiegokolwiek liceum to mam #!$%@?ć z domu. Raz bądź dwa ojciec mówił otwarcie że mnie #!$%@?.
Ja przed tym wszystkim myślałem, że byłem złamany, ale to nie prawda. To mnie złamało... To mnie uczyniło tym gównem jakim jestem teraz. Ciągle byłem między młotem, a kowadłem. W szkole dręczony i bity, w domu to samo, nawet nie czułem różnicy, tylko słyszeć to wszystko od moich rodziców bolało mnie bardziej. W drodze między szkołą, a domem rozmyślałem nieraz by ze sobą skończyć, miałem bardzo łatwo, wystarczyło wejść na tą ruchliwą ulicę, wskoczyć pod tira, nikt nie miałby możliwości mnie ocalić. Wtedy byłem silniejszy i żałuje że tego nie zrobiłem. Coś kazało mi iść do przodu, więc szedłem do tego więzienia, gdzie znów spędzę, najbliższe 5 godzin, a potem sen.

Dni leciały coraz szybciej i szybciej, przyzwyczaiłem się do trybu życia jaki miałem. Najgorzej było w weekendy, kiedy cały dzień musiałem siedzieć przy biurku i patrzeć bezmyślnie przed siebie. Rodzice też powoli dawali sobie spokój po prostu dali mi do zrozumienia, że jak się nie dostanę do liceum to mam #!$%@?ć. Nie miałem prawa głosu, nigdy nie miałem, ale teraz mogłem oberwać za to że się odezwałem, albo wszedłem ojcu w zasięg wzroku.

Więc przsypiałem potem całe dnie, było to dla mnie ulgą. Wstawałem, szedłem do szkoły, spałem, wstawałem szedłem do szkoły, spałem. Okazjonalne bicie, wyzwiska itp, ale moi rodzice już bez zapału, albo to ja to już inaczej pamiętam.
Wieczne zmęczenie, pustka, pragnienie śmierci.

Egzamin nadszedł i miałem koszmarne wyniki, więc kiedy przyszedł czas wybierać szkołę, mój ojciec stał nademną z pasem i stwierdził, że mogę wybrać każdą szkołę, oprócz jednej. Oprócz jednej do której chciałem pójść... Mój ojciec się zemścił na mnie w ten właśnie sposób.

Gdzie sie dostałem i co było dalej to już inna historia i niezbyt ciekawa...

Wiecie, że #!$%@? ludzie którzy mnie poznawali później mówili na mnie, że to są skutki wychowania bezstresowego?
Bo zamykałem się w sobie, wolałem grać niż wychodzić, bałem się odezwać itp.
Samozaoranie lvl master

Wiem że tl;dr
Ale się wyżaliłem.
I nie jest mi ani trochę lepiej ( ͡° ʖ̯ ͡°)

#depresja #nerwica #przegryw #tfwnogf #bezstresowewychowanie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 200
Wiecie, że #!$%@? ludzie którzy mnie poznawali później mówili na mnie, że to są skutki wychowania bezstresowego?


@AnonimoweMirkoWyznania: Przede wszystkim, to tak szacuję, że z 90% ludzi nie odróżnia wychowania bezstresowego od braku wychowania. I, mniej więcej, równie duży odsetek uważa #!$%@? dzieci za legitną metodę wychowania.

Tak, to jest w Polsce w XXI wieku, kraj w środku Europy.
@AnonimoweMirkoWyznania: Pozwij ich, nawet jak nie wygrasz, to IMO i tak warto, zamkniesz ten rozdział w życiu na amen, oni ogarną, że to jednak nie było normalne. A jak wygrasz to zostaną ukarani i będą ci winni odszkodowania/alimentów bezwarunkowo, a ty będziesz mógł się do nich w życiu nie odezwać. Po tym co oni ci zrobili na pewno potrzebujesz terapii i leczenia psychiatrycznego, im szybciej zaczniesz tym szybciej polepszy się jakość
@AnonimoweMirkoWyznania: Jednym slowem: #!$%@?, ale przy okazji opowiem o moim kumplu Radku z liceum, ktory mial tez okripna sytuacje z rodzicami. Jedynak, duze aspirscje rodzicow, w domu ojciec wprowadzil rzady totalitarne ( ͡° ͜ʖ ͡°) Radek mial byc najlepszy, najgrzeczniejszy i w ogóle oddychac i nic wiecej nie robic. Radka poznalem w 1 klasie liceum. Krecil sie z metalami, sam mial glany, dlugie wlosy, ubiory na czarno,
OP: @piotrekkaczmarczyk: Nie mam najmniejszej ochoty po tylu latach do tego wracać. Zresztą jak? Nie mam żadnych dowodów, ani nic. To jest słowo przeciwko słowu, a oni tak zakłamali swoją historię, że naprawdę myślą, że nic się nie wydarzyło i jesteśmy szczęśliwą rodzinką. Mówili że sam jestem sobie winny i że uczyłem się dla siebie, że chcieli dobrze. A po latach właśnie mi mówią że każdy jest kowalem swojego losu.
@Merkava

Dziecko jest własnością rodziców


Za każdym #!$%@? razem jak widzę teki tekst, wiem że mam do czynienia z patusem. Skuteczność 100%.

Dziecko nie jest niczyją własnością. Nie jest rzeczą ani niewolnikiem. Reguły własności nie dotyczą ludzi. Co, dziecko po 18 roku życia ma się wykupić? Czy ktoś je ma wykupić? A może obligatoryjnie przestaje być własnością rodziców, tylko to przecież rabunek.

A skoro to własność, to może rodzic powinien mieć prawo
@AnonimoweMirkoWyznania: Przeczytałam ten i poprzedni twój wpis. Bardzo mi przykro, że musiałeś przechodzić przez takie piekło, w niektórych momentach sama miałam łzy w ochach gdy to czytałam, jak można traktować tak dziecko? Tłuc chłopca aż tak, że cię ręka boli i nie masz siły!? To nie są rodzice tylko kaci, zwierzęta. Musiał być z Ciebie naprawdę twardy chłopiec psychicznie i fizycznie...i myślę że nadal taki jesteś. Co nie zmienia faktu, że