Wpis z mikrobloga

Z okazji świątecznego szału macicy w sklepach, wklejam taki mały poradnik (właściwie jego fragment) by nie dostać #!$%@? oraz by na przyszłość znać swoje prawa.

Wbrew pozorom wielu nie zna tych podstaw co było widać w słynnych wypokowych aferach "ale konsola była za 10 zł idem do sondu".

No to miłego czytania:

"O świętości ceny i o tym, kiedy gwarancja i reklamacja to zło.

Na początku wspominaliśmy o tym, że po zakupie na odległość można odstąpić od umowy w ciągu 10 dni. Jak wynika z naszych własnych konsultacji, naprawdę mało który konsument wie, że w świetle ustawy o ochronie niektórych praw konsumentów czas ten może się wydłużyć aż do 3 miesięcy! Wystarczy, że do chwili przyjęcia zamówienia sprzedawca nie poinformuje klienta między innymi o nazwie podmiotu gospodarczego lub imieniu i nazwisku sprzedawcy, adresie, organie rejestrującym działalność gospodarczą, cenie i jej ewentualnych składnikach (np. cłach i podatkach), formie zapłaty, prawie do odstąpienia od umowy w ciągu 10 dni ze wskazaniem wyjątków (np. uszkodzenia sprzętu), miejscu i sposobie składania reklamacji czy terminie obowiązywania oferty lub informacji o cenie towaru. Jeżeli sprzedawca nie przedstawił którejkolwiek z tych informacji w swojej ofercie lub inną drogą komunikacji (np. przez e-mail lub telefonicznie), automatycznie wydłuża się czas na zwrot produktu bez konieczności podania przyczyny. Trzeba jednak zauważyć, że sprzedawca swój błąd (dotyczy to również świadomego zatajenia informacji) może naprawić. Po przyjęciu zamówienia, ale przed dostarczeniem towaru, sprzedawca może przekazać brakujące informacje, co skutkuje tym, że czas na zwrot to ponownie 10 dni.

Kupiłeś telewizor, przyniosłeś do domu, rozpakowałeś, uruchomiłeś, a tu się okazuje, że jeden z głośników nie działa. Co robić?! W pudełku jest karta gwarancyjna... Tak, producent gwarantuje pełną sprawność urządzenia, w zgodzie z przedstawioną specyfikacją techniczną. Idziesz do sklepu, by reklamować produkt, bo masz kartę gwarancyjną, jesteś zabezpieczony na wypadek takich sytuacji. Stop! Właśnie popełniasz błąd, bo sprawisz, że telewizor najpewniej zostanie przekazany do serwisu, a sprzedawca będzie mieć 2 tygodnie na ustosunkowanie się do reklamacji, z wykorzystaniem praw wynikających z umowy gwarancyjnej. Naprawdę chcesz stracić telewizor na co najmniej 2 tygodnie, nawet nie wiedząc, czy reklamacja zostanie przyjęta, a potem czekać na ewentualne naprawienie usterki?

Istnieje zupełnie inna droga do rozwiązania tego typu problemu, a w polskim prawie wiąże się z pojęciem niezgodności towaru z umową, którego znaczenie jasno opisuje Ustawa z dnia 27 lipca 2002 r. o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej. Art. 6. tej ustawy mówi, że za niezgodność towaru z umową uważa się między innymi nieprawidłowości w zamontowaniu i uruchomieniu, jeśli czynności te zostały wykonane w ramach umowy sprzedaży. Co to oznacza? Jeżeli w nowo podłączonym telewizorze ujawniła się jakaś wada (np. niedziałający głośnik), to jest to niezgodność towaru z umową. Jeżeli w nowo kupionym laptopie zamiast karty graficznej z układami pamięci typu GDDR5 znalazła się taka sama karta, ale z układami typu DDR3, też jest to niezgodność towaru z umową. Jeżeli oferowany tablet miał mieć kamerę internetową, a ta nie działa, to znowu mamy do czynienia z tą samą sytuacją prawną. Nie zmienia jej nawet to, że na przykład kamerę w tablecie można aktywować przez zainstalowanie jakiegoś narzędzia. Jeżeli konsument nie został o takiej konieczności poinformowany, towar jest niezgodny z umową. W żadnej z tych sytuacji nigdy nie należy się powoływać na umowę gwarancyjną.

Idąc do sklepu z takim towarem, na przykład po to, by odzyskać pieniądze lub wymienić go na inny egzemplarz, należy pamiętać, by nie wypowiadać dwóch słów: gwarancja i reklamacja! Celem jest zwrócenie towaru na podstawie jego niezgodności z umową i przedstawienie powodu owej niezgodności. Tylko w takiej sytuacji sprzedawca ma obowiązek przyjąć zwrot i wymienić towar lub oddać pieniądze. Trzeba przy tym pamiętać, że zgodnie ze wspomnianą ustawą kupujący powinien udowodnić, że towar jest niezgodny z umową, a niezgodność ta istniała w momencie zakupu. Brzmi to co prawda groźnie, ale ustawodawca i w tym przypadku zabezpieczył prawa konsumenta. Otóż wprowadził do ustawy domniemanie, że jeśli niezgodność została stwierdzona w ciągu 6 miesięcy od zakupu, to musiała istnieć w chwili wydania towaru. Jeżeli zatem w kupionym tablecie nie działa kamera internetowa, a zgodnie z umową powinna (przy założeniu, że konsument działa zgodnie z instrukcją użytkowania), uznaje się towar za niezgodny z umową. Warto zauważyć, że od 25 grudnia w Polsce zamiast niezgodności z umową będziemy mówić o rękojmi, która jeszcze bardziej poszerzy prawa konsumenta, a przede wszystkim aż do roku wydłuży czas na ewentualny zwrot towaru do sklepu.

Czy zdarzyło Wam się po kupieniu jakiegoś towaru zorientować, że na paragonie widnieje inna cena niż ta, która znalazła się na etykiecie? Takie sytuacje zdarzają się w wielu różnych sklepach. Najczęściej machamy na to ręką, zwłaszcza gdy chodzi o niewielkie kwoty. Klient był pewien, że kupuje kartę pamięci w cenie 23,95 zł za sztukę, a z paragonu wynika, że zapłacił za nią 32,99 zł. Co w takiej sytuacji zrobić? I czy w ogóle można coś zrobić?

Warto wiedzieć, że w Polsce obowiązuje Ustawa z dnia 9 maja b.r. o cenach towarów i usług, i to właśnie od niej zaczyna się odpowiedź na to pytanie. Artykuł 4. wprowadza obowiązek oznaczania towaru ceną "w sposób jednoznaczny, niebudzący wątpliwości oraz umożliwiający porównanie cen". Ta sama ustawa mówi, że konsument ma prawo żądać sprzedaży towaru w cenie, jaką umieszczono na jego etykiecie. Wynika to z bardzo prostej zasady, także określonej w polskim prawie. Otóż w sklepie towar oraz jego cena w świetle prawa stanowią ofertę sprzedaży. Konsument, jeśli wziął towar z półki, włożył go do koszyka, a potem udał się do kasy, potwierdził przyjęcie tej oferty. Nieważne, czy chodzi o masło, klawiaturę komputerową czy telewizor. Wzięcie towaru tak naprawdę oznacza zawarcie pomiędzy konsumentem a sprzedawcą umowy o sprzedaży, z której każda ze stron musi się wywiązać. Sprzedawca musi sprzedać towar w podanej cenie, a konsument musi za niego zapłacić. Jeśli cena przy kasie jest inna od tej, która widnieje na etykiecie, do akcji dodatkowo wkracza Kodeks cywilny, którego art. 543. mówi jasno, że wystawienie rzeczy w miejscu sprzedaży z oznaczeniem ceny uważa się za ofertę sprzedaży. Ten przepis oraz ustawa o cenach w każdej sytuacji stoją po stronie konsumenta: ma on prawo kupić dany towar w cenie, którą został oznaczony. Od tej zasady nie ma wyjątków, choć często się zdarza, że na przykład osoba obsługująca klienta przy kasie próbuje go zniechęcić do zakupu, twierdząc, że nic nie może zrobić, bo taką cenę ma w systemie, a ona jedynie skanuje kody kreskowe.

Samo zniechęcanie nie jest naruszeniem praw konsumenta, ale sklep zgodnie z prawem ma obowiązek wywiązać się z zawartej umowy kupna i sprzedaży. Nigdy nie pozwalajcie sobie wmówić, że jest inaczej. Jeżeli przy kasie nie ma możliwości zmiany ceny, to w ostateczności sklep ma obowiązek bezzwłocznie zwrócić różnicę, na przykład w punkcie obsługi klienta. Należy pamiętać o tym, że prawo chroni konsumenta nawet wówczas, gdy już wrócił do domu i dopiero wtedy się zorientował, że zapłacił więcej. W takiej sytuacji jednak to on musi wykazać, że w chwili zakupu na etykiecie była inna cena niż ta, którą uwzględniono na paragonie.

Zupełnie inną kwestią jest błąd sprzedawcy. Pisaliśmy wcześniej, że widząc w sklepie na etykiecie cenę inną niż na paragonie możemy domagać się wyrównania straty. Ma to zastosowanie jednak tylko w sytuacji gdy ta druga kwota nie jest absurdalnie niska. Zdarza się, że w sklepie internetowym znajduje się telewizor w cenie 15 złotych, a to powoduje, że do zakupów masowo przystępują internauci licząc na to, że towar otrzymają. Warto wiedzieć, że w takiej sytuacji pojawia się problem prawny, który jednak na początku bieżącego roku rozstrzygnął polski wymiar sprawiedliwości. Istnieje bowiem art. 86 par. 1 Kodeksu Cywilnego, w którym czytamy, że w przypadku błędu co do treści czynności prawnej można uchylić się od skutków prawnych swego oświadczenia woli. Jeżeli oświadczenie woli było złożone innej osobie, uchylenie się od jego skutków prawnych dopuszczalne jest tylko wtedy, gdy błąd został wywołany przez tę osobę, nawet bez jej winy, albo gdy wiedziała ona o błędzie lub mogła z łatwością błąd zauważyć. Jeżeli zatem widzimy w jakimś sklepie ofertę sprzedaży telewizora w cenie 15 złotych za sztukę, podczas gdy we wszystkich innych sklepach kosztuje on 4000 złotych, to Sąd powołując się na wymieniony powyżej przepis najpewniej przyzna rację sprzedawcy, jeśli ten odmówi realizacji zamówienia. Choć logicznie rzec biorąc mogłoby wydawać się, że skoro cena jest, produkt jest, a więc realizacja też powinna być, to jednak istnieją normy prawne chroniące także sprzedawców, ale tylko tam gdzie błąd był oczywisty i którego wystąpienie konsument może łatwo zweryfikować - chociażby poprzez porównanie tej oferty z innymi.

Przy okazji chcemy zwrócić uwagę na to, że ceny podawane w tak zwanych ulotkach reklamowych (gazetkach) nie są w świetle prawa ofertą sprzedaży, więc jeżeli w gazetce jest napisane, że laptop X można kupić za 1999 zł, a w sklepie na etykiecie widnieje 2049 zł, to sprzedawcę obowiązuje tylko ta druga cena. W tej sytuacji prawo stoi po jego stronie, choć oczywiście można oczekiwać sprzedaży w cenie z gazetki, ale to do sklepu należy decyzja o tym, jak rozpatrzy wniosek.
Czy produkt jest nowy, odnowiony, czy używany, należy pamiętać, że kupujący mają swoje prawa, które powinni znać. Rzecz jasna, znajomość wszystkich przepisów to dla przeciętnego człowieka stan nieosiągalny, ale przedstawione przez nas zasady to bardzo dobry początek drogi do zostania świadomym konsumentem. Coraz większymi krokami zbliża się okres przedświątecznych zakupów, a z kont i portfeli zaczną znikać kolejne sumy wydane na nowe telewizory, laptopy, smartfony, tablety, słuchawki, myszki, klawiatury, kamery, głośniki i wiele innych produktów. Sklepy zapewne już szykują wielkie promocje, gigantyczne wyprzedaże, no i oczywiście czyszczenie magazynów. Producenci organizują dostawy odnowionego sprzętu, a serwisy i sklepy już zbierają używany, naprawiony sprzęt, który będą sprzedawać jako „użyty tylko w celach pokazowych” lub „powystawowy”. Pracownicy sklepów, po odpowiednich szkoleniach, już czekają na nieświadomych klientów, którym będą chcieli wcisnąć to, czego ci świadomi nie kupią. Na te oraz inne pułapki dobrze jest się przygotować, a o zasadach obowiązujących świadomego konsumenta pamiętać zawsze i wszędzie.

Na koniec pragniemy zwrócić uwagę na to, że kupujący w starciu z nieuczciwym sprzedawcą nie jest sam. Oprócz prawa ma za sobą rzeczników konsumentów, miejskich i powiatowych, a także wojewódzkie inspektoraty Inspekcji Handlowej oraz Federację Konsumentów. Autor tej publikacji, niestety, nie raz był zmuszony korzystać z pomocy miejskich rzeczników, ale na podstawie własnych doświadczeń może stwierdzić, że funkcja ta nie jest fasadowa. Te instytucje to realne wsparcie zawsze wtedy, gdy trzeba walczyć o swoje prawa z nieuczciwym sprzedawcą."

#maszprawo #allegro no i wy z #cebuladeals też możecie poczytać
FotDK - Z okazji świątecznego szału macicy w sklepach, wklejam taki mały poradnik (wł...

źródło: comment_Zbna6F1v1mlqcN5KeMkkxDkaBZwXORze.jpg

Pobierz
  • 8
@FotDK: super artykuł, ale brakuje jednego aspektu:
co gdy my znamy swoje prawa i oczekujemy od sprzedawcy, ze się ze swoich obowiązkow wywiaze ale tego nie robi. np przy kasie okazuje sie, ze produkt jest drozszy niz na etykiecie. sprzedawca mowi ze nic nie poradzi i nie wyrowna ceny "bo nie".
wtedy rzecznik konsumenta? jak zebrac material dowodowy dla rzecznika?
@blantek: Prawo prawem, a życie życiem. Miałem już kilka razy sytuację, gdy sprzedawca odmówił uznania reklamacji mimo ewidentnej wady produktu, a po wizycie u rzecznika praw konsumenta dowiedziałem się że zna dobrze tych sprzedawców, nie reagują oni na jego interwencje i jedyną możliwość dochodzenia swoich praw jest droga sądowa. Nie będę się przecież sądził 2 lata o sprane spodnie za 150 zł xD
@blantek: kolega wyżej wyczerpał temat - kultura handlu w Polsce jest jeszcze na niskim poziomie i trochę poczekamy na to by każdej pierdoły nie zaczynać od drogi sądowej

@taktoto: hmmm jeszcze pół roku temu wg tego rozliczaliśmy takie przypadki, a chyba nic mi nie umknęło jeśli chodzi o zmiany
@taktoto: na pewno nie jest aktualne. Rękojmia przecież już obowiązuje i tak jak mówisz - jest 14 dni na zwrot internetowy. Gwarancja jest jakby dodatkowym prawem, rękojmia należy się każdemu i zawsze lepiej na nią się powoływać.