Wpis z mikrobloga

to ja chce, bys w zamian przyszedl skopal mi ogrodek a ja tez ci nie zaplace


@Kaczus2B: W jaki sposób sposób ma to być jakąkolwiek analogia w temacie?

to musisz sobie ja sam napisac, a nie skopiowac, bo to nie jest twoje.


To przeczytam i napiszę identyczną jeśli wolisz
uwaga - pisalem 100%


@Kaczus2B: Te analogię były na 0%

bo sa to rozne sprawy.

Oczywiście, bo jedne dotyczą dóbr ograniczonych, w stosunku do których łatwiej wyprowadzić etyczne podstawy, a drugie są nieograniczone

plagiat


Bo tak stanowi prawo. Przecież cała dyskusja dotyczy tego czy to jest zasadne i umocowanie moralnie czy tam etyczne.
@bigos555: skoro tak twierdzisz, ze były na "0" _ one przedstawiały pewne aspekty jedynie.

Jeśli chodzi o prawo, to jest proste, za kopie książki nikt cię ścigać nie będzie, bo to jest raczej trudne do udowodnienia, czy masz piracką wersję dlatego, że tak chciałeś, czy pozyskałeś w tzw dobrej wierze, albo wręcz legalnie. I prawidłowo, martwe prawo jest demoralizujące, więc ponieważ jest to trudno rozstrzygalne, a w zasadzie nierozstrzygalne, to posiadanie
@Kaczus2B: Ale stan prawny jest doskonale znany i wszyscy wiemy jaki jest, ale dyskusja w ogóle tego nie dotyczy więc po co go przedstawiasz?

dlatego tak trudno znaleźć analogię.


Właśnie dlatego tak trudno znaleźć analogię bo to są zupełnie skrajnie różne problemy etyczne. O ile łatwo zaakceptować własność dobra ograniczonego, w wypadku którego stan posiadania jednej jednostki uniemożliwia posiadanie drugiej, to o wiele trudniej jest dokonać tego samego w wypadku własności
@bigos555: no właśnie do tego ostatniego próbowałem nawiązać, czyli do wykonanej pracy, by coś stworzyć, może nieudolnie mi to poszło, ale ludzie powinni zrozumieć, że tak jak oni chcą zapłaty za skopanie ogródka, tak i ktoś za swoja pracę w stworzenie dzieła, które najwyraźniej nam się podoba, skoro chcemy je mieć. A wartością tego twórcy niekoniecznie jest dzieło, bo jak sam zauważyłeś jest ono ulotne, a prawo do zarządzania efektem jego
że tak jak oni chcą zapłaty za skopanie ogródka,


@Kaczus2B: Ale samo podjęcie wysiłku nie determinuje ani nie usprawiedliwia powstania obowiązku zapłaty. Codziennie miliony ludzi podejmuje różnoraki wysiłek który nie zostanie wynagrodzony. Jeśli chcesz już ten ogródek, to jeśli skopie swój i stworze ulotne dzieło artystyczne w postaci jego pięknego wyglądu to ciągle nie rodzi następstwa zapłaty w stosunku do osoby patrzącej na niego. A jeśli chce to dzieło skopiować w
@bigos555: bo tu nie ma nic do "mania", powtarzam, sprowadzanie do posiadania rzeczy jest tu mylne i wprowadza w błąd, tu jest kwestia prawa do rozporządzania, dlatego np często wykorzystanie do celów osobistych zostało wyłączone, więc zagranie sobie prywatnie u cioci na imieninach znanego utworu nie wiąże się z koniecznością zapłaty, tak samo jak przykład wykorzystania jakiegoś wiersza, który wysyłamy dziewczynie, na której chcesz zrobić wrażenie.
@Kaczus2B: Dobra, nie ma sensu chyba dłużej rozmawiać. Przecież ty argumentujesz istnienie własności intelektualnej tym, że ona istnieje. Musi być to bo takie jest prawo i dlatego to jest etyczne. Ja się pytam dlaczego mam mieć prawo do rozporządzania wizerunkiem swojego ogródka? Dlaczego ktoś miałby nie móc skopiować mojego ogródka, albo płacić mi za to. Dlaczego prawo rozporządzania czterema akordami, które ktoś sam zaczerpnął z dobra wspólnego za które nie płacił,
@bigos555: Ja rozumiem, że moje analogie mogły być a w zasadzie nie były dokładnie 1:1, ale sam mi to zarzucałeś i robisz to samo... Ktoś tworząc ogródek podobny inspiruje się co najwyżej i nieetycznym byłoby co najwyżej wystawienie takowego identycznego w konkursie na najpiękniejszy ogródek. Jeśli chodzi o akordy, to zazwyczaj musi być coś więcej niż 4 akordy by utwór był chroniony i nie uznany jako ludowy. I tu też zastosowanie
4 akordy by utwór był


@Kaczus2B: liczba jest kompletnie obojętna. Może być i 10. Dalej niezmienia to istoty.

przywłaszczanie tego jako swoje

Dokładnie, prawo autorskie to takie bezpodstawne, siłowe, przywlaszczenie sobie nieograniczonego wspólnego dobra.

coś jak sztućce we wspólnej kuchni, o ile uzycie ich w kuchni jest jak najbardziej na miejscu, to przywłaszczenie ich sobie juz nie.


Dokładnie. Z jakiegoś powodu bronisz się przed doprowadzeniem tych analogi do końca. Sztućców jest