Aktywne Wpisy
RazWDupeToNieHej +36
RobieZdrowaZupke +37
Bekę mam z ludzi, którzy wierzą w istnienie Ślązaków. Tak, na pewno istnieją osoby, co większość życia spędzają pod ziemią na łupaniu węgla, jedzą gumiklyjzy, zakupy wkładają do nylonbojtla, twierdza, że rok ma 14 miesięcy i mówią w jakimś śmiesznym języku, który wygląda jakby Wanda jednak Niemca chciała. Już prędzej w reptilian jestem skłonny wierzyć niż w Ślązaków.
Na samym początku Parker z atletą Tokio z Rio, Arturo z Monicą, Monica z Denver, Berlin z Ariadną, no i na deser radosny trójkąt Profesor-Raquel-Angel. Wydawało mi się na początku, że mam do czynienia z solidnie wykonanym akcyjniakiem z wątkiem miłosnym w towarzystwie rabusiów (w sensie Tokio i Rio), ale szybko zostałem wyprowadzony z błędu. To całe przedsięwzięcie pod tytułem "Napad na mennicę" to tylko tło do miłosnych opowieści i wraz z kolejnymi epizodami wydają się być one coraz bardziej eksponowane. Telenowele to jest to czym hiszpańskie mamacity żyją, dlatego doskonale rozumiem ckliwe wątki w fabule ale ktoś tu z tym ewidentnie przesadził.
Skoro już o mamuśkach mowa to trudno mi nie odnieść wrażenia, że twórcy serialu mają ewidentną urazę do kobiet. No tak dużej ilości irytujących i głupich bohaterek w jednym serialu to jak żyję nie widziałem. Wydaje mi się, że postać Tokio mogłaby śmiało stawać w szranki ze Skyler White w walce o pas kategorii ciężkiej federacji Najbardziej Irytująca Kobieca Rola w Historii Telewizji i miałaby w tym pojedynku naprawdę duże szanse. Nairobi zajmuje się głównie darciem ryja i płakaniem nad losem swojego synka, którego porzuciła. Raquel, czyli największy mózg hiszpańskiej policji daje się w kilkadziesiąt godzin "zinfiltrować" człowiekowi, który jest sprawcą całego zamieszania. No i oczywiście nie zapominajmy o Moniczce - to ile razy tej kobiecie się zwierają styki podczas całej akcji i ile razu pada ofiarą blackoutu skutkującego podejmowaniem decyzji kompletnie z czapy, to jest wręcz nie do pomyślenia.
Jeżeli popatrzymy na męskie postaci to też w zasadzie szału nie ma. Jedynymi bohaterami, którzy się jakoś tam wyróżniają to na pewno jest Profesorek i Berlin, chociaż ten ostatni momentami wydaje się być momentami ostro przekokszony z tą swoją diabolicznością. Poza tym motyw charyzmatyczny i inteligentny złoczyńca-krasomówca też nie jest jakoś super rzadki w produkcjach tego typu.
No i teraz to co tygryski lubią najbardziej, czyli fabuła. Świeżo po seansie jestem w stanie ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że historia przedstawiona w Domu z papieru mogłaby się wydarzyć naprawdę - oczywiście przy założeniu, że policjanci, specjalsi i oficerowie hiszpańskiego wywiadu to banda dzbanów. Chyba najbardziej parsknąłem w momencie opracowywania portretu pamięciowego przez ruska. Szczerze mówiąc to nie wiem jakiego programu używa do tego hiszpańska policja, ale wydaje mi się że zaimplementowano w nim funkcje ukryte pod skrótami klawiszowymi CTRL+Z i CTRL+Y. A nie zapomniałem, stróżów prawa i agentów wywiadu cywilnego to przerasta.
Nikomu nieznana osoba z zewnątrz (Profesorek) włazi do sztabu dowodzenia tylko dlatego że powiedział że ma ważny telefon do Raquel, geniusz-teoretyk zbrodni nie potrafiący (lub nie próbujący) oszukać wariografu i Murillo wierząca w prawdziwość wyników badania wykonanego za jego pomocą. Kilku serbskich rzezimieszków kontra doskonale wyszkoleni konwojenci eskortujący najniebezpieczniejszą przestępczynię w Królestwie Hiszpanii - jak myślicie, kto wyjdzie zwycięsko z tej konfrontacji? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ahh, no i nie zapominajmy o niefrasobliwości inspektor Raqueli Murillo w hacjendzie i o tym, że mając na muszce Profesora w zasadzie odprowadziła go do jej własnego auta, którego ten użył do ucieczki. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o tym jak tęgim umysłem jest nasza pani policjantka. Ma problemy z łączeniem jasnych faktów, ale wchodząc do bazy przestępców od razu wie że to ślepy trop, a widząc kłaka na klapie Sergio momentalnie rozpoznaje w nim głównego złego. Tokio jako córa marnotrawna wraca do mennicy na policyjnym jednośladzie ośmieszając przy okazji pięciuset policjantów, stu antyterrorystów i pewnie kilka tuzinów agentów służb specjalnych. Nie mogę zapomnieć o bombie z cyfrowym zegarkiem odliczającym czas do wybuchu - no poezja po prostu (wiem że chodziło oto by konwojenci opuścili pojazd, ale i tak niesmak pozostał)!
I kiedy już myślisz, że nic Cię w tej historii nie może zaskoczyć, że widziałeś już wszystko... Kiedy zobaczyłem zrezygnowaną Raquel odwiedzającą Angela to tak przez myśl mi przeszło: "Ale by było gdyby sfriendzonowany kolega się teraz obudził i zdradził Murillo miejsce położenia hangaru". Chwilę później jednak się otrząsnąłem i pomyślałem: "Nie no cała ta opowieść o mennicy jest skrajnie nielogiczna, głupia i niemożliwa, ale nie przesadzajmy". No i muszę przyznać, że mnie zaskoczyli - cudowne obudzenie pod wpływem obecności Santa Raqueli stało się faktem ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Podsumowując - pełna dziur, głupotek i chwilami dłużąca się historyjka o rabusiach (chociaż miała swoje ciekawe momenty) zmontowana tak se z taką se ścieżka dźwiękową, zagrana całkiem ok. Taki se serial, jeżeli ktoś lubi 'mierdy' i 'hijo da puty' w podobnej częstotliwości występowania jak w Narcos (język i duże ilości mamony to jedyne co z produkcją Netflixa łączy La Casa De Papel tak naprawdę, nie wiem dlaczego te seriale są ze sobą zestawiane), nie przeszkadzają mu sceny obrażające ludzką inteligencję i lubi produkcje traktujące o miłości to będzie się świetnie bawił.
Z braku laku można rzucić okiem, ale raczej nie sugerował bym się wysoką średnią na Filmwebie i IMDB oraz dużą ilości hiper pozytywnych opinii na Wykopie. Bella ciao, bella ciao, ale żeby od razu arcydzieło? ( ͡º ͜ʖ͡º)
#seriale #lacasadepapel #domzpapieru #netflix
Tokio jedzie motorem, nikt jej nie trafił, nawet w ten motocykl nie trafili w jakieś koło na przykład... Raquel, która sobie jedzie z profesorkiem wyznawać miłość w tej willi w Toledo
nie no, szkoda słów, kolega dobrze opisał całe #!$%@? tego serialu. nie rozumiem czym się tu zachwycać, zwykłe 5/10, może 5+ za olbrzymi i
@MartinMartinez: To uczucie kiedy widzisz bardzo ciekawy pomysł na serial, w którym z każdym odcinkiem fabuła jest coraz bardziej skopana. Zawsze mam wrażenie, że bym losy bohaterów lepiej poprowadził, mając już
Moment - przecież on tam nie miał czego oszukiwać (kluczowa była prawdziwość relacji z Raquel) i tu "zdał" - tyle że Raquel nie chciała (nie - jak piszesz - chciała) uwierzyć w wyniki wariografu, stąd późniejsze wydarzenia.