Wpis z mikrobloga

Dowiedziałem się że jeden z moich pato-kolegów ze szkoły się żeni i prawdopodobnie niedługo zacznie się rozmnażać, więc postanowiłem opisać jedną z wielu historii jaka nam się przytrafiła za dzieciaka.

Moje dzieciństwo przypadło na czasy kiedy bardzo popularne zrobiło się urządzanie przyjęć urodzinowych w McDonaldach. Nie wiem czy to jeszcze funkcjonuje więc wyjaśniam że wyglądało to tak iż w każdym McDonaldzie była szklana klatka w której rodzice urządzali gówniakom przyjęcia z hamburgerami, coca colą i zwykle fajną loszką która się owymi gówniakami zajmowała, każdy dostawał happy meal i poczwórną dawkę cholesterolu. Sebastian (imię zmieniam dla ochrony danych osobowych) pochodził z pato-rodziny której raczej nie byłoby stać na coś takiego, ale potrafił za to rozbawić wszystkich swoim nieogarnięciem, inbami które odwalał i ogólnie był dobry kolega to na parę takich imprez był zaproszony.
Po tygodniu od urodzin koleżanki, które odbyły się właśnie w rzeczonym miejscu, Sebek powiedział nam że też za tydzień robi urodziny w McDonaldzie i wszyscy co chcą są mogą iść z nim tam w piątek po lekcjach. Zawsze na taką imprezę dostawało się papierowe zaproszenia i nasi rodzice nas odprowadzali. Jak powiedziałem mamie z kim idę i gdzie idę to była niezbyt przekonana, ale Mc był 10 minut od szkoły więc mogłem iść. Sebek zebrał wszystkich na podwórku (poszło nas około 8-10) i powiedział że jego rodzice nie mają czasu z nami iść bo pracują . Na miejscu okazało się że to nie będzie impreza z balonami i tortem. Sebek wyjął z kieszeni kopertę w której miał kilkanaście stuzłotowych banknotów i powiedział że dziadkowie mu to dali żeby zabrał kolegów na hamburgery xD. Zamówiliśmy cheeseburgerów za 100zł, każdy wziął coś do picia i siedzieliśmy tak przy stole jak najbardziej bananowe ze wszystkich bananowych dzieci świata. Oczywiście już po 2-3 kanapkach każdy miał dość, to poszliśmy pozjeżdżać na zjeżdżalni. Sebek miał jeszcze od cholery pieniędzy w kopercie. Jak się nam znudziło zjeżdżanie to jubilat wymyślił że pójdzie sobie kupić wszystkie zabawki z happy meala. I to był błąd, bo zamiast z zabawkami wrócił z kobietą z obsługi która pytała skąd mamy pieniądze na to całe jedzenie i gdzie są nasi rodzice. Ogólnie patrzyli na nas odkąd się pojawiliśmy, bo zrobiliśmy niezły syf tymi kanapkami które leżały na wszystkich stolikach przed wejściem. Sebek wyjaśnił że ma urodziny, a pani spytała go o numer telefonu do rodziców, więc uznaliśmy że pora się ewakuować. Powiedział też że ma jeszcze dużo pieniędzy, więc za tydzień możemy przyjść znowu xD. Jako że on mieszkał na innym osiedlu to cały weekend go nie widziałem.
W poniedziałek przychodzimy do szkoły, pierwsza lekcja odwołana, Sebka nie ma w klasie.
Wychowawczyni mówi nam że wie o tym co robiliśmy w piątek. Okazało się że pieniądze za które balowaliśmy to była emerytura dziadka Sebastiana, a dokładnie jedyne źródło utrzymania jego rodziny i młody Sebek zwyczajnie te pieniądze #!$%@?ł xD. Do tego to czego nie wydaliśmy gdzieś zgubił jak wracał do domu xDD. Potem się dowiedzieliśmy że ojciec (bardzo nieprzyjemny typ) dał mu takie lanie że musiałby przyjść do szkoły w masce, a szkoła się o tym dowiedziała stąd że Sebek w domu naściemniał że potrzebował 2 tyś złotych żeby zapłacić na wycieczkę klasową xD.

Pochwalę się tylko jeszcze że szkoła urządziła wtedy wśród rodziców zbiórkę żeby oddać dziadkowi Sebka za emeryturę, i mój ojciec jako jedyny powiedział że "nie da ani złotówki, bo to nie jego wina że jakaś patologia ma #!$%@? dzieciaka"

#pasta #heheszki
  • 26
Pochwalę się tylko jeszcze że szkoła urządziła wtedy wśród rodziców zbiórkę żeby oddać dziadkowi Sebka za emeryturę, i mój ojciec jako jedyny powiedział że "nie da ani złotówki, bo to nie jego wina że jakaś patologia ma #!$%@? dzieciaka"


@piwosz-neofita: nie wiem czy to pasta czy prawdziwa historia ale jeżeli tak to pozdrów tatę bo mądry z niego człowiek. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@piwosz-neofita: normalna sprawa, ja w pierwszej klasie podstawowki bylem juz ogarniety to zabralem kolege co podbieral rodzicom kase do miasteczka odleglego o 15 kilometrow na salon gier. Inba w szkole byla niesamowita, przy czym ja nie rozumialem co kogo obchodzi co robie w swoim wolnym