Wpis z mikrobloga

#mirekwposzukiwaniutajemnic #gruparatowaniapoziomu

Do dzisiejszej historii dotarłem za pośrednictwem zaledwie jednego źródła, niestety. Pisała o samej sprawie pewna blogerka, a gdy ją prywatnie spytałem o źródła tej historii to mi nie odpisała. Dlatego sam traktuję to co w swoim wpisie przedstawiła bardziej jak ciekawostkę, może miejską legendę, niż jako pełnoprawną tajemnicę. Normalnie bym coś takiego olał, ale że sam motyw jest dosyć ciekawy to się nim podzielę.

Musicie mi wybaczyć, że tym razem nie mam skrótowej notki z Wklejpedii, ale naprawdę, poza tym jednym wpisem na blogu, nie mogłem nic w Internetach znaleźć o sprawie :C

No to przechodząc do tajemniczej historii (miejskiej legendy). Mamy 1985 rok. Bombaj. Policja dostaje powiadomienie o znalezieniu zwłok człowieka na ulicy. Ekspertyza wykazuje, że ofiara, którą był bezdomny została zabita przez zmiażdżenie głowy ciężkim kamieniem. Osobliwa sprawa z dwóch powodów: po pierwsze zazwyczaj modus operandi to nóż, pistolet, czy cokolwiek co jednoznacznie kojarzy się z byciem narzędziem zbrodni, a po drugie nie był to odosobniony przypadek. Ofiar w ciągu dwóch lat naliczono dwanaście. Żadnej nie udało się zidentyfikować (brak dokumentów, brak krewnych).

Jednemu z zaatakowanych się udało przeżyć, lecz przez szok nie był w stanie ani podać liczby napastników, ani żadnego opisać.
W 1988 roku morderstwa ustały, tylko po to by po rocznej przerwie pojawiły się kolejne – tym razem w Kalkucie. Sprawca (albo sprawcy) potrzebowali 6 miesięcy by uśmiercić kolejnych 12 bezdomnych, oczywiście w ten sam nietuzinkowy sposób. Ten sam sprawca (sprawcy?) co w Bombaju czy chory naśladowca? Chyba nie muszę powtarzać tej samej śpiewki o problemach z identyfikacją ofiar, braku świadków (albo być może niechęci świadków do mówienia, bo w Indyjskim systemie kastowym bezdomni są na samiuteńkim dole, co niekoniecznie musi się wiązać z tym, że ktoś o nich dba).

Sprawa ucichła do 2008 roku, kiedy to w mieście Guwahati, ktoś zaczął mordować bezdomnych w ten akurat sposób. Tutaj jednak, hm, killstreak liczył „zaledwie” 7 ofiar, gdyż udało się dorwać sprawcę. A był nim mający 22 lata Krishna Timung, narkoman cierpiący na urojenia.
Co bardziej spostrzegawczy z was zauważą pewną nieprawidłowość. Timung w chwili aresztowania miał 22 lata, co oznacza, że gdy doszło do morderstw w Bombaju miał ledwo 2 lata. Z tego płynie prosty wniosek, że był naśladowcą naszego „kamieniarza” z lat ’80, a jego nie udało się już złapać.

Jeszcze raz to podkreślę. Dzisiejsza historia nie jest aż tak pewna, więc potraktuje ją jako ciekawostkę, albo miejską legendę. No ten, to do następnego ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#ciekaweciekawe #ciekawostki #morderstwa #indie #harekrishna
  • 13