Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Jeśli dla analfabetów za długie to czarnolistujcie #vireenocturne , jeśli kogoś interesują poprzednie wpisy to niech szuka po tym tagu, jeśli ktoś ma wątpliwości to niech się nimi podzieli, żebym mógł mieć je w dupie. Taguję #zwiazki #logikaniebieskichpaskow #logikarozowychpaskow Tych, którzy prosili o wołanie wcześniej zawołam później.

Trochę czasu minęło od mojego ostatniego wpisu z vireenocturne , ale ponownie pochłonęło mnie kilka spraw. Przede wszystkim spełniłem jedno ze swoich marzeń i kupiłem sobie jednoślad. Uderzyłem od razu w dużą pojemność, bo nie zgadzam się z poglądem, że trzeba zaczynać od 125cm (to przecież żałosne). Przy okazji moja nowa zabawka zbiegła się z kolejną historią, która mimo wszystko nadal trwa, jest dość skomplikowana i trochę mnie zmieniła. Jestem ciekaw waszych odczuć.

Jakiś czas temu moi przyjaciele namówili mnie bym wpadł w ich strony na hardparty z okazji jakichś łączonych urodzin. Nie miałem żadnych planów i dawno nie byłem w tamtych stronach, a była to świetna okazja na kolejną przejażdżkę więc zgodziłem się od razu. Wieczorkiem klepnąłem sobie jeszcze apartament i byłem gotów. Swoją drogą rozbija mnie, że hotele kosztują nie raz 2x tyle co cały wypasiony apartament. Niecałe dwie stówki, a ja mam w centrum idealną metę. Plan był dość prosty, najpierw domówka, potem lecimy na kluby (a w tej niedocenianej miejscowości jest jeden z najlepszych i najbardziej znanych). Druga opcja oczywiście odpowiadała mi mniej. To nie do końca mój klimat, ani moja muzyka, ale jak wiecie potrafię się dopasować do sytuacji więc nie marudzę. Nastawiam się od razu pozytywnie wmawiając sobie, że to interesujące doświadczenie i muszę sprawdzić jak sobie poradzę.

Złożyło się tak, że trafiłem z moim podejrzeniem i poszliśmy do Tego konkretnego klubu. Duży, budynek, chyba miał kilka poziomów, my wybraliśmy największą salę i nawet ktoś wcześniej zarezerwował box. Z ogromnych systemów dźwiękowych oczywiście wbijał nas w ziemię jakiś modny house. Podzieliliśmy się na tańczących i trzeźwych. Ci pierwsi zeszli w tłum, pozostali próbowali naprawiać swój błąd koszmarnie drogim alkoholem w boxie. Byłem w obu grupach. W sensie tańczący i pijący koszmarnie drogi alkohol. Błagam, kto normalny tańczy na trzeźwo do house? Rzadko bywam w tak dużych klubach, więc nie miałem z początku pojęcia jakie panują tu zasady, ofkors alko trochę wygładza takie ostre kanty zawahań więc uczyłem się głównie empirycznie. Otóż podrygiwując sobie wesoło pojawiły się przede mną jakieś dwie dziewczyny. Panował ścisk, potężne basy ściskające płuca, zapach dymu (tego sztucznego) i te dziwne uczucie, które wmawia wszystkim, że są jakąś jedną całością, łączenie emocji w tańcu i dzielenie się tą przestrzenią. Przybliżyłem się lekko do dziewczyny przede mną, nie widziałem jej twarzy, ona mojej też, ale co raz bardziej czułem jej rozgrzane ciało. Po którymś kawałku tańczyliśmy już razem, ani razu nie widząc swoich twarzy. (Tu zabawna anegdotka. Gdy byliśmy już na tyle blisko, że trzymałem dłonie na jej udach widziałem jak spojrzała w stronę koleżanki, po czym koleżanka na mnie, z powrotem na nią i kiwnęła głową akceptując najwyraźniej moją urodę XD) Potem było przyjemniej, mniej blokad w tańcu. Nie były to jakieś obleśne obściskiwanie się, ale hymmm... Było to uczucie rozniecające pewien niedosyt i jakieś mroczne chochliki w głowie. Nie wiem jak długo tak się bawiliśmy, godzinę, dwie, nie wiem ale w pewnym momencie dziewczyny, niczym jakieś postindustrialne kopciuszki, ulotniły się. Przyjąłem to do zasad. Nigdy nic zobowiązującego. Nie wolno się też żegnać. Nie wiedzieliśmy jak wyglądamy więc nikt nie będzie tęsknił. Czyżby twarz i mimika była tak bardzo odpowiedzialna za tęsknotę? Wróciłem do przyjaciół na kilka głębszych i znów na parkiet. Nie bawiliśmy się wspólnie, choć każdy mniej więcej widział chociaż jedną znajomą osobę. (Btw, mieliśmy wspólną konfę więc gdyby ktoś chciał się zmyć to po prostu dawał znać). Było późno, nie patrzyłem na zegarek, ale przecież w ogóle późno już przyszliśmy. Tańczyłem przez chwilę sam, po czym stwierdziłem, że mój niedosyt nie pozwala mi od tak wszystkiego zostawić. Znając już jakieś podstawy, spróbowałem trochę logiki. Znalazłem grupkę dziewczyn, które sobie tańczyły razem i postanowiłem tym razem zagaić. Stwierdziłem, że i tak nie będę na nią patrzył więc wybrałem taką w miarę. Pomyślałem, że brzydka by się zgodziła, ale co to za przyjemność, ładna pewnie nie jest tu sama, a średnia będzie mi wdzięczna, że się zainteresowałem. Zagajam więc w tańcu, aranżując delikatnie nasze "spotkanie", by nie wyjść na #!$%@?, który lazł całą drogę przez tłum specjalnie do niej. Odmówiła. Aha. Okej. Czyli zasada jest jedna. Nie pytać. Tu się tańczy, nie rozmawia. Wiem co pewnie myślicie, ale to nie tak, że musiałem mieć jakąkolwiek ofiarę. Po prostu zaciekawiła mnie ta grupa i te zasady, chciałem sprawdzić, czy potrafię się dostosować. Tym razem celowałem już w takie, które wyglądały (przynajmniej z tyłu) na ładne. Mówi się, że ładne dziewczyny lepiej podrywać, bo są już przyzwyczajone i też potrafią dostrzec w tobie więcej. Brzydkie myślą, że potrzebują przystojnych, bo pamiętają, że ładne miały, a ładne często wolą w miarę przystojnych, za to... No z tym czymś, jeden #!$%@? czy masz dużo szmalu, ładne oczy, czy poczucie humoru. (Uogólnień nie rozwijam). Ah, wymyśliłem sobie, że musi być z koleżanką, żeby znów ta dała jej znać, że ze mną wszystko gra, gdyby nie miała ochoty się odwracać.

Moją uwagę przykuła wysoka, szczupła blondynka w ładnej czerwonej sukience. Na tle dziwnie skąpo i wyzywająco ubranych dziewczyn wyglądała jak jakaś piękna pomyłka w mozaice hedonizmu. Podbijam więc do kolegi, który ze swą dziewczyną tańczył niedaleko niej, zbijam piąteczki i odbijam w okolice czerwonej. Nie potrafię teraz przypomnieć sobie, jak to się stało, że zaczęliśmy tańczyć. Znów tak samo, nie patrząc na swoje twarze. Po raz kolejny jednak spodobało mi się to uczucie braku blokad. Delikatne zbliżanie się, od niewinnego dotyku po wypełnienie swojego świata jej zapachem, od delikatnego poczucia swoich ciał, po bezkompromisowy dotyk. Trochę traciła rytm. Zabawne. Kiedy byliśmy już zupełnie blisko, powiedziałem jej, by złapała mnie za dłonie, które miałem na jej biodrach. Po raz kolejny było to dla mnie postawieniem jakiejś flagi zwycięzcy na evereście emocjonalnej dominacji. Wiem. Słabe, a jednak mi się podobało. To było jak akceptacja tej bliskości i wiedziałem, że na nią te emocje mogą działać bardziej, przecież praktycznie ja teraz otaczałem. W tym momencie ona z kolei odwróciła się do mnie i zadała mi #!$%@? trudne pytanie. "Ile masz lat?" Dopiero teraz do mnie dotarło, że przekrój wiekowy tu to szesnaście do trzydzieści wzwyż. "Dwadzieścia cztery". "O jesteś starszy ode mnie o siedem lat". Teraz to ja straciłem rytm. I chęci do tańca. I do oddychania. Miałem ochotę się napić. Przecież to... w najlepszym przypadku licealistka. Urocza, ładna, wyrośnięta... Ale do cholery! Poza tym, mogła kłamać. Patrzyłem na nią i nie mogłem jej ocenić. Zwyczajnie się nie dało. Ładnie ubrana, serio wyrośnięta ifyouknowwhatimean, z ładnym makijażem. No dałbym jej spokojnie między dwadzieścia, a dwadzieścia sześć. Stwierdziłem, że jest niepełnoletnia i czas się ewakuować. Do chaty i tak bym jej nie zaciągnął. Skończyłem piosenkę i powiedziałem, że niestety muszę uciekać i że na pożegnanie za taniec oczekuję buziaka w policzek (Normalnie oczekiwałem nie w policzek, ale teraz to #!$%@?ę). Chwilę się wahała ale pożegnała się ładnie i już na odchodnym smutna zapytała czy to przez jej wiek. Co za koszmarne pytanie. Jakbym powiedział, że tak, to byłoby to zgodne z prawdą, ale też sugestywne, że ten niewinny taniec, to nie wszystko z atrakcji, jakie miała zaplanowane na wieczór, jeśli powiem, że nie, to skłamię i resztę wieczoru będę się denerwował i nudził. Emocje u mnie są jak narkotyk, ich odcięcie wiąże się z zespołem odstawienia. Dziwne? Ponieważ widzieliśmy się pierwszy i ostatni raz, to postanowiłem jednak być szczery, zwłaszcza, że to drobnostka.

Posiedziałem jeszcze chwilę ze znajomymi przy kolejnej flaszce za miliony szekli i stwierdziliśmy, że się zwijamy na afterparty. Ostatni dziki pląs na parkiecie i rura pić dalej. Cóż to za przypadek, że ta Czerwona Siedemnaście znów musiała kręcić się obok mnie. Przeżyłem wtedy dziwny rollercoaster uczuć, zrobiło mi się zimno i gorąco na raz. Stwierdziłem, że wbijam się w to, choćby nie wiem co. Niech stracę. Tym razem tańczyliśmy naszymi bardziej reprezentatywnymi stronami do siebie. Przeżyłem wtedy dość dziwny dialog, który narodził się z mojej skrajnie paskudnej myśli. "Jesteś tu sama?", "Jeszcze nie...". CO TO ZA ODPOWIEDŹ?! "A możesz?" CO TO ZA PYTANIE?! "Może..." Okej, wiem, że sprawa jest skrajnie wygrana. Nie wiem w jakim ona jest stanie. W tańcu trochę gubi rytm, ale oczy zdają się być trzeźwe, źrenice normalne, nie brała cuksów. Jestem okropnie bezpośredni, tym bardziej im bardziej wygrywam. Więc mówię, żeby się pożegnała i żeby poszła ze mną, pokazałem jej rozrzuconych przyjaciół (włącznie z tymi wiszącymi na barierkach jako obserwatorzy). Widziałem, że na widok par jej oczy trochę zmieniły wyraz. Dodałem, że planujemy afterparty i prawdopodobnie skończymy nad ranem i jeśli może to ją odprowadzę do domu. Denerwowała mnie myśl, że pewnie będzie musiała zadzwonić do rodziców. (Co za #!$%@? akcja). Powiedziała mi, że jej koleżanka ma urodziny i z tej okazji przyszły tu i że pogada z nią, i za chwilę wróci, ale że pewnie będzie musiała za godzinę-dwie wrócić do niej, powiedziałem ponownie, że ją odprowadzę.

Kręciliśmy się po knajpkach i klubach w centrum, aż zaczęli je zamykać. Było doskonale, okazało się, że dziewczyna praktycznie jest trzeźwa, tylko nie lubi takiej muzyki i nie potrafi do niej tańczyć, była prześliczna, nie wiem, czy spotkałem tak piękną dziewczynę w jej wieku. Blondynka, niebieskie oczy, dołeczki przy uśmiechu, do tego całkiem zgrabna i co najważniejsze bardzo inteligentna i... normalna. Nie wiem jak udało mi się dorwać taki ideał w tak paskudnych warunkach. Przez całe życie sądziłem, że w takich miejscach dostać można tylko #!$%@? albo rzeżączkę. Zostawiam to. Po prostu było miło, śmialiśmy się, rozmawialiśmy, piliśmy dziwne drinki i czasem tańczyliśmy. Póki nas nie wypraszali wszystkich. Gdzieś pośród tego wszystkiego padło niestety "Chyba muszę już iść". Czekałem na to. Plan był przecież gotowy. Tak kierowałem grupę, byśmy byli blisko mojego apartamentu. Obwieściłem więc wszem i wobec, że jest już późno i Czerwona Siedemnaście musi iść do domu, a ja obiecałem ją odprowadzić. Grupa (już trochę przerzedzona), zdawała się ją lubić więc pożegnaliśmy się, a ja jeszcze rzuciłem na szybko, że wezmę jakąś bluzę dla mnie i dla niej, bo chłodno już, a mam tu apartament wynajęty. Teraz zagranie, którego byłem najbardziej ciekaw. Przechodzimy przez bramę na tyły, do drzwi na schody, do których mam klucz. Obok drzwi stoi moje moto. Czarna bestyjka, na szczęście zaparkowałem przodem do ściany, bo ta lampa to tylko straszy w suzuki. Słyszę ciche i urwane "Ło.". Po czym żartuję "Zostań na noc to cię odwiozę". #!$%@?, że nie mam dla niej kasku, przecież nie zostanie. A jak zostanie to nie będę chciał jej wozić. Widzę w jej twarzy zmarszczki niedowierzania. Nic nie szkodzi, sprzynt porozrzucałem po całym przedpokoju, jak nie potknie się o kask, czy buty to pomyślę, że mam na chacie zjawę. Potyka się o buty. (Więc teraz musi być pewna, że bestyjka jest moja).

Tak naprawdę wdrażamy realizację swych pragnień już w przedpokoju nie ściągając nawet butów. Przez chwilę wystraszyłem się, że faktycznie będę musiał ją odwieźć nie mając kasku, ale ostatecznie, gdy było już jasno, kazała się odprowadzić. Eh, nie ma to jak porządna dziewczyna.

Tak po prawdzie to ta historia to dopiero początek. Dałem jej swój numer, mówiąc szczerze, że jestem zainteresowany dalszą realizacją pragnień i jeśli ma tylko ochotę to niech zadzwoni. (Ah ten dreszczyk emocji, ta delikatna niepewność!). Zadzwoniła już następnego dnia. Poprosiła bym wpadł jeszcze raz pod mieszkanie tej koleżanki się pożegnać. Gówno tam, jak by się chciała pożegnać to by nie pisała. Dobrze to wiem. Chciała mieć tylko jakąś pewność. Podjechałem wiec. Zabawnie poruszały się firanki w co najmniej czterech oknach kiedy sobie grzecznie czekałem z odpalonym silnikiem. Czerwona Siedemnaście nie kazała długo na siebie czekać. Wyglądała już zupełnie inaczej, choć nadal na o wiele starszą i nadal skrajnie uroczo. Powiedziała mi, że tak naprawdę to nie chciała się pożegnać, tylko zobaczyć czy nie kłamałem i wymusić na mnie kolejne spotkanie.

Aktualnie sprawa wygląda tak, że spotykam się z przepiękną siedemnastką, która mieszka jakieś dwie godziny drogi ode mnie i która okazała się okropnie podobna w wielu kwestiach do mnie. Postanowiłem być wobec niej zupełnie szczery. Wykorzystuję skrajnie swoją pozycję starszego, a ona zdaje się rozumieć to i nawet jeszcze wykorzystywać. Uwielbiamy grać jej przyjaciołom na nosach. Spróbujcie wyobrazić sobie jej dumę wypisaną na twarzy kiedy przyjeżdżamy do jej koleżanek na spotkania. (Tak, kupiłem jej już kask, kurtkę i rękawice, na spodnie niestety poczeka). Jestem zafascynowany jej lekkim podejściem do życia. Jest jak wiatr. Potrafi tańczyć bez muzyki (choć zdaje się nadal gubić rytm), żartować ze wszystkiego, zaczęła czytać nawet moje książki. Ma doskonały instynkt społeczny i wyczucie. Spędzamy ze sobą dużo czasu, ona ma wakacje, ja pracuję często z jej miasta. Podróżujemy razem, obiecałem nawet, że zabiorę ją gdzieś gdzie będzie chciała, jak tylko skończy osiemnaście lat. Nigdy nie miałem tak wiele uciechy i zabawy ze spotykania się z kimś. Czasem jesteśmy jak Bonnie i Clyde na jakich ta mieścina zasługuje. Robimy sobie konkursy w knajpach, komu postawią drinka najpierw (i wszystkie chwyty dozwolone). BTW, nie zdajecie sobie sprawy jak rzadko kobiety odmawiają gdy mężczyzna zaskakuje je pytaniem "Czy postawisz mi drinka" - ale polecam celować w starsze ( ͡ ͜ʖ ͡), Wdrapujemy się na dachy (mamy kilka ulubionych miejsc), głośno jeździmy i jak ktoś trąbi to Czerwona ładnie potrafi ich przeprosić zmieniając lekko pozycję...

Podobają mi się nasze niebanalne rozmowy, są w niej całe pokłady pierwotnego zła. Jest doskonała w bawieniu się emocjami i uczuciami innych. Podoba mi się też jej szczerość, lubimy sobie szczerością czasem wbijać szpilki, jakbyśmy oboje byli takimi skrajnymi emocjonalnymi wampirami. Nasze wykorzystywanie siebie nawzajem, te zależności i perspektywy... Czekamy na jej szkołę, Chcemy pobawić się trochę poukładanym systemem, zobaczyć jak świat zareaguje na nasze ekspansywne charaktery.

Pokochałbym ją gdybym wiedział jak.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie - bogata oferta przez cały rok
  • 9
@ziomek1602: Koleś spotkał niewiastę 17lvl w klubie, z którą tańczył ocierańce itd. Zgarnął ją na chatę ale nie podymał. "Zakochał się" (ckliwe pieprzenie) bo mają wiele wspólnego i mimo, że leciała z nim na luzie w tańce ocierańce i przelizała się pierwszej nocy uważa ją za "normalną, inteligentną i porządną". Takie trochę "patrzcie jaki jestem fajny i jak imponuję siksom co świata nie widziały" bez żadnej realnej treści czy wartości dodanej
w wieku 17 lat tez mialam starszego faceta i szybko sie to rozpadlo. Ta dziewczyna ma mature i studia przed soba, wszystko sie jej jeszcze zmieni. 17 latki sa naturalne i romantyczne i imponuja im starsi faceci, ale w koncu dorastaja.