Wpis z mikrobloga

Nienawidzę tych starych, niedoinformowanych, niemiłych bab w sekretariatach. Byłam dzisiaj składać papiery na zaoczne studia mgr, związane z językiem X. W zasadach rekrutacji jak byk napisane jest, że o przyjęciu decyduje konkurs dyplomów i rozmowa kwalifikacyjna w języku X. Przychodzę do sekretariatu, dokumenty przyjmuje ode mnie typowa Grażyna
Grażyna: Ale Pani skończyła studia w innym języku, gdzie jest certyfikat potwierdzający znajomość języka X?
Ja: Jaki certyfikat? Przecież w zasadach rekrutacji napisane jest, że nie potrzeba żadnego certyfikatu, tylko zostanie przeprowadzona rozmowa kwalifikacyjna.
Grażyna: HURR DURR ale certyfikat trza mieć! Wszyscy majo! Albo dyplom z języka X, to jest kontynuacja studiów!
Po czym zaczęła zwracać się do drugiej babki, kompletnie mnie ignorując, że jak to, że to na pewno trzeba certyfikat, że jak ona sobie wyobraża zaczynanie studiów "z językiem od zera", że nie ma poziomu, że nie da rady. Próbuję przerwać jej wywód, że nie mam zamiaru zaczynać studiów z językiem od zera, tylko nie mam papierka, ale przecież podchodzę do rozmowy, która powinna zweryfikować mój poziom i że o czym w ogóle rozmawiamy, na stronie jest wyraźnie napisane, że w przypadku studiów zaocznych certyfikat nie jest wymagany, tylko w przypadku studiów dziennych. Grażyna się zaperzyła i powiedziała, że nie przyjmie ode mnie dokumentów, "bo ona nie wie" (a specjalnie zwalniałam się z pracy, żeby pójść i tam to ustrojstwo zanieść). Na szczęście druga babka wzięła ode mnie papiery i powiedziała, że się jeszcze dopyta dla pewności. Teoretycznie jedna z lepszych uczelni w kraju. Dramat.
#zalesie #polskieuczelnie #studia