Wpis z mikrobloga

Jest wena, to trzeba ją wykorzystać. Tak jak wspomniałem wcześniej, mój ówczesny #rozowypasek Pierwsza Polka, kilka lat temu, po 7 latach wspólnego płacenia rachunków, rzucił do mnie pewnego lipcowego popołudnia tekst standard: to koniec, wyprowadzam się. Z racji tego, że była to pierwszy poważny #zwiazek , tym samym zaliczyłem pierwsze w życiu #rozstanie
Oczywiście w to nie wierzyłem, a kiedy już moja Pierwsza Polka zabrała z mieszkania ostatnie swoje rzeczy, przyszedł szok i panika. Tak między nami, to PP miała absolutną rację kończąc ten związek. Zdecydowanie przechodzony i bez jakichkolwiek perspektyw. Przyzwyczajenie, a nie miłość. Jej nigdy nie było. Ale mogę to przyznać teraz, po kilku latach. I telepatycznie PP pozdrowić. Wtedy zareagowałem, tak jak (wiem to dopiero teraz, raz z doświadczenia, dwa z przeczytanych mądrych zdań) absolutnie zachować się nie powinienem. No to jedziemy z #przegryw em: płacz, błagania, szantaż spamowanie smsami, szpiegowanie na fb, wyczekiwanie pod pracą, aranżowanie "przypadkowych" spotkań na mieście...a w nocy znów histeria, przeglądanie do wymiotów wspólnych zdjęć...znasz to? :) no kurna, koszmar! Wraz z odejściem PP, znacznie obniżył mi się poziom życia. Wyprzedzę komentarze: nie, nie byłem zaradnym silnym facetem. Byłem zwykłą piz*ą. Z początku zacząłem żreć jakieś gó*na...zupki chińskie, pulpety w sosie pomidorowym, jakieś mrożone pizze...no syf gastronomiczny, który potęgował syf ogólny. Niemniej jednak, problemem największym był nadmiar wolnego czasu w pustej chacie. Oczywiście, można mówić "znajdź sobie jakieś hobby", "zajmij się czymś"...wszystko prawda, ale tak na początku (kto przechodził ten wie) nie masz sił, żeby iść się umyć. No i cóż, nadmiar wolnego czasu, cóż można z nim zatem zrobić? Zapić! Dawaj, piwko. Potem dwa. Potem ćwiarteczkę. A na końcu Borewicz Ciebie nie rusza i czasu nie pożera. Zawsze lubiłem wypić hobbystycznie, towarzysko. Od momentu, o którym teraz piszę picie było sposobem na przeczekanie wieczoru. Żeby szybciej świtało i można było spróbować "iść do ludzi", czyli do pracy. Swoją drogą w pracy, praktycznie same #kobiety , zaraz zorientowały się co jest grane. "Jezuuuu, jak Ty wyglądasz?" Docelowo skończyło się tym, że szef tolerował to, że przychodzę lekko wstawiony nawet: "byleby robota była dobrze zrobiona, jak musisz to musisz". Nie wiem czy zrobił mi przysługę, czy krzywdę. I tak go lubię. No do repertuaru mojego syfu, dodałem pozycję jakże obowiązkową: serwisy randkowe z wiodącym #badoo ( #tinder jeszcze wtedy chyba nie istniał). No i co? No i po miesiącu miałem już nową miłość życia heh. Dziś wiem, że to się nazywa "pocieszanką" lub " klinem". Zaraz wyjazd pod palmy, szaleństwa, wspólne wieczory, wszystko oczywiście na siłę...po dwóch miesiącach nic do niej nie czułem, prócz rosnącego upodlenia. Nie bierz nigdy pocieszanki. Nigdy. No ale z poszukiwania rozpaczliwego dziewczyny nie zrezygnowałem. #desperacja ogromnego przegrywa. Mnóstwo randek, mnóstwo kawek i jak ktoś pisze, że te serwisy randkowe to w 90% szlam, to ja się zgadzam i oburącz podpisuję. Równolegle, rozwijałem "znajomości" realne. Przez moje mieszkanie przewijało się mnóstwo dawno niewidzianych kolegów, zawsze chętnych do strzelenia po małym. Potem, ku mojemu zdziwieniu, zaczęli u mnie nocować jacyś Ukraińcy, swoją drogą spoko goście, ale jacyś tacy w dresach, z tatuażami, bez pełnej klawiatury. Miałem wy*ebane na wszystko. Zaczęły się imprezy. Ja, #facet , który wcześniej w zasadzie nie bywał na mieście, teraz był królem parkietu od piątku do wczesnej niedzieli. Czyste szaleństwo. Przypadkowy seks? Dlaczego nie? W zasadzie, w tym okresie który trwał ponad dwa lata, nie spróbowałem tylko prostytutek. Jakoś mnie ta opcja nie bawiła. Wszystko inne było. Okres czarny. Okres zły. Okres, który skrzywił mnie jeszcze bardziej i który dał mi pretekst do tego, że stałem się jeszcze większym egoistą. Liczyło się tylko to, żebym ja miał dobrze. No i tak sobie żyłem sam dla siebie. Z biegiem czasu otrząsnąłem się z PP. Poczułem, że nie myślę o niej negatywnie, że nie muszę sprawdzać na fb co tam ona robi itp. Ale wieczorki z "piwkiem" i imprezy zostały. Aż pewnej niedzieli, nie szukając nikogo, spotkałem przypadkowo Pierwszą Nie-Polkę, studentkę z b. ZSRR.
#zwiazki #alkoholizm #depresja #niebieskiepaski #pycha #gnicie
  • 13
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@trochezepsulem: dziękuję za odpowiedź. Jak już ktoś kiedyś Ci zasugerował, zmień styl pisania. A w zasadzie ten jeden zwyczaj wstawiania "-" w miejsca z dupy. Lub chociaż zrób odstęp.
Obserwuję i poczytam chętnie co było dalej :-)