Wpis z mikrobloga

#iiwojnaswiatowawkolorze

Chiński żołnierz ćwiczy w przerwie od walk, Szanghaj, sierpień 1937 r.

Zauważyłem znamienną rzecz - piszę o kolejnych bitwach wojny chińsko-japońskiej, ale dość często pojawia się pytanie ''czemu Chińczycy przegrywali''. Dlatego dzisiaj pokuszę się o wyjaśnienie podstaw, bo faktycznie - pisanie o bitwach nie oddaje całego obrazu. Dzisiaj będzie długo, bo temat jest ważny.

Żeby zrozumieć słabość Chin w II WŚ, trzeba cofnąć się o przynajmniej 40 lat, czyli do pierwszej wojny chińsko-japońskiej 1894-95. Japonia, która stosunkowo niewiele wcześniej otworzyła się na świat, wybrała prostą drogę do budowania potęgi i obrony własnej niezależności: atak na osłabionego sąsiada. Chiny zaś były idealnym przeciwnikiem. Od lat trawione wewnętrznymi sporami i wojnami, eksploatowane i grabione przez europejskie mocarstwa nie mogły się obronić przeciwko świetnie wyszkolonej, nowoczesnej armii japońskiej. Klęska Chin zachęciła inne potęgi europejski do grabienia Państwa Środka. W 1898 r. Niemcy szantażem wymusili dzierżawę Półwyspu Szantung z miastem Qingdao, w tym samym roku Rosja wymusiła przejęcie Port Artur, Francja - Kuangczouwan na południu, a Wlk. Brytania - Hongkong. Kryzys pogłębiło powstanie bokserów, brutalnie spacyfikowane przez europejski korpus ekspedycyjny w 1900 r., oraz wojna rosyjsko-japońska.

I WŚ nie zmieniła zbytnio sytuacji Chin. W 1915 r. Japonia wymusiła na Chinach prawo do budowania fabryk i kopalń na terenach chińskich. Co więcej, mimo, że Ententa obiecała Chinom zwrot niemieckich koncesji, w 1919 r. zostały one przekazane Japonii. Oburzone zdradą Chiny nie uznały Traktatu Wersalskiego. Co więcej, w tzw. ''Traktacie Czterech Potęg'' z 1921 r. Chiny potrzebowały zgody banków USA, Francji, Wlk. Brytanii i Japonii na uzyskanie pożyczek zagranicznych. Potęgi europejskie drenowały Chiny, łamiąc wszystkie wartości, w obronie których rzekomo później walczyli z Japończykami...

Należy też wspomnieć, że Chiny nie były jednolitym państwem. W 1915 r. doszło do rozpadu armii Chin na frakcje Anfu i Zhili, które toczyły ze sobą wojnę (do której dołączyła frakcja Fengtian i Guangxi), która trwała aż do 1929 r. Potem doszła jeszcze wojna domowa z komunistami i ogólne rozbicie dzielnicowe Chin. Ogółem - jeden wielki chaos.

Dopiero w 1930 roku rozpoczęto modernizację armii we współpracy z Niemcami. Niemcy okazali się być najbardziej wartościowym dla Chin sojusznikiem (bo reszta świata niezbyt była zainteresowana Chinami, licząc, że jeszcze słabsze Chiny staną się doskonałym rynkiem zbytu i kolonią europejskich mocarstw), ale ambitne plany utworzenia 80 dywizji elitarnych, opartych o wzorce Wehrmachtu pokrzyżował wybuch wojny z Japonią.

W praktyce Chiny w 1937 roku dysponowały zaledwie ośmioma regularnymi dywizjami piechoty, wyszkolonymi na wzór niemiecki. Pisałem o nich kiedyś - i większość z nich wymiotła bitwa o Szanghaj w 1937 roku. Ponadto, Chiny posiadały jedną dywizję pancerno-motorową - była to 200. Dywizja, posiadająca włoskie tankietki i niemieckie samochody pancerne oraz - później - sowieckie czołgi.

Czym więc była reszta? Normalnie chińska dywizja piechoty miała siłę brygady i liczyła 4-5 tys. ludzi, przy czym uzbrojenia strzeleckiego starczyło dla połowy. Reszta miała się doposażać w trakcie walk, lub tworzyła korpusy samobójcze, uzbrojone w miecze (jak dadao na zdjęciu) i ładunki wybuchowe. Chińczycy mieli poważne braki w broni maszynowej i artylerii, nie wspominając o środkach transportu i czołgach. Co więcej, nawet dywizje ''niemieckie'' były słabsze od swoich japońskich odpowiedników, licząc 10 tys. ludzi i odpowiadając siłą dywizjom lekkim w innych państwach. Chińska dywizja składała się w teorii z dwóch brygad, a każda z trzech batalionów.

Chińczycy dysponowali uzbrojeniem z całego świata - produkowane w kraju chińskie kopie karabinów Mausera, stare karabiny zakupione w Japonii, skupowali czeskie, szwajcarskie, austriackie, francuskie, polskie, fińskie i belgijskie konstrukcje, później używali także amerykańskich i brytyjskich oraz sowieckich. Zaopatrzenie w amunicję było koszmarem logistycznym.

Żołnierze byli kiepsko szkoleni, bo brakowało zwyczajnie kadr - większość wyszkolonych oficerów, lub podoficerów albo zginęła w walce, albo przeszła na służbę do chińskiej armii, walczącej po stronie Japonii (armia Wanga Jingweia). W toku późniejszych działań w walce wręcz Chińczyków szkolili japońscy jeńcy, bo ci byli niezrównani w walkach na bagnety i starciach okopowych.

Zatem, mimo iż Armia Narodowo-Rewolucyjna (jak nazywały się siły Kuomintangu i komunistów) miała 4,3 mln żołnierzy w 515 dywizjach, to ich siła była dużo mniejsza niż japońskich armii w Chinach. Co gorsza, pobór do chińskich dywizji wyglądał jak łapanka (''poborowych'' ciągnięto skutych łańcuchami przez wiele kilometrów, głodzono, bito, a nawet zabijano) i pochłonął wiele ofiar (mieszkańcy Chin wspominali, że bali się jednakowo Japończyków, jak i swoich żołnierzy, bo ci kradli, mordowali, palili i gwałcili równie okrutnie jak agresorzy).
W wyniku ''poboru'' zginęło około trzech milionów Chińczyków. Podkreślmy to - trzech milionów.
Co więcej, tworzone były jednostki karne, których żołnierze byli kierowani do rozminowania nieoznakowanych pól minowych, albo samobójczych szturmów.

Japończycy zaś w dywizji mieli 20 tys. ludzi, dysponujących dużą brygadą piechoty, pułkiem artylerii i pułkiem kawalerii. Jednostki mogły być wsparte doraźnie batalionami pancernymi. W efekcie, Japończycy dysponując elastycznie dowodzonymi, niewielkimi siłami, potrafili rozbijać całe chińskie armie.

Co więcej, Chiny praktycznie nie otrzymywały ani zagranicznych pożyczek od USA i Wlk. Brytanii, ani zaopatrzenia Lend-Lease. Chiny były zresztą długo lekceważone na arenie międzynarodowej, bo mocarstwom nie zależało na powstrzymaniu Japonii, dopóki nie zagrażała ona ich własnym interesom. Należy tu jednak podkreślić, że walka w Chinach angażowała ponad połowę sił japońskiej armii, a Japończycy - mimo wielkich zwycięstw i kolejnych podbojów - nie zdołali rozbić sił chińskich do końca wojny. W interesie Aliantów było wspieranie Chin.

Widocznie tego nie zrozumieli...

Autor postu: II wojna światowa w kolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #zdjeciazwojny
Mleko_O - #iiwojnaswiatowawkolorze

Chiński żołnierz ćwiczy w przerwie od walk, Sza...

źródło: comment_r6lPGRHqhjH0YsNFY5HYOu7kh719O6c1.jpg

Pobierz
  • 25
@Mleko_O: Jestem w pracy, obiecuję że przeczytam później ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Napiszę tylko że strasznie zawiodłem się historią w szkole (Technikum), liczyłem chociaż na jedną lekcję historii przedstawiającą dzieje azjii itp... a tam nic ;| tyle że Japonia brała udział w II W.Ś. i chyba tyle, nic o wielkim murze, terakotowej armii itp itd no #!$%@? nic, muszę kiedyś w końcu znaleźć czas i coś pooglądać,
@Mleko_O: @IIWSwKolorze1939-45: W temacie wojny Japonii z Chinami polecam (tym co nie czytali) publikację J. Polit, Gorzki triumf. Wojna chińsko-japońska..., zwłaszcza rozbudowaną bibliografię. Można się oczywiście przyczepić, że autor w niewystarczającym stopniu wykorzystał źródła azjatyckie, a archiwalia to głównie brytyjska perspektywa, acz i tak jest to wartościowa pozycja na naszym rynku w tematyce jednak słabo u nas rozpoznanej i sprowadzająxej się w sumie do kilku haseł typu rzeź w Nankinie,
@Mleko_O Będzie coś jeszcze o wojnie w Chinach? Nie ukrywam, że ten temat jest bardzo interesujący, a zazwyczaj czas poświęca się wojnie w Europie ewentualnie między Japończykami, a Amerykanami. Tak czy inaczej propsuję, bo tekst bardzo ciekawy.