Wpis z mikrobloga

#chwalesie #zalesie #polska #izrael #warszawa #bmw #dobrowraca #dobrzyludzie #seba

Strzałeczka Miry i Mirabelki. Historia, która przydarzyła mi się w ciągu minionego weekendu przywróciła mi wiarę w ludzi.
Jechałem z ziomeczkami z Zielonej Góry do Warszawy autostradą A2 na mecz Polska vs Izrael. Wyjechaliśmy moim pełnoletnim BMW e46 z oszałamiaącym 130 konnym silnikiem, którego jak typowy seba butowałem niemiłosiernie. Autko na wysokości konina odmówiło posłuszeństwa, generalnie wybuchła chłodnica Xd, zagrzał się staruszek i mieliśmy problem. Po zjeździe na pobocze i otwarciu maski spod której unosił się dym oraz stwierdzeniu, że #!$%@? się tam znamy w gruncie rzeczy, zepchnęliśmy auto ok.100m do najbliższego zjazdu, gdzie pobocze było znacznie szersze. Do miasta było niedaleko więc chcąc ogarnąć temat szybko poszedłem z ziomkiem sprawdzić zjazd z A2 czy za zakrętem biegnie w górę czy w dół (był w górę),w międzyczasie zadzwonił kolega, który został przy furce i powiedział, że dwóch motocyklistów, którzy jeździli na crossach wzdłuż drogi podjechało od strony barierek i zaoferowali pomoc. Wymieniliśmy się numerami, chłopaki odjechali po auto żeby nas scholować (na lince, 300m na autostradzie ( ͡° ͜ʖ ͡°)). Akcja była tak szybka, że szok. w 30 minut auto stało już na warsztacie, fakt, że w stodole ale był podnośnik hydrauliczny, a gość, który miał robić auto miał na sobie ogrodniczki BOSHA więc rokowania nie były takie złe. Byliśmy pełni nadzieji na cokolwiek. Części zamienne do mojego popularnego cipkowozu zostały załatwione w 30 minut, ale po ich wymianie i uzupełnieniu płynu wyszły kolejne usterki. Mechanik, który miał ksywkę SIWY powiedział, że auto jest uziemione do poniedziałku i wtedy będzie mógł go zrobić, a jak bedziemy wracać z meczu to zgarniemy furę i voila., chodziło o potrzebę zakupu nowej części ze sklepu. Pozostał problem transportu 4 osób do Warszawy. Wypożyczenie auta - drogo, blablacar - brak, PKP/PKS - w Warszawie bylibyśmy dopiero o 4 rano. Koleś, który podjechał do nas na crosie powiedział, że pożyczy nam swój samochód za flaszkę. Byliśmy w coraz cieższym szoku. W międzyczasie przez warsztat przewinęło się z 15 osób z wioski, wszyscy ciekawi, sympatyczni i rozmowni. W pewnym momencie zasnatawialismy się czy nie lepiej będzie z chłopakami zostać na ognisku przy wódce niż w Warszawie. Bardzo skromnie i pokornie podziękowaliśmy za tą propozycję bo była opcją najlepszą z najlepszych jakie mogły nam się trafić.

co było dalej, w telegraficznym skrócie:
1. Dojechaliśmy do Warszawy.
2. Zdąrzyliśmy na meloinferno
3. Obejrzeliśmy mecz Polska/Izrael!!
4. Siwemu nie udało się naprawić auta, temat był grubszy niż sądził, że może być.
5. Zawiozłem chłopaków do konina na pociąg pożyczonym autem
6. Zadzwoniłem po ojca żeby pomógł mi przytargać auto z konina.
7. Oddałem samochód właścicielowi.
8. Za części zapłaciłem normalną cenę, za robociznę Siwy praktycznie nic nie wziął, podejrzewam, ze był nawet stratny.
9. Holowałem auto 300 km przez 6h
10. Dojechałem do domu wyczerpany ale zadowolony.

Dalej nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo tamci goście nam pomogli i jak chcieli nam jeszcze pomóc.
Akcja rozgrywała się we wsi Janowice k.Konina.
  • 2
  • Odpowiedz