Wpis z mikrobloga

W podstawówce przypadkiem natrafiłem w bibliotece na malutką książkę, komiks o tao. Nie wiedziałem zupełnie o co chodzi, byłem katolikiem, nie znałem innych religii, systemów filozoficznych. Czytałem nie rozumiejąc prawie nic, ale mimo to było to jakieś wciągające i trochę, nie wiem.. magiczne. Zadzwonił dzwonek (przerwy były po 20 minut więc trochę przeczytałem), odłożyłem książkę. Miałem jeszcze po nią wrócić, ale jakoś się złożyło, że nie mogłem. Mimo to zapadała mi to mocno w pamięć, szczególnie że z dzieciństwa pamiętam bardzo mało, zwykle mniej niż rówieśnicy.
Zanim ponownie przeczytałem cokolwiek o tao minęło bardzo dużo czasu. Zdążyłem porzucić religię, być przez krótką chwilę wojującym ateistą, a po latach poczuć jak dużo potrzeba czasu, żeby pozbyć się z głowy tego co zaszczepia w nas religia. Pojawiła się depresja, trudno powiedzieć kiedy dokładnie, ale często myślę, że od liceum towarzyszyła mi przez większość czasu. Zawsze miałem jakiś pociąg do poznania "czegoś głębszego". Nie wiem jak to określić. Czułem, że jest coś więcej, jakaś tajemnica. Były małe próby z psychodelikami, myślałem że to jest "klucz", trochę się też naczytałem. Próby szybko się skończyły, bo niezbyt dobry stan emocjonalny, który zwykle mi towarzyszył nie współgra z takimi eksperymentami. Od pewnego momentu żyłem z ciągłym poczuciem, że wszystko jest źle. Gdzieś była zawsze mała nadzieja, że może coś się poprawi, może dlatego nigdy nie próbowałem odebrać sobie życia. W lepszych momentach, zdarzało mi się podejmować próby pomocy sobie, jakieś poradniki z youtuba, książki (wcześniej był psycholog, był prozac ale nie pomagało). W ten sposób trafiłem kiedyś na Alana Watsa. Na buddyzm zen, taoizm. Nie interesowała mnie zbytnio żadna otoczka, organizacje, klasztory, stroje, pozycje do medytacji. Interesował mnie przekaz, który trudno opowiedzieć, który trudno logicznie ująć, jednak udało mi się poczuć coś podobnego jak przy czytaniu tego malutkiego komiksu w podstawówce. Poczucie, że to jest coś ważnego. Tym razem mogłem sobie powiedzieć, że prawdopodobnie to jest To. To czego czułem, że potrzebuję a nie miałem pojęcia gdzie szukać. Nie jestem miłośnikiem poezji, jednak czytanie krótkich tekstów Tao Te Ching czy historyjek zen po prostu sprawia mi przyjemność. To jest jakby.. oczyszczające. I coś jeszcze. Poczucie, że to coś duchowego, mistycznego. Myślę, że potrzeba takich odczuć leży w naturze większości ludzi. Religia katolicka nigdy mi tego nie dała.
Powoli dotarło do mnie, nieszczęście nie może wynikać tylko z braku czegoś. Może wynikać z nadmiaru. Nie mówię tutaj o rzeczach czy pieniądzach. Mówię tu o przekonaniach, często bardzo prostych, na temat świata i siebie. Przekonaniach że jest się w jakiś dużej mierze odrębny, od wszechświata, od społeczeństwa. Że tylko świadoma, logiczna ścieżka myślowa prowadzi do dobrych decyzji. Przekonanie, że coś musi być zawsze obiektywnie dobre albo złe (stąd bierze się ocenianie wszystkiego, często w sposób nadmiernie krytyczny). Że można obiektywnie ocenić, że podjęło się złą decyzję i przez to później długo jej żałować. Że zawsze możesz być lepszy, tylko po prostu niewystarczająco się starasz. Życie sobie płynie i czasami trzeba pozwolić mu płynąć. Odpuścić, przestać próbować wszystko ogarnąć, a lepsze rzeczy zaczną "wydarzać się same". Brzmi trochę jak przestać żyć? Dla mnie to przestać żyć na siłę, przestać się okłamywać. Stać się lepszym człowiekiem, przez odpuszczenie neurotycznej potrzeby bycia lepszym człowiekiem.
Ostatnimi czasy coraz częściej mam poczucie, że jest dobrze, coraz lepiej.
#tao #taoizm #zen #psychologia #depresja
  • 13
@FarmaceutaAmator: no właśnie Ty twierdzisz, że on był nikim bo na starość zachorował na depresję i alkoholizm i to kasuje jego osiągnięcia, kilkadziesiąt książek, audycji, cały dorobek naukowy, przybliżenie zachodowi nauk wschodu. Każdy człowiek jest tylko człowiekiem, nie Bogiem i każdy ma słabości, a już zwlaszcza dziwi mnie, że szokuje kogoś, że filozofowie miewają kryzysy egzystencjalne.
@dioxyna: hahahaha :D ty serio nic nie kumasz :D Drogi nowicjuszu, ktoś kto ma czelność nauczać innych musi najpierw osiągnąć odpowiedni poziom, nawet początkujący na ścieżce duchowej nie stosują używek o zmianie partnerów nie wspominając. Prawdziwi mistrzowie duchowi udowodnili swoją wielkość swoim życiem, patrz Jezus, Ramana Maharishi, Budda i wielu innych. Nieudacznicy i hipokryci jak watts potrafili tylko pięknie gadać siedząc na fotelu, a gdy przyszło do praktyki to polegali w
@FarmaceutaAmator: to, że ktoś żyje jak chce, nie znaczy, że nie wnosi nic do świadomości i kultury światowej xD to Ty nie patrzysz na cały obraz tylko się #!$%@?, że ludzie są ludźmi. Wróć do innych filozofów którzy też jarali, ćpali i pili, a ich dorobek jest niekwestionowany. Watts na Boga się nigdy nie kierował
Wattsa osiągnięcia duchowe są równe zero, a gadać każdy potrafi


@FarmaceutaAmator: widocznie ja nie potrzebuję osiągnięć "duchowych". Cenię go za to że przystępnie przedstawiał obce mi idee (inaczej bym się tym nie zainteresował) i skłaniał do przemyślenie wielu rzeczy przez umiejetne gry słowne i porównania.
Wiesz chociaż przez jaki czas przed śmiercią był alkoholikiem, żeby przez ten pryzmat oceniać jego życie?
Potrafisz mi w prosty sposób wyjaśnić co znaczy twoim zdaniem
Pobierz psi-nos - > Wattsa osiągnięcia duchowe są równe zero, a gadać każdy potrafi

@Farma...
źródło: comment_gnfWsft6931FicXNS1OUFdXHGYqv7EaF.jpg
@psi-nos: stary no ja po prostu nie potrafię ci tak prostych rzeczy wyjaśnić. Bycie teoretykiem i gadanie to żadne wielkie osiągnięcie. Potrafisz chociaż doinformować się na temat wielkich istot jak Budda, Paramahansa Yogananda itd? Zestaw kogoś takiego z twoim Wattsem. W duchowości rozwija się przez praktykę np. medytacje (w prawdziwym tego słowa znaczeniu). Coś jeszcze ci łopatologicznie wytłumaczyć? Czego nie potrafisz zrozumieć, nie widzisz różnicy między prawdziwie oświeconymi istotami, a alkoholikiem
@psi-nos: nie dogadasz się z @FarmaceutaAmator: bo on dyskredytuje filozofa za to, że nie był jak Jezus czy Budda xD Freud wciągał kokę, Nietzsche opium, Huxley meskalinę i lsd to tylko mała część. Wszyscy zasługują na potępienie i spalenie ich dzieł? Dodam tylko, że sam Watts był świadomy swoich skłonności do przyjemności i określał sensualistą :) bynajmniej nie można go nazwać hipokrytą, bo filozofia była związana z jego wykształceniem i
W duchowości rozwija się przez praktykę np. medytacje (w prawdziwym tego słowa znaczeniu)


@FarmaceutaAmator: no chyba nie twierdzisz, że Watts nie medytował.
Raczej nie będę podejmował prób porównywania Wattsa, do ludzi żyjących w zupełnie innych czasach, których znamy jedynie z historii o wątpliwej wiarygodności (nie mówię że nieprawdziwych, ale podkoloryzowanych).
Paramahansa Yogananda nie znam, może się doinformuję.