Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania

Jestem 28letnim przegrywem zniszczonym przez Oskarków, Julki rodzinę i siebie

Byłem spokojnym i wychudzonym chłopakiem z ubogiej wiejskiej rodziny na szczęście bez gospodarki. Już w sumie w przedszkolu zaczęły się docinki i wyzwiska i długoletnie poniżanie
Jednak wujek nauczył mnie bić (korzystałem z tego do gimbazy, bo byłem później za chudy i drobniutki) i po podbiciu oka w 5tej klasie i uwagą się skończyły problemy. Aż do Gimnazjum i LO, jednak skupię się na LO bo odczuwałem to najbardziej.
W domu się nie przelewało, matka by dorobić wyjeżdżała przez 10 lat do Holandii a ja zostałem sam z braćmi młodszymi i ojcem, który ma wszystko gdzieś. Ja w stosunku do rodzeństwa miałem w zasadzie więcej obowiązków i wiele rzeczy mi było wolno miej. O skutkowało większą nieśmiałością do innych.
W wieku 10 lat spadło na mnie niańczenie braci, gotowanie, sprzątanie ogródki jak i dbanie o wszystko. Ojciec zarabiał tylko na siebie, wydawał na panienki i żył jak kawaler. matka przyjeżdżała tak na 3 tygodnie w roku Zarabiała na wykop domu z gminy, auto i remonty. Dodam że małżeństwo zakończyło się rozwodem. Mimo tego ojciec mieszka nadal z nami ale w innym pokoju.

Przez brak matki opuściłem się w nauce, z piątkowego ucznia stałem się średniakiem w 2LO nawet miałem 3 dopy, jednak nie było zagrożeń, itp id. Jednak największym problemem, był brak kolegów i koleżanek. Dzieci się nie chciały bawić ze mną a podstawówce i gimnazjum ignorowały albo dokuczały.
Po ukończeniu Gimbazy trafiłem do LO niby dobrego ale w mieście 10k były tylko 2 szkoły a jakieś ambicje miałem mimo niezbyt dobrych ocen. Jak trafiłem do klasy w pierwszym dniu nowej szkoły, miałem jakieś nadzieje że nie będzie ignorowany i wyśmiewany. Niestety z racji mojego marnego i dziecięcego wyglądu i nie modnych ciuchów. Miałem wtedy z 152cm a ważyłem z 40kg. Jeszcze miałem zrąbany dziecięcy głos. Jak się odzywałem to mój głos budził śmiech wśród innych i nawet poczucie politowania u nauczycielek. Parę typów z klasy z 5ich było i tworzyli paczką, od razu się zaczęło przypieprzać do mnie, że wsiur ze mnie i ,,kastrat". Nonstop były wyzwiska, kradzieże piórników, zeszytów itp itd a jak się postawiłem jednemu, dostałem takiego plaskuna na twarz przy całej klasie, że gwiazdki widziałem. Inne osoby się śmiały a dziewczyny się podśmiewywały i faworyzowały Oskarka, mówiąc jaki ty dzielny itp. Było mi tak przykro że wymyśliłem chorobę i przez tydzień się w szkole nie pokazywałem. Ojciec coś tam burknął i mówił a trudno. Komputer stał się moim przyjacielem i chyba jedyną rzeczą obok TV która mi sprawiała radość. Codziennie przesiadywałem od 15:30 do 23 z przerwami na obowiązki, jedzenie itp. Jeść za bardzo nie chciałem a uczyłem się tylko przed sprawdzianami i pisałem prace domowe na kolanie. Co skutkowało trójkami i dwójkami. Moi bracia zaczęli dorastać i zaczęli pyskować do mnie i zaczęli sprawiać problemy wychowawcze. Nawet też kopiowali wyzwiska ze szkoły do których chodzili parę lat po mnie.
W stylu ,,kastracie co na obiad?”
Jak to usłyszałem zacząłem płakać i wrzeszczeć, następnie wyrzuciłem prawie gotowy obiad do kosza. Jak zrobiłem herbatę to dosypałem soli zamiast cukru przez przypadek, wieczorem pociąłem im spodnie i bluzkę nożyczkami.
Okropny wtedy byłem ale miałem jeszcze jakąś przewagę nad nimi, mimo przeprosin stałem się chłodny i obojętny wobec nich, gotowałem tak raz na tydzień i jak nie chcieli jeść to groziłem że nie ugotuję już nic. Żalili się matce i ojcu ale mało pomogło. Ojciec coś tam kupował gotowanego ale ja nie jadłem. To chyba popsuło z nimi relacje na długi czas. Mieli kolegów, koleżanki, ojciec i matka milszy była a ja czułem się coraz bardziej samotny i coraz bardziej wciągnąłem się w gry komputerowe
Wymyślałem sobie choroby by siedzieć w domu i móc grać w gry, jednak niestety Internet miałem dopiero w 2009 roku czyli w klasie maturalnej i tak balansowałem powyżej progu nieklasyfikowania. Wychowawczyni coś się czepiała ale ojciec i tak na wywiadówki rzadko chodził i w sumie nic się nie działo. Na studniówkę i półmetek nie poszedłem bo nie miałem z kim, najpierw się pytałem sąsiadki ale miała kogoś innego, to szybko odpuściłem itp. Koledzy i koleżanki ze szkoły nadal mi dokuczali, jednak mniej się przejmowałem, odliczałem dni do końca tej szkoły. W ostatnim tygodniu licbazy przed maturą inny Oliwierek ukradł mi piórnik i robił bekę ze mną, Karynki tak samo/ Odebrałem ten piórnik i powiedziałem że ich nienawidzę i mam nadzieje że nie będziemy się spotykać. Tamci się śmiali a jedna Julka powiedziała że żadna strata bo jesteś brzydki i biedny. Znowu mi przykro było
Ale zacisnąłem żeby i dotrwałem do końca. Skończyłem LO ze super średnią 3,7 w sumie to sukces jak na mój niski zapał do nauki a maturę napisałem poza PL na 70-78% a Polak na 38%.
Zdałem na studia w mieście 120km od mojej wsi i to w innym kierunku niż poszli znajomi ze szkoły.
Dopiero podczas bardzo długich wakacji bardzo zacząłem odczuwać samotność, gry i Internet jakoś mi się zbrzydł. Chciałem mieć kumpli i koleżanki ale nie wiedziałem jak zacząć a nie chciałem nikogo z okolicy bo opinie miałem złą, pewnie na cały powiat. Podrosłem także i w wieku 18,5 roku miałem 176cm i 62kg.
Na studia się dostałem i miałem mieszkać w akademiku. Mimo obaw bardzo mi się spodobało, miałem kolegów, koleżanki nawet ruchanie się zdarzyło, dzięki stypendium z uczelni , miałem kasę na ciuchy, jedzenie i zrobiłem prawko. Że wygląd także się zmienił na plus. Z przegrywa w 2,5/10 zmieniłem się na 5,5-6/10. Było fajnie jedynie wakacje były smętne bo wracałem do siebie do domu a do pracy legalnej nie mogłem iść bo stypendium dla siebie i braci mógłbym stracić. Mimo tego studia są marne, nauki przyrodnicze w zasadzie poza fajnym czasem i papierkiem nic mi nie dały. Te niby piękne znajomości i przyjaźnie prysły jak bańka mydlana, po 2miesiącach od obrony to kontakt się urwał prawie ze wszystkimi i ograniczały się do co tam, I życzeń

Musiałem wrócić bo w domu się waliło, rozwód był, matka wyprowadziła a dom prawie się zamienił w melinę. Bracia byli na studiach i jakoś sobie radzili, jednak mieli dom gdzieś. Niestety na rynek pracy po kryzysie byłem totalnie nieprzygotowany, języki słabo, żadnego doświadczenie i w tym marnym mieście, byłbym max pracownikiem call center albo Biedry.

Przegryw wrócił i w sumie od połowy 2014 do 2019 pracowałem w sumie 2l,5 roku w tym rok na bieda stażu w ZUSIE i 15 miesięcy w Niemczech z tego 2na chorobowym z 3 miesiące na jakimś stażu z programu w księgowości.
Przez okres bezrobocia i mniejszej ilości pieniędzy całkowicie się zamknąłem, matki, ciotek wujków nie chciałem odwiedzać bo mi wstyd, poza dom rzadko wychodziłem. Spędzałem czas na grach i czaterii. Nie wiedziałem jak dalej mam postępować. Szukałem w dużych miastach ale wymogi wysokie a jak coś znalazłem to było w takim Wrocławiu czy Krakowie w pseudo #korposwiat za 1400-1500 i na lipna umowę. Wyszło tak że nie zadzwonili bo wyczuli że się waham. Dokuczanie ze strony się zaczęło że bracia, sąsiedzi i znajomi sobie radzą a ja nie. Znajomych ze szkoły na szczęście nie widziałem, parę razy się zdarzyło ze z nich na mieście szedł, to ja szybko na inna stronę ulicy albo wszedłem do sklepu lub skręciłem. Starałem się by o mnie mało kto wiedział co ze mną , dlatego nie miałem ani nk ani fb. Tak by mnie nie poznał i nie daj Bóg zagadał. Nie szukałem żadnej miłości bo czułem się gównem nie warty niczego.
Chyba późna wiosną 2016 najgorzej ze mną było, nawet myślałem żeby skończyć z sobą, Po 5 miesiącach bezrobociu. W tym dniu posprzątałem dom, wyplewiłem ogródek, wziąłem jakiś sznurek i pojechałem rowerem 10km do lasu w innej miejscowości.
Zajechałem tam i spacerowałem bez celu po lesie, zabrakło mi odwagi na ten czyn. Zajechałem do domu i z łózka nie chciało mi się wstawać przez dwa dni. Rodzina poza ojcem zaczęła się przejmować bo widzieli że coś się ze mną dzieje i minimalnie zaczęli mnie jakoś wspierać i współczuć. raczej jednak z powodu tego że wstyd przed innymi że syn sobie nie radzi a oni tak, jednak głównie gali ,,weź się w garść, bądź facetem"

Jesienią w 2016 znalazłem staż przez jakiś program z UP, było fajnie ale się skończyło i znowu byłem bez pracy aż do połowy 2017 do pracy na Saksy by dorobić sobie, bo nie miałem celu. Niestety nie było za różowo i wytrzymałem z 10 miesięcy a na umowie do jesieni 2018. W tym kilka miesięcy zasiłek transferowy z Niemiec do PL aż do maja. Tak mam kilkadziesiąt tys. dla siebie z oszczędności.

Teraz najważniejsza część tego mojego nudnego jak flaki z olejem bełkotu
Poczekałem te parę miesięcy na kurs języka poszedłem jednego i drugiego, samemu też coś się uczyłem. W domu się tez uspokoiło bracia wyjechali i robią jakieś kariery we Wro i Niemczech.
Postanowiłem spróbować coś zmienić w sobie i być może wyjechać, poszukałem pod koniec czerwca. Wysyłałem do różnych firm jakiś biur i korpo 120 km dalej w dużym mieście, by od czegoś zacząć po Był telefon i po krótkiej rozmowie zaprosili mnie na spotkanie. Był jakiś test matematyczny i tekst po angielsku. Napisałem go i pojechałem, ojca i mamę okłamałem że pojechałem sobie na jeden dzień na wycieczkę. Biuro było ładne i ten tak zwany open spece gdzie sporo biurek w wielkim pomieszczeniu i pracowników. Po paru dniach zadzwonił tel od nich że jakoś wypadłem i zapraszają mnie na kolejny etap rekrutacji. Byłem rozradowany i zadowolony że czeka mnie jakaś zmiana. Powiedziałem że jadę znowu na wycieczkę , zajeżdżam na miejsce Wchodzę na do tego biura, przechadzam się po tym wielkim pokoju do tego pokoju a tam, blisko tego pokoju na skraju korytarza siedzi przed biurkiem Oskarek oprawca, co mi plaskacza w Lo zaserwował i to chyba jako kierownik teamu czy jakoś tak. Nie było go wcześniej, być może na urlopie czy coś. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem a ja ledwo wydusiłem nieśmiałe cześć jak za czasu Licbazy.
Jak ja go zobaczyłem po tych 10latach to się zacząłem się pocić i trząść w ogóle o tej rozmowie nie myślałem, tylko o tym że jeszcze czeka mnie pasmo porażek tutaj. Wszedlem zestresowany do tego pokoju i na pytanie od rekruterki odpowiadałem zdawkowo
,,tak, ehe, no, chyba tak” a jak przyszło do rozmowy po angielsku w obcym języku wypaliłem że ta praca jednak nie dla mnie bo, mi jednak nie pasuje. I że złożyłem cv bo mi się nudziło. Rekruterka się dziwiła skąd ta zmiana nastawienia i co się dzieje. Tylko westchnąłem, powiedziałem dziękuje i że nie muszą oddzwaniać. W jej asyście poszedłem na dół, starając się za wszelką cene nie zaglądać w bok by nie patrzeć na tego Oskarka, który o był głośny i rozbawiony.
Poczułem się bardzo źle, nie dość że mało kto odpowiedział na te moje aplikacje to jeszcze ja odrzuciłem. Jestem pewien że wróciły by docinki i przezwiska, mimo jakieś tam mojej przemiany fizycznej, dbam miarę o wygląd i sylwetkę. Czuję się jak wychudzony przegryw w biednych ciuchach, którego można popychać. Czekałem z kilka godzin na ten pociąg do domu i myślałem tylko o tym co ten Oskarek napisał innym kolegom i koleżanki z klasy. Wróciłem i siedzę bez celu w domu, nawet z niego nie wychodząć.
Poczekam jeszcze do września i chyba pójdę do fabryki mebli albo stacji paliw do innego miasta 20km dalej.

Poza tymi studiami to reszta z tego 28 i 5 letniego żywota to pasmo porażek i beznadziei.
Tyle na mój temat, napisałem to po zobaczeniu tego mema poniżej

Tak, Oskarku u mnie kijowo jakbyś chciał wiedzieć ( ͡° ʖ̯ ͡°)

#przegryw #stulejacontent #bananoweoskarki #rozwojosobistyznormikami #tfwogf #chad #pracbaza #zalesie #gorzkiezale #feels #korposwiat

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
AnonimoweMirkoWyznania - #anonimowemirkowyznania 

Jestem 28letnim przegrywem zniszc...

źródło: comment_vXGF9vRJ1C5XdDAaQj5eC8XHLwF1gM7D.jpg

Pobierz
  • 24
Jestem 28letnim przegrywem zniszczonym przez Oskarków, Julki rodzinę i siebie


@AnonimoweMirkoWyznania: Jak Ty chodziłeś do tych szkół to archetypy Oskarków i Julek jeszcze nawet nie istniały idioto, bo są od rocznika mniej więcej 97/98 ale takie prawdziwe oskarki w 100% z krwi i kości to bardziej nawet od 99/00 xD
@Konkaki: Wziąć się wziął, ale typa gnębiły Seby i Karyny a nie Oskarki i Julki, bo ich wtedy zwyczajnie nie było. I #!$%@? z tym, że to pierwsze to biedniejsza wersja drugiego skoro mimo wszystko trochę się różnią. Seba to nie Oskarek a Karyna to nie Juleczka.
OP:

@nieocenzurowany88@Konkaki @Koloses, zawsze byli, tylko inaczej się zwali, u nas to tzw popularni, fajni lub banany, takie typowe towarzystwo poznałem dopiero w Lo bo przez 9lat szkoły chodziłem do podbazy i gimbazy we wsi, LO było w mieście powiatowym.
@CLIXU

@volodia @taktoto @Mlody_jeczmien, generalnie mało kto się odzywa ale też mało wysyłałem, po trudnych latach w szukaniu pracy tak 2dni w miesiącu coś wysyłam bo reszta, nie
@AnonimoweMirkoWyznania za dużo kalkulujesz. Życia nie da się skalkulować, za dużo zamiennych. Rozsyłaj CV. Pewien sukces już odniosłeś. Dobrze Ci szło. Wyszło jak wyszło z powodu pewnych okoliczności. Tak wyszło, mówi się trudno. A Ty możesz iść dalej, świat się nie kończy na tej firmie
@AnonimoweMirkoWyznania: Oskarek nic nie napisał koleżankom i kolegom z klasy, bo już z nimi nie utrzymuje kontaktu. Zresztą wyobrażasz sobie rozmowę w wieku 28 lat w stylu: "ej dzisiaj do roboty przyszedł ten przegryw co mu plaskacza #!$%@?łem w gimbazie" "hahahah lol no co ty hahaha". Bo ja nie. W sumie to w tym wieku osoby z klasy są już wyłacznie ciekawostką na zasadzie ano chodziliśmy sobie kiedyś do klasy, fajnie
@AnonimoweMirkoWyznania: Nawet mi się tego nie chce czytać. Weź sam odpowiedzialność za siebie a nie szukaj winnych wokół siebie. Jak już jesteś dorosły i miałeś zrobione studia to trzeba było się złapać pracy, coś wynająć i żyć w innym mieście. A na rodzine która cię nie szanuje i nie daje nic powinieneś mieć #!$%@?