Wpis z mikrobloga

Beneficjenci świadczeń socjalnych to jednak wiedzą, gdzie zadzwonić. ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Niedawno byłam świadkiem ciekawej sytuacji, gdzie jedna z pacjentek (Karyna po 30-tce z łaciną za pan brat) robiła wyrzuty w dyżurce. Że nie wie, jakie leki bierze. Że lekarz nie mówi o nowych wprowadzonych lekach, nie wyjaśnia. Jak pielęgniarki podały jej nazwy, to za głowę się złapała. I powiedziała, że lekarz jakiś tuman, bo daje jej leki starej generacji, które brała na samym początku leczenia i które źle na nią działały. Zaczęła wyzywać wszystkich lekarzy, za co biorą hajs, co to ma być za leczenie, nigdy jej tak nie wyleczą. Że w gabinetach nigdy lekarzy nie ma, a obchód, to jakaś kpina. Po rozmowie z ordynatorem wypisała się na własne żądanie.

I tutaj rozwija się najciekawsza część historii.
Na drugi dzień po śniadaniu do dyżurki przylatuje oddziałowa:
- Mamy kontrolę.( ͡º ͜ʖ͡º)
Co za popłoch powstał. Pielęgniarki zaczęły na szybko porządkować dokumentację. Salowe segregować i wymieniać worki. Na szybko przecierać podłogi. Ktoś stał na czatach, czy ktoś nie idzie. Na obchodzie był sam ordynator. Lekarze zestrsowani. Ale tacy do pacjenta przyjaźni i mili, jak nigdy przedtem. Wręcz do rany przyłóż. Ordynator potem komuś słodził na korytarzu, był taki przemiły.

W dyżurce ktoś potem się wygadał:
- To ta wczorajsza nas zgłosiła.( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)

Nie wiem, jak sprawa się zakończyła, ale ten dzień zapamiętam na długo. Jestem pod wrażeniem mocy sprawczych pani beneficjentki.( ͡° ͜ʖ ͡°)

#szpital #zdrowie #gownowpis #rozowepaski