Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Historia jest długa tl;dr jak żyje przegryw

Często przeglądam wykop i czytam szydzenie z przegrywów. Z ludzi którzy w większości nigdy nic złego nie zrobili. Jest to naprawdę okrutne. Jeśli chcecie to przytoczę wam swoją historię. Od najmłodszych lat konserwatywni rodzice wpajali mi "musisz się dobrze uczyć", "na alkohol i dziewczyny przyjdzie czas", "jak będziesz grzeczny to coś tam a jak nie będziesz to spotka Cię kara". Lata mijały a ja w wieku nastoletnim byłem potulny jak baranek, dni spędzałem na nauce i graniu w gry, oczywiście kolegów nie miałem. Gimnazjum skończyłem ze średnią 5.0. To dużo moim zdaniem, zwłaszcza, że nie była to byle jaka szkoła. Potem poszedłem do dobrego, może nawet jednego z najlepszych liceów w mieście. Z racji, że od gimnazjum byłem odsunięty od środowiska to w nowej szkole nie nawiązałem żadnych przyjaźni. Nie byłem prześladowany ani szykanowany, po prostu nikt się mną nie przejmował. Zawsze byłem sam na uboczu. Liceum minęło tak jak gimnazjum, szkoła, nauka, gry. Nie byłem na żadnej 18nastce, nikt mnie nie zaprosił. Pocieszeniem było że napisałem bardzo dobrze maturę dzięki czemu mogłem iść na studia, oczywiście w tym samym mieście, żebym jak mówili rodzice "nie wpadł w złe towarzystwo", przez co nie byłem na żadnej imprezie studenckiej. Nawet nie znałem tych ludzi z którymi studiowałem. Znowu sam, bez kolegów, jedynie rodzice którzy chcieli dla mnie dobrze. Myślałem, że już niedługo 5 bitych lat studiów i zacznie się życie, z pieniędzmi i dorosłością. O jak się myliłem, mimo skończonego magistra, dostałem się do pracy gdzie nie zarabiałem tyle co myślałem, żeby tego było mało to mój tata zmarł na zawał rok po tym jak podjąłem pierwszą pracę. Miałem plany na wyprowadzkę, nawet żyjąc ze skromnej pensji, ale nie mogłem tak zostawić matki, która od ust sobie odejmowała, żebym miał na te studia, żywili mnie przecież ponad 20 lat. Więc znowu, szkoła zamieniła się na pracę potem pomagałem w domu, czasem telewizja albo gry i tak w kółko. Trwało to kilka lat, w międzyczasie rozwija się u mnie depresja, punktem kulminacyjnym był moment kiedy umarła mi jeszcze mama, miałem wtedy 27 lat, niby byłem dorosły, ale nie wiedziałem jak sobie poradzę. Nie chodzi o to, że nie byłem samodzielny bo potrafiłem wszystko załatwić, w końcu musiałem się ogarnąć po śmierci taty, ale o to że już nie było ostatniej osoby którą kochałem i która kochała mnie. W tym momencie płaczę jak o tym piszę, ale to szczera prawda, że na pogrzebie nie było prawie nikogo, rodziny nie mieliśmy zbyt licznej, jedynie dalsza ciotka i wujek, którzy przyjechali bo musieli, bo tak wypadało, nie wydawali się zbytnio przejęci tym co się stało. Przyszła tylko jedna sąsiadka emerytka z mężem. Msza, potem niesienie trumny, grabarze, aż ciężko mi o tym pisać. Kiedy zmarł mi ojciec mama była przy mnie i lepiej to zniosłem, wiedziałem że jeszcze mamy siebie, że jakoś damy radę. To były najgorsze, najsmutniejsze chwile mojego życia. Nie wiem dlaczego tak to opisuje, pewnie dlatego, że poczułem się jakbym tylko ja żył na tym świecie. Każdy był już obcy. Było mi ciężko, mimo już lepiej płatnej pracy ( od pracy zaraz po studiach w międzyczasie awansowałem i dostałem podwyżkę) to miałem myśli samobójcze, depresje. Dostałem w spadku mieszkanie w dużym mieście, ale nie cieszyło mnie to wcale, każda rzecz przypomina mi nadal matkę. Poszedłem do psychiatry wypisał mi antydepresanty, brałem i nadal biorę je zgodnie z zaleceniami. Poszedłem też do psychoterapeuty który pomógł mi pogodzić się ze stratą. Teraz jest lepiej, ale nigdy, nawet nawet najgorszemu wrogowi nie życzę uczucia , kiedy przychodzę po wielu godzinach z pracy, otwieram kluczami drzwi i co słyszę? Nic, pustkę, nikt nie czeka, nikt się nie stęsknił, nikogo nie obchodzę. Gdybym umarł to w mieszkaniu znaleźli by mnie może po miesiącu jakby komornik wszedł po czynsz albo coś. To jest uczucie nie do opisania, bo nawet tutejsze przegrywu mają swoje nadopiekuńcze matki. Samotność to jest prawdziwa #!$%@?. Kiedy nie masz z kim pogadać, nawet się nie masz z kim pokłócić. To jest tak przykre, że chciałbym dać morał, szanujcie swoich rodziców, macie przynajmniej z kim pogadać, może ja miałem dobrych rodziców, ale kurczę zobaczycie co znaczy samotność jak ich zabraknie. I żyję dalej, antydepresanty, psycholog ( z nim rozmowa jest inna, to nie jest osoba która naprawdę chce cię słuchać, trzeba jej za to płacić, poza tym to nie to samo, nie ma tej rozmowy o wszystkim i o niczym, nie ma więzi itp.), praca ( biorę dużo nadgodzin, żeby jakoś zająć czas), potem komputer (już nawet gry mnie nie cieszą, raczej chodzę po internecie, często na mirko czytam jakim to jestem złym człowiekiem, złem tego świata).

Widzicie na pierwszy rzut oka "haha 29 lat a nigdy nie ruchał, patrzcie na przegrywa" a gdy się zagłębić bardziej to widać, że za każdym człowiekiem, stoi historia, jego wybory który doprowadziły do różnych sytuacji, ale tak musiało być, nikt nie zna przyszłości. Ja się z tym godzę, nie jest łatwo, ale postaram się.

Na koniec chciałbym powiedzieć tylko, że ta historia raczej niczego nie uczy, ot człowiek który nie zsocjalizował się z ludźmi i został sam, tak to prawda. Ale gdybym wiedział, że tak będzie to za przeproszeniem waliłbym studia, nauke i bawił się na imprezach, poznawał przyjaciół i dziewczyny ( nawet nie pamiętam ile lat temu z jakaś rozmawiałem ). Rodzice chcieli dla mnie dobrze, ja wziąłem ich słowa na poważnie i zostałem sam, bo według nich powinienem być dobry, miły, uczciwy i wykształcony, oraz mieć pieniądze, ale się nie przydaje w kontaktach z kobietami. Nie wyglądam jak chady, jestem zwykłym, pospolitym mirkiem, na dodatek depresja daje o sobie znać więc wiem że nie mam szans i dobrze, bo jestem smutnym człowiekiem, pewnie też umrę w średnim wieku jak moi rodzice.Mimo tylu lat nadal nie rozumiem życia, całe życie się starałem i ciężko pracowałem, prawdopodobnie więcej niż niejeden z was. Możecie to uznać, za przechwałkę, ale robiłem tak jak mówili mi rodzice. Im nigdy się nie przelewało, brakowało pieniędzy na wszystko. Uczyłem się, żeby w przyszłości zapewnić byt mojej rodzinie lepiej niż ja sam miałem mimo, że wiem jak wiele dla mnie poświęcili. Mimo tego wszystkiego, tak jakby robiłem wszystko dla siebie, bo kto tak naprawdę jest w stanie zobaczyć co osiągnąłem? Prawie nikt, zresztą nie mam za wiele. Co to jest mieszkanie, samochód, dobra praca. To jest nic, jestem wrakiem człowieka. Nie mam z kim dzielić smutków i radości. "Nikt i nic mnie już nie czeka".
Ale żyję, żyję dalej, bo wiem, że jestem dobrym uczciwym człowiekiem i czeka na mnie miejsce w niebie, nie chcę tego marnować. Pieniądze mogę przecież dawać na fundacje charytatywne, już w ten sposób sprawię że życie innych będzie lepsze! I to mnie motywuje, bo jak już wspominałem nie mam z kim dzielić tej radości(aktualnie bezradności) życia, to chociaż coś dam.

#wyznanie #przegryw #tfwnogf #wychodzimyzprzegrywu #historia #podrywajzwykopem #depresja

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie
  • 45
  • Odpowiedz
  • 0
@AnonimoweMirkoWyznania miałam bardzo podobnie - nadopiekuńcza matka, która trzymała mnie pod strasznym kloszem, a po jej śmierci ogromna pustka i samotność. Więc rozumiem i mi przykro, ale...
OPie, teraz masz najlepszy moment, by ułożyć sobie życie po swojemu. Pochodzic na imprezy, nawiązać przyjaźnie i więzi. Po studiach też się da.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: bardzo Ci współczuję bo z tego co napisałeś to jesteś bardzo spoko człowiekiem z nieszczęśliwą historią. Co do obrażania przegrywów to raczej pietnowani są Ci którzy nie chcą nic zmieniać w swoim życiu bo wymagało by to wysiłku, albo są bardzo toksyczni i nienawidzą ludzi, ale masz rację za każdym stoi jakąś historia. Niektórzy napisali tutaj jakieś rady więc mozesz zawsze spróbować, powodzenia
  • Odpowiedz
@BorowikSzlachetny chyba pies byłby najlepszym wyborem. Dla osoby o takim charakterze najlepiej labrador.
Wyciągnie człowieka na długie spacery, szkolenie dla psa pomoże też człowiekowi z dopracowaniem charakteru.
Jak mieszka w mieście to i wybieg dla psów się znajdzie a przy okazji pozna tam ludzi, być może przyjaciół.
Kot to taka ozdoba w domu, nic w życiu poważnie nie zmieni.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: ale Ty nie jesteś przegrywem tj. nie jesteś #!$%@?ą. Jesteś normalnym człowiekiem, takim szarym, spokojnym, którego spotkały 2 straszne tragedie stosunkowo wcześnie w życiu i zostałeś sam.

W życiu radzisz sobie, ale w takiej sytuacji i będąc takim wycofanym, spokojnym człowiekiem całe życie po prostu jesteś sam i to boli. Ale żaden z Ciebie przegryw czy spierdox. Jak będziesz mówił, że jesteś przegrywem zamiast zaakceptować, że mało kto by się
  • Odpowiedz
@Flutter_M_Shydale: możemy się sprzeczać o definicje, dla mnie przegrywy to sytuacje, kiedy po prostu przegrali, nie ma wyjścia. Tymczasem OP jakby poszedł na terapie to jeszcze całkiem spokojnie może sobie życie ułożyć z kimś, ma pracę, mieszkanie, samochód. Nie jest gościem co jest brzydki, niski, głupi, nic w życiu nie osiągnął, niczeog nie skończył i nie ma szans na poprawę.
  • Odpowiedz
Szansa jest i to nieporównywalnie większa niż u prawie całego tagu przegryw. Dostałeś combo konserwatywnych rodziców i uległy, niewychylający się charakter. Twoje dzieciństwo i wczesna dorosłość wyglądała tak a nie inaczej i trudno tu było o jakieś pole do manewru. Być może to nawet lepiej ze rodziców już nie ma bo jakby byli to byś do 50tki żył w takiej rutynie i samotności. A potencjał masz bo nie nosisz w sobie tej
  • Odpowiedz
możemy się sprzeczać o definicje, dla mnie przegrywy to sytuacje, kiedy po prostu przegrali, nie ma wyjścia.


@JimNH777: Przecież brak kompetencji społecznych w wieku 30 lat jest [w przypadku facetów] jak najbardziej sytuacją z której nie ma wyjścia. Ale nie ma w tym nic złego, tak działa ewolucja, taki już nasz los ludzi nieprzystosowanych ¯\_(ツ)_/¯

FlutterMShydale - > możemy się sprzeczać o definicje, dla mnie przegrywy to sytuacje,...

źródło: comment_QMgqSxOxPPa7w9eS9yrzOojuOVaun4LT.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
  • 0
@AnonimoweMirkoWyznania Wzruszyło mnie to co napisałeś, mam bardzo podobne doświadczenia odnośnie takiego wychowania i wiem jak to wpływa później na dorosłe życie.
Niektórzy sobie z tym radzą, ale są osoby, które niestety nie mają w sobie tyle siły, dlatego dopiero gdy dorosłam sama zrozumiałam że ocenianie kogoś pod względem jego nieporadności w życiu jest okropne. Nikt z nas nie wie co dana osoba przeszła w życiu.

trzymaj się Mireczku ciepło, trzymam za
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@AnonimoweMirkoWyznania: 3maj się chłopie i pomyśl nad psem. We dwójke zawsze jest raźniej. Co do pieniędzy zamiast dawac je na fundacje możesz samemu zaoferować swój czas. W mieście jest dużo rodzin, które potrzebują pomocy np dzieci potrzebują korepetycji
  • Odpowiedz
MiłosnyDaniel: Gościu!

Wiem, że przemawia przez ciebie depresja, smutek, samotność, stąd te słowa które pasowały by raczej do zgrzybiałego starca, a nie młodego mężczyzny.
Jesteś młody, w sile wieku, zaraz będziesz wchodzić w najlepsze swojego życia. 30-35 lat to optimum biologiczne, dodaj do tego stabilizację zawodową i materialną.
Nie jest to zbyt późno aby coś zmienić, aby coś w życiu zrobić, kogoś znaleźć, aby mieć dzieci.
Nawet jeżeli patrzysz na to
  • Odpowiedz
OP: @ZasilaczKomputerowy: Nigdy jakoś o tym nie myślałem, wiesz ja z domu wychodziłem tylko do szkoły/pracy, zakupy, do urzędy, czasem restauracji (nie lubię bo też zawsze jadam sam, dlatego jem w domu przed telewizorem, żeby chociaż aż tak cicho, głucho nie było () ) Teraz w zasadzie nie mam już czego stracić, razem z psychologiem staram się to przezwyciężać i stopniowo podejmuje próby bycia coraz bardziej
  • Odpowiedz