Wpis z mikrobloga

Wiem że lubicie paranormalne historie, więc się jedną z wami podzielę. Otóż mirki, ja WIEM że życie po śmierci istnieje, nie wiem w jakiej formie itd. nie wyznaję żadnej religii, ale WIEM że po śmierci nadal istniejemy.

A wszystko przez mojego dziadka i wigilię roku 2002, ale do tego dojdę za chwilę, najpierw tło i geneza wydarzeń.

W 2002 roku dziadek zachorował na raka, w sierpniu zmarł w domu na swoim łóżku, już dzień przed zgonem stała się pierwsza paranormalna rzecz, dziadek pokazywał rekoma: 5, 2, 5, sam widziałem i domownicy także. Umarł następnego dnia o 17:25, (to nie pierwszy przypadek w rodzinie, gdy ktoś ,,przewidział" godzinę śmierci lub dzień).

I potem zaczyna się istny festiwal zjawisk paranormalnych. Po pierwsze:
- dzwoni po 18 do nas ciotka, siostra dziadka, z pytaniem czy umarł bo podczas gdy się modliła ktoś ją dotknął a gdy się odwróciła nikogo nie było
- dzwoni rodzina z Wrocławia, czy dziadek czasem nie zmarł, bo jedna osoba z rodziny widziała go na ulicy

Nie kontaktowaliśmy się z nimi wcześniej, mieliśmy to robić na wieczór gdy domownicy dojdą do siebie, a i trzeba było sprawy pozałatwiać typu akt zgonu, trumna itp. garnitur, mycie nieboszczyka, koszmar po prostu.

Po drugie, pusta noc, mój ojciec dopiero kilka lat temu, wyznał mi że w noc smierci dziadka lezał w łóżku cały roztrzęsiony ze strachu, bo jak mówi zdawało mu się że na stole poruszają się papiery i inne rzeczy, choć wszyscy śpią.

Nie będe dalej pisał o ,,mniejszych" incydentach które widziałem i moja rodzina również typu: jabłko spadające ze stołu, gdzie widziałem ja i ciocia, jak zaczęło nagle się poruszać popchnięte przez kogoś. Poruszające się inne przedmioty, gdzie np. babcia widziała poruszający się kabel po podłodze. Czy ja, gdy wróciwszy ze szkoły, wchodząc do pokoju ujrzałem, poruszajace się w powietrzu szelki od plecaka brata gdy nikogo nie było w pokoju. Do dziś mam ten widok przed oczami i nawet datę pamietam: 25 czerwca 2006.

Najstraszniejszym zdarzeniem było jak słuchając muzyki sam w pokoju, zobaczyłem w ekranie telewizora, takiego Panasonica kineskopowego, że nad krzesłem widać jakąś ,,chmurkę", myślałem ze to zaciek czy coś na telewizorze, ale nie, zmieniąjąc moje położenie, to coś zawsze było nad krzesłem. Chwilę później zobaczyłem na środku pokoju, takie jakby załamanie światła chwilowe, coś jak efekt z Predatora serio, gdy ten stwała się niewidzialny, porównanie głupie ale nic lepszego do głowy mi nie przychodzi. Rzecz jasna, uciekłem z pokoju natychmiastowo.

Ale przejdźmy do wisienki na torcie, tego co sprawiło ze moja rodzina i ja jestesmy pewni że istnieje życie po śmierci. Wigilia 2002.

Zjechała się cała rodzina, po opłatku, płaczach itp. siedząc w kuchni, reszta rodziny przy wigilijnym stole, usłyszeliśmy pukanie do drzwi wejściowych. Babcia mówi proszę, a tu nic, pukanie się powtórzyło, babcia znów: proszę. Myśleliśmy że to rodzina przyszła jak co roku dalsza. Babcia otwiera drzwi a tam ciemno i nikogo nie ma. Serio. Ciotki i babcia zaraz w płacz, do dziś widzę ich twarze, i tę ciszę jaka zapanowała w domu. Aby wejśc do ganku i zapukać w drzwi, ktoś musiałby przejść dystans od bramki, do drzwi gankowych, i potem pukać do drzwi do kuchni, idąc miedzy bramką a gankiem po śniegu, śladów oczywiście żadnych nie było na nim. Świadków pukania do drzwi, prócz mnie, jest z dziesięcioro. Historia ta wraca co wigilię przy naszych opowieściach przy stole.

To nie wszystkie wydarzenie, kiedyś moze postaram się dokładnie opisać nawet te pomniejsze, bo dziwne zdarzenia działy się jeszcze i w tym roku. Dzięki za przeczytanie.

#zjawiskaparanormalne #paranormalne #truestory #ciekawostki #duchy #swieta #wigilia
  • 65
@wujeklistonosza: Ja miałam taką sytuacje - mało co utrzymywałam kontakt z dziadkiem bo był alkoholikiem i wyzywał wszystkich z rodziny, natomiast babcie to uwielbiałam lecz mało co ją odwiedzałam ale do rzeczy. Śniło mi się że jakaś zakapturzona postać szła z moim dziadkiem w stronę bramy. No i brama się otworzyła a z niej wylatywało białe oslepiające światło, zakapturzona postać stała a mój dziadek poszedł sam w tą strone no i
@shredded wiesz, myślę że to jedna z form manifestacji zmarłego, to wcielenie się np. w niezwykłego ptaszka Koleżanka z pracy (wysoka urzędniczka państwowa), po studiach itp., opowiedziala mi o zdarzeniu: Umierał jej ojciec, bardzo lubił jej męża (wtedy jeszcze przyszłego), kilka dni przed śmiercią powiedział mu, że i tak będzie na ich weselu. Umierający kochał niesamowicie czarne koty. W trakcie wesela, nie wiadomo skąd, na sali wzięło się czarne kocisko. Siedziało i
@wujeklistonosza: Takie historie są dość znane w literaturze parapsychologicznej jako "crisis apparitions" albo "zjawy kryzysowe". W Polsce też zebrano wiele takich historii. Chodzi o przypadki, kiedy ktoś jest widziany przed lub po śmierci. Mój kumpel tez miał coś podobnego. W centrum Warszawy zobaczył dziadka, który mieszkał daleko na wsi. Dziadek w tamtym czasie umarł. Tu kiedyś o tym pisali: https://www.nieznanyswiat.pl/ns-12-2016-312/
@antek_akrobata: miałem podobna historię z Moją babcią, która na kilka tygodni przed śmiercią pojechała do szpitala po wylewie nad ranem. Nagle w środku snu, pojawia mi się Babcia, przytula mnie i mnie żegna i mówi abym się nie martwił, i widzialem dziadka którego znam tylko ze zdjęć i razem poszli gdzieś gdzie nie mogłem tego miejsca widzieć, tak jakby przeszli przez rozmazana poswiatę. Budzę się zapłakany i idę po wodę do
via Wykop Mobilny (Android)
  • 3
@wujeklistonosza: śp dziadek w przedśmiertnej agonii podnosił ręce, nikt z was nie zapamiętał ile i jakie palce podnosił - dopiero po śmierci, ktoś zwrócił uwagę na godzinę zgonu, naciągnął i "dopasował" jedno do drugiego a reszta przytaknęła co nie było trudne patrząc na waszą zbiorową paranoje podczas wigilii (bez obrazy)
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
najlepsze i tak jest to, że gdy dziadek umarł, my nikogo nie informowalismy zaraz, a tu rozdzwoniły się telefony, że w kilku domach już zdążył dać znaki że nie żyje.


@wujeklistonosza: to w końcu rozdzwoniły się telefony czy były tylko dwa tak jak pisałeś w pierwszym poście? Co jest dziwnego w tym, że ktoś dzwoni pytać o umierającego członka rodziny?
Raz byłem na mszy uzdrawiającej w częstochowej to na własne oczy widziałem jak ludzie padają jak muchy a inni zaczynają krzyczeć nie swoim głosem.(_ )


@Lutniczek: I ludzie co chodzą na te msze mają prawa wyborcze, a to są całe tłumy. Jak w tym kraju ma być dobrze?