Wpis z mikrobloga

Ale #logikarozowychpaskow #!$%@? xD

Witam!

Na forum wpadłem po poleceniu przez kumpla. Przeczytałem kilka Waszych historii, więc i podziele się moją - ku przestrodze i motywacji ;)


Otóż moja "przygoda" zaczęła się kilka lat temu. Poznałem 2 lata starszą laskę, na początku jak wiadomo, bylo zajebiście. Super spędzało się czas, lubimy te same rzecz, zajebisty seks. Po jakimś czasie postanowiliśmy ze sobą zamieszkać (oboje byliśmy wtedy na studiach), lecz po niecałym roku wspólnego mieszkania rozeszliśmy się - poza jakimiś gówno kłotniami mieliśmy jedną, gdzie zrobiła mi scenę na środku rynku. Wrociliśmy z miasta oddzielnie, mimo, że prosiłem na mega #!$%@?, by jechała ze mną. Wróciła do domu 10 min po mnie, twierdzać, że typ próbował ją zgwałcić po domem (o zgrozo!), więc lekko wcięty i #!$%@? wyleciałem pod blok, szukając go. Gościa nie było, podobnie jak i całej sytuacji, a ona przez pół nocy truła mi dupę o nic. Widząc, że ją ignoruję, wpadłą w taki szał, że zaczęła mnie napieprzać tym, co jej w ręce wpadło.

Nad ranem spakowałem się i mimo jej próśb, wyjechałem i tak zakończyliśmy pierwszy, niestety nie ostatni, rozdział tej tragedii.


Kolejny rozdział zaczął się, gdy zmieniłem miejsce zamieszkania (inne miasto, znane jako stolica Polski). Nie wiem skąd, ale jakiś tam kontakt między nami był, więc wpadła ze dwa razy na pukanko (w tamtych czasach było naprawdę dobre). Potem cisza, każde żyło swoim życiem.

Aż do pieprzonego momentu, gdy rok później, zwiedziony nie wiem czym, napisałem do niej i złapaliśmy kontakt na nowo. Pare miesięcy później mieszkała już ze mną, normalnie never ending story.

Dwa lata temu dowiedzieliśmy się, że możemy odkładać na wózek. Załamka, płacz, ale po chwili myślę #!$%@?, może to ten czas, żeby spiąć dupę?

Ciąża przebiegła nawet spokojnie - jedna czy dwie spiny, ale ze względu na zdrowie potomka starałem się zwalczać w sobie wszystko. Urodził się, wielkie szczęście i krzyż nad naszym "związkiem".

Zero uczuć, zero dobrego traktowania. Byłem skarbonką, która miała #!$%@?ć na byt rodziny, a wieczorem zmagać się z jej histeriami. Sytucja była coraz gorsza, doszedłem do momentu gdzie przestałem w ogóle o cokolwiek pytać, negować, krytykować, bo był wybuch agresji, automatycznie. Nagle luty tego roku, ona jedzie z młodym do domu, bo będzie miał szczepienia. Mówię ok jasne, przyjadę za tydzień. W trakcie oczywiście wynikła kłotnia i ona po tygodniu, że do mnie nie wraca. Czemu? Bo nie. I #!$%@?.


Przez 4 miesiące widywałem synka (którego, dla ścisłości, kocham ponad wszystko) co dwa tygodnie. Oczywiście było #!$%@?, zgrzytanie, że jestem taki a taki, że nie płacę, cała jej rodzina wiedziała jaki zły jestem. Nadmienię, że zostawiła mnie z czynszem wynajmowanego mieszkania, rachunkami, opłatami za auto, zakupami na życie. Nie zarabiam 10k/msc, więc sytuacja była bardzo ciezka.

Po 4 miesiacach powrót - całe wakacje razem, przed urlopem, po raz 40 od tamtego czasu, robiła wszystko żeby wyprowadzić mnie z równowagi - potrafiłą #!$%@?ć się o to, że dywan był 20 cm nie w te stronę, albo że wróciłem do domu 15 min później, niż wczoraj... #!$%@?ła mnie pół godziny do momentu aż zobaczyła, że paruje z #!$%@? - wtedy zrobiła najgorsze, co się wtedy da zrobić, czyli zaczęła się śmiać. Jakimś cudem zapanowałem nad sobą, ale było zajebiście ciężko. Pojechaliśmy na wyczekany urlop, a po nim... znów wyjazd do rodzinnego miasta i znów brak powrotu.

I teraz ja, 26 letni gość, który ledwo wiąże to wszystko i ledwo trzyma to w kupie - praca 9-17, powrót, zabawa z młodym, wieczorem siedzenie z nią, a gdy poszła spać - nauka, zero czasu dla siebie - zostaję sam, jako ten zły, jak ojciec, który nie interesuje się dzieckiem, a ona wielce samotna matka, którą zostawił tyran.

Przez cały czas, gdy ze mną była - zero seksu, zero uczuć, 100% fokus na dziecku. Ja byłem tylko bankomatem płacącym za rachunki.

No i przechodzimy do epogeum, które przekreśliło wszystko.


Kazała mi przywieźć wszystkie ich rzeczy, co też uczyniłem. Był to dzień mojego spotkania z synem, więc zabrałem tyle, ile w auto weszło i jazda. Wchodzę do nich i już na start - "dlaczego nas gnoju zostawiłeś? Już masz inną? Jesteś zwykłą, męską dziwką! Tylko na #!$%@? ci zależy, a gdzie w twoim zyciu my?"

Miałem wtedy nastawienie zupełnie spokojne i pokojowe - ona drze #!$%@?ę, ja ze stoickim spokojem jej tłumaczę. Po zgnojeniu jak pies wziąłem młodego i na spacer.

Wracam, mówię zapraszam na dół, wezmiesz troche rzeczy z auta. I teraz najciekawsze.

Schodzi, stoimy na parkingu przy moim aucie, obok synek. 10 m dalej na ławce 4 jej sąsiadów z osiedla. Ta wykręca mi scenę, że mam jej płacić, że jestem najgroszym ojcem i ma mnie za nic. Gnoi mnie na tym #!$%@? parkingu, a ja zupełnie niewzruszony stoję i nic. Nagle wyciągam telefon - mówie dobra, będę to nagrywał, przyda się w sądzie. Ta zaczyna wyrywać mi telefon z ręki, prawie go upuściłem, ale by tego nie zrobić, oderwałem jej łapę i odepchnąłem od siebie. I w tym momencie ta mi strzał w twarz. Ja szok, ale zagrzałem się potwornie. Czekała na reakcję, spoglądając się na sąsiadów na ławce - jeśli oddam, to zacznie drzeć #!$%@? i chłopaczki przyjdą jej pomóc :D dosłownie tak to wyglądało. Sąsiedzi oczywiście się patrzą, bo kręci aferę jak jebnięta, ale żaden nie zaregował (i dobrze, bo byłem tak wkuriony, że mogłem się trzaskać z całą czwórką).

Widząc, że nie zaregowałem, zaczęłą ryczeć (cały czas wszystko nagrywam, a młody to widzi - 1.5 roku). Na środku parking skuliła się i ryczy, że to ją przerasta i takie #!$%@?.

Wziąłem Juniora pod pachę, trochę rzecy z auta i do mieszkania. Tam mnie przeprasza, że ona żałuje, że ona chce ze mną być. Dyplomatycznie kazałem jej #!$%@?ć.

Były w międzyczasie jakieś rozmowy, grożenie wielkimi alimentami, nazywanie mnie tak czy inaczej. Mam też nagranie, jak wystartowała na mnie z nożem ;) a to akurat było chwilę przed urlopem.

Dziś, po paru tygodniach bez niej czuję, jak odżywam. Wszystko, ale uwierzcie mi, że wszystko, zaczęło się układać. A syna widuje co dwa tygodnie.

Jaki z tego morał? Wysyłać baby na badania psychiatryczne przed jakimkolwiek związkiem :D

To napisałem ja, Rybecki, lat 26, informatyk, programista amator ze stolicy. Pozdrawiam wszystkich, mam nadzieję, że nie mieliście takich ekscesów jak ja :)


#zwiazki #rozowepaski #patologia #polskiedomy #dda
  • 11
@Faraday: Koleś wrócił do baby, która była psychiczną i stosowała przemoc, więc tak, miała napis na czole.
Dodatkowo zrobił jej dziecko uznawszy, że to optymalne warunki do ukształtowania nowego człowieka.
@gdziemieztym kolejny wykopowy diagnosta ()

@Slucham_psa_jak_gra_ była psychiczna, bo ty tak zdiagnozowałeś? Była przemocowa, była niestabilna, ale nie wiadomo co się tam działo. Ja jestem chora psychicznie, a nigdy bym nie #!$%@?ła czegoś takiego, więc może nie zrzucajmy wszystkich #!$%@? zachowań na konto chorób psychicznych?
@gdziemieztym doskonale wiem czym jest border. Wiem też, że żeby go zdiagnozować potrzebne są testy, a nie kopia wpisu obserwatora czyjegoś zachowania. Testy zaburzeń osobowości to setki różnych pytań, ale wykopkom potrzeba tylko jednego wpisu z dupy.

Ja bym tak nie #!$%@?ła, bo nie każdy chory odjebuje, choroba nie jest tożsama z zaburzeniem i cała masa innych. Nie musiała #!$%@?ć dlatego, że jest chora. Może zwyczajnie jest głupia.