Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć, nie wiem czy spotkam się ze zrozumieniem i jakimiś poradami, czy tylko wyzwiskami, ale zaryzykuję i napiszę ten post. Jestem ulaną świnią i nie potrafię tego zmienić na dłuższą metę. Jedzenie jest dla mnie jedna z największych przyjemności w życiu i było tak odkąd pamiętam, pomimo innych pasji żadna nie dawała mi takiej satysfakcji jak coś smacznego. Jestem bardzo wrażliwy na smaki, lubię gotować i jeść zarówno rzeczy zdrowe jak i fastfoody. To jest jak uzależnienie, wiem bo jestem też alkoholikiem (nie piję od 12 lat) byłem na terapii i po prostu unikam miejsc i sytuacji, w których mogę spotkać alkohol. Czuję też tzw. głód alkoholowy, który rekompensuję sobie jedzeniem, wiem że go w ten sposób nie zagłuszę ale te głody (alkoholowy i zwykły) są w odczuciu takie same. Gdybym wypił choć piwo to popłynął bym w cug więc nie ruszam nawet ciasta na alkoholu, ale jedzenia nie mogę po prostu odstawić. Zawsze robię coś albo na 100% perfekcyjnie albo w ogóle (to kwestia wychowania - "jak masz spieprzyć to lepiej w ogóle się za to nie zabieraj"). Szukałem pomocy u psychologów, ale oni zdają się nie rozumieć mojej sytuacji. Znam teorię i zasady żywieniowe, liczyłem kalorie przez ok 3 lata i schudłem ponad 35 kg i źle wspominam ten czas. Co prawda byłem zadowolony z wyników ale czułem też przygnębienie i żal, że nie mogę zjeść tego co bym chciał lub w takiej ilości żeby się zaspokoić. Żona próbuje mnie wspierać, ale nie rozumie mojej sytuacji. Z jednej strony jak mam sobie odmawiać tego co sprawia mi największą frajdę (czyli jedzenia) to co mam z tego życia? Z drugiej jednak strony estetyka mojej fizjonomii, zdrowie i sprawność są też dla mnie ważne. Nie lubię też ćwiczyć, robiłem to, ale to było zmuszanie się, więcej wysiłku kosztowała mnie walka z samym sobą, żeby pójść na siłownię niż same ćwiczenia, które nawet po czasie nie sprawiały mi żadnej przyjemności a były tylko koniecznym obowiązkiem. Od nastolatka miałem zrywy i chudłem, a potem pojawiał się efekt jojo. Żeby utrzymać niska wagę musiałbym chyba liczyć kalorie do końca życia, ale co to by było za życie? Spotkania z rodziną też nie pomagają, ciągle słyszę teksty: "musisz zaakceptować siebie", a następnego dnia "zaokrągliłeś się znowu" albo "musisz się więcej ruszać", kiedy liczyłem kalorie to było dla nich równoznaczne z jedzeniem wyłącznie sałaty, mimo że chudłem i widzieli efekty mówili "co to za dieta, że czekoladki podjadasz?" I wiele innych takich tekstów już od dziecka. Więc, że u mnie problem jest głównie w psychice, może znacie jakiegoś psychologa, lekarza, ośrodek specjalizujący się w takich przypadkach, albo macie jakieś inne rady? Proszę bez hejty, mi i tak jest ciężko i zdaje sobie sprawę z tego jak wyglądam, nie usprawiedliwiam tego i szukam pomocy żeby się zmienić. #dieta #mirkokoksy #psychologia #pomocy

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: [Wyjazdy studenckie - bogata oferta przez cały rok](https://st.pl/$xvynkdla)
  • 6
Efedryna + cofeina (ECA) na brak apetytu. ew. jak chcesz z dostępnych to yohimbina ale lepiej efke. (są efekty uboczne np. ciśnienie i agresja.

Inna opcja to modafinil działa na motywacje i pośrednio apetyt.

To moje zdanie. Jak chcesz bezpiecznie to psycholog i dietetyk a jak skutecznie i ostro to masz napisane jak.
@AnonimoweMirkoWyznania: Uwaga autoreklama. Może po prostu kogoś, kto pomoże Ci trzymać aktywny styl życia? Ja pracując z osobami otyłymi właśnie w dużej mierze staram zmieniać ich zachowania, szukać okazji do ruchu, proponuje różne rozwiązania.

Tak dla ciekawostki dodam, że właśnie chłop z którym już 2 rok~~ ćwiczę dopiero teraz zdecydował się na przejście na dietę. W sumie, trochę jego żona miała w tym zasługi. Ale widzisz, ile zajmuje niektórym osobom podjęcie
@AnonimoweMirkoWyznania: Wszystko bardzo podobnie jak u mnie, tylko ja nigdy nie byłem skrajnie otyły, balansowałem między nadwagą a progiem otyłości. Ja nie tylko obżeram się smacznymi rzeczami ale potrafię wsunąć całą paczkę dużych czipsów, które tak naprawdę nie są rządną rewelacją kulinarną. Zastanów się czy też tak nie robisz i może po prostu znajdź w swojej diecie miejsce na naprawdę smacznie produkty a daj sobie spokój z obżarstwem rzeczami, które faktycznie
@AnonimoweMirkoWyznania: Poniekąd rozumiem z czym się borykasz, u mnie było to o wiele łagodniejsze, ale trzymam wszystkie kciuki, żebyś jakoś wyszedł na prostą.
Już w dzieciństwie miałam nadwagę, która wraz z wiekiem sprawiała coraz większe problemy. Dojrzewając zaczęłam trochę chudnąc, ale wciąż miałam zadyszkę wchodząc na schody i obżerałam się do porzygu. Zaczęłam od biegania, najpierw problemem był kilometr, później zwiększyłam dystans do pięciu, żeby skończyć na na 12km, ale później