Aktywne Wpisy
GlenGlen12 +311
Śmieszy mnie ból dupy o kasy samoobsługowe, bo kasjerki stracą pracę. To tak jakby zakazać koparek, bo w miejsce jednego operatora można zatrudnić 5 chłopów od łopaty.
#pracbaza #praca #takaprawda #biedronka #lidl #technologia
#pracbaza #praca #takaprawda #biedronka #lidl #technologia
dotankowany_noca +465
Niedawno wrzucałem wpis, którego tematem przewodnim były problemy systemowe polskiej edukacji. Bardzo ciekawe fragmenty wraz z moim komentarzem, które pokazują potencjalne problemy z trochę teoretycznej perspektywy, więc czas w końcu spojrzeć na tę praktyczną.
Jak widać na poniższym screenie, od tego czasu trochę się poprawiło, ale chciałoby się powiedzieć, że jednak nie do końca. Wiele osób uznało, że przedarcie się w górę w rankingach oznacza, że problem został zażegnany. Nie został.
W dobie świata, który dał nam taki dostęp do informacji, że informacja najzwyczajniej w świecie nas przytłoczyła, mamy coraz mniej czasu na skupienie się nad odrobinę dłuższym tekstem i przeczytaniem go (oraz zrozumieniem!) w całości. Skąd te wykopy z płomieniem na główną, gdzie tytuł i opis znaleziska są kompletnie sprzeczne z treścią dołączonego artykułu? Prosta kwestia - wielu ludziom wystarcza zwykłe przeczytanie nagłówku i można kopać.
W tym miejscu dochodzimy do jeszcze jednej rzeczy, bardzo ważnej z mojej perspektywy, ale nieporuszonej w artykule - weryfikacja czytanej informacji. Lądujące na głównej artykuły, których źródła są bardzo wątpliwe jakościowo, to chleb powszedni. Ba, powiedziałbym nawet, że ujrzenie na mirko linku do znaleziska wraz z wyjaśnieniem, że znalezisko jest manipulacją oraz ujrzeniem stosownej belki w linku, nie dziwi stałych bywalców. I o ile nie można udawać, że świadoma dezinformacja i celowe promowanie takich znalezisk nie istnieje, o tyle jest wiele osób, które nieświadomie padają ofiarą takiej rzeczywistości.
W tym momencie wypuszczenie ze szkoły człowieka, który potrafi czytać ze zrozumieniem to, co ma przed sobą, ale nieumiejącego zweryfikować tego, co dostał do przeczytania, robi z niego dysfunkcyjną osobę. I albo tego nauczy się na własną rękę, albo pozostanie podatnym na manipulacje, czy to zradykalizowanych grup, czy chociażby potulnej ekipy rządowej. Prosty przykład w tym miejscu. Człowiek, który swój historyczny kontent opiera na niedopowiedzeniach, przekłamaniach i manipulacjach ku uciesze swojej widowni ma ponad milion subów, a jego najpopularniejszy film to 3 miliony wyświetleń. A to tylko lekkostrawna forma naciągania i manipulacji. Realnie merytoryczne źródła muszą najpierw kreatywnie pomyśleć, jaki temat zainteresuje czytelnika/widza, potem znów przemyśleć, czy nie jest to poleganie na przekłamaniu/niedopowiedzeniu, następnie przemyśleć, w jakiej formie daną treść przekazać, a już podczas tworzenia materiału, trzeba uważać, żeby gdzieś się nie #!$%@?ć na minę i nie wrzucić po prostu kłamstwa, starannie tworząc bibliografię. A nasi ukochani z Uniwersytetu Youtube ze specjalnością żółtych napisów? No oni to przeważnie zamykają się na pierwszym kroku. Bo w taki sposób są w stanie zalewać treściami internet, co nabija im zasięgi, a w dodatku również pieniądze. Więc po prostu to robią. A Oskarek wraz z kolegą Łukaszem będą sobie wysyłać kolejne odcinki i debatować nad oraniem lewaków. I nie będą świadomi, że łykają zwykłą papkę, która z rzeczywistością ma wspólnego niewiele.
Polska szkoła (a w szczególności odpowiedzialni za system, w którym ta szkoła funkcjonuje) powinna pamiętać o lekcji z początków lat 90, gdzie umiejętności czytania ze zrozumieniem oraz czytelnictwo Polaków poleciało na łeb - proces ulepszania edukacji i podnoszenia jej standardów jest procesem nie bez powodu, a zostawienie tego samopas, bez kontroli, to proszenie się o kłopoty. Od strony problematycznej trochę już ruszyłem temat we wpisie na górze, dziś był czas na dawkę realiów opartych statystykami.
A dla osób chcących dyskredytować artykuł, ze względu na dawną datę oraz zażegnane problemy, powtarzam jeszcze raz - to dobra lekcja, z której można wyciągnąć parę wniosków oraz dodam jedną rzecz - poprawa stanu edukacji i nauki w Polsce jest faktem, ale faktem też jest, że z poprawy jego stanu korzystały dopiero kolejne pokolenia. Osoby, które uzyskiwały w 2000 roku tragiczne wyniki w czytaniu ze zrozumieniem aktualnie mają ~35 lat i stanowią trzon polskiego narodu, w którego rękach jest przyszłość. Chyba nie chcielibyśmy przekazywać go w ręce osób, którym przeczytanie dłuższego tekstu sprawia ogromne problemy? Skoro wkładanie do głowy Mickiewicza i Sienkiewicza nie działa, to może warto zastanowić się nad lekką zmianą, co może miałoby mniej wyniosłych plusów, ale przynajmniej skutecznie przytrzymałoby ludzi przy książce, zamiast ją obrzydzać od lat najmłodszych?
Jedynie mirkoreklama na koniec, nie mojego wpisu - gdyby ktoś się zastanawiał, czy warto jeszcze te książki w ogóle czytać.
#anatomiapopulizmu #neuropa #ksiazki
Czyli statystyki na podstawie zakupów książek. W moim przypadku niemiarodajne, bo od lat nie kupiłem żadnej książki, a czytam około 20 rocznie. Żona podobnie. "Domowej biblioteczki" też nie posiadam chyba, że można do tego zaliczyć książki wgrane na Kindla.
@HenryMorgan: Ale proszę kupować książki, przynajmniej te polskie, nasz biedny mały rynek bardzo tego potrzebuje.
@Topkapi: ale to jest akurat RiGCz wybitny, bo wystarczy wejść w dowolną rozmowę o Biblii, żeby zobaczyć jak bardzo takie czytanie bez kompletnej znajomości kontekstu sprawia, że się #!$%@? z tego rozumie, za to taki oczytany janusz ku uciesze panów Dunninga i Krugera
@HenryMorgan: Przecież już spadła. Raz że VAT to od listopada 5%, dwa - promocji jest tyle, że rzadko mi się zdarza zajrzeć na https://upolujebooka.pl/ tak żeby gdzieś nie było ostrej przeceny na to co chcę przeczytać, a nawet jak dziś nie ma, to będzie za tydzień, można też sobie ustawić alert
@HenryMorgan: ogólnie statystyki kupna książek/ebooków trzeba brać z przymrużeniem oka, bo często zdarza się tak, że coś człowiek kupi,
@Topkapi: oczywiście, że tak. Prosty przykład: opisy. Weźmy jakaś powieść XIX wieczną, tam momentami jest po kilka stron o tym jak taki czy siaki krajobraz wygląda. Normalny człowiek weźmie i machnie książką bo "po #!$%@? mi czytać opisy żyrafy?". Tymczasem w XIX wieku po pierwsze, taki opis spełniał funkcję praktyczną, bo faktycznie ludzie
@Topkapi: tak bardzo to. Ja ostatnią książkę dla przyjemności przeczytałem może rok temu. Od tego czasu tylko powiększam listę do przeczytania
http://www.sbp.pl/artykul/?cid=21664
Nie wiem też, czy przymuszanie ludzi (choćby "moralizatorskie" często spotykane przy takich okazjach) do czytania przynosi jakieś pozytywy (bardziej namacalne niż "rozwijanie wyobraźni"). Równie dobrze można martwić się o jakość newsów w TV, w internecie (tu już wszelkie multimedia), tego, że Polacy przenoszą się na Netflixa i co tam oglądają, a kto ogląda polskie TVP.VOD, itd.
Dobrym pytaniem jest
@ZaQ_1: Byłem z polskiego całkiem dobrym uczniem, a jak czytałem w liceum Dziady cz. III (oczywiście bez przygotowania, już po przeczytaniu miałem teoretycznie wszystko rozumieć łącznie ze stereotypowym "kolorem butów" bohatera), to nic nie zrozumiałem. Dopiero po wytłumaczeniu przez polonistkę zrozumiałem o co chodzi i stwierdziłem, że to w sumie świetna i genialna lektura :D
Nie zwiększałbym czasu, bo jego i tak nie
@HenryMorgan: koszty, które wymieniłeś, stanowią ułamek ceny papierowej książki.
@ZaplutyKarzelReakcji: Od dobrych kilku lat mam tak samo (coś tam czytam, ale nie tyle co np. na studiach), da się temu jakoś przeciwdziałać? xD