Wpis z mikrobloga

Ten świat schodzi na psy... Nic nie jest takie, jakie się wydaje.

Mam na imię Kasia i mam 12 lat. Lubie podbierać mamie kosmetyki i się malować - najczęściej wtedy, gdy rodzice wychodzą do znajomych. Umalowana wychodzę na zewnątrz, np. do sklepu, albo spotkać się z Monika. Monika to koleżanka z bloku obok. Musze tylko uważać, żeby zawsze wrócić przed rodzicami i się umyć, bo nie lubią, gdy się maluje. Na szczęście kupili mi komórkę, wiec nie jest to trudne - zawsze do nich dzwonie.
Czasem robimy z Monika konkurs na makeup, ale ona ma prościej, bo jej starzy są spoko i Mona może robić co tylko chce.

Wczoraj właśnie chciałyśmy się spotkać - rodzice poszli na imieniny do cioci Grażyny, wiec mogłam się umalować i wyjść. Gdy skończyłam i byłam już pod blokiem - zadzwoniła Monika, ze jednak nie może. No pech. Ale po całym wysiłku włożonym w makijaż nie chciałam wracać do domu, wiec postanowiłam pójść 2 ulice dalej i kupić sobie loda.

Gdy wracałam ze sklepu kończąc loda i byłam już kolo mojego bloku - katem oka zauważyłam idącego w moja stronę mężczyznę. Widziałam, ze patrzył się na mnie cały czas. Dogonil mnie dość szybko i zaczął rozmowę:
- Dobry wieczór. Masz może chwile?
- Dobry wieczór - odparłam. - A o co chodzi?
- Bo widzisz, uciekł mi kotek. Szukam i szukam, ale nie mogę go znaleźć. Moze mogłabyś mi pomoc? On lubi włóczyć się po piwnicach - razem znajdziemy go szybciej.

Nie jestem głupia. Moze i młoda, ale nie głupia. Uśmiechnęłam się pod nosem do własnych myśli... W sumie, czemu by nie...
- Oczywiście, chętnie pomogę. Uwielbiam koty!
Mężczyzna wyraźnie się ucieszył:
- Mieszkasz tutaj?
- Tak. O, w tamtej klatce - pokazałam ręka.
- To wspaniale! Ja mieszkam tu niedaleko i już wszędzie szukałem. Moze sprawdzimy w piwnicy tu, gdzie mieszkasz?
- Jasne! Chodźmy!
Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę naszej klatki. Na sama myśl o tym, co planowałam - roześmiałam się głośno. Mężczyzna się speszył:
- Wszystko w porządku?
- Tak. Po prostu ciesze się, ze mogę pomoc.

Zeszliśmy do piwnicy. Nie zapaliłam światła, zaświeciłam tylko ekran komórki. Włącznik był za drzwiami, wiec bez problemu skłamałam, ze chuligani wybijają żarówki. Czulam, jak jego dłoń poci się w mojej.
- Właściwie, to jak wabi się pana kot?
- Co... A tak... Pulpet.... Pulpet się wabi...
- Śmieszne imię dla kota!
Skręciliśmy w kolejny korytarz. Piwnice pod naszym blokiem są rozlegle.
- Moze... Moze się rozdzielimy? - zaproponowałam. - Szybciej znajdziemy Pulpeta, jeśli tu jest...
- Nie! - mężczyzna ścisnął mocniej moja dłoń. Prawie zabolało.
- No dobrze... Pulpet! Pulpet! Kici, kici... - zawołałam.

5 minut później doznałam największego bólu i rozczarowania w całym moim dwunastoletnim życiu.


#pasta
  • 2