Wpis z mikrobloga

Czy tzw. szara myszka naprawdę istnieje czy to tylko wykopowy mit? Muszę wam powiedzieć, że owszem, są takie dziewczyny. Problem jest jednak taki, że a) jest ich w cholerę mało, b) jeszcze trudniej je spotkać, c) im starsi jesteście tym mniejsze szanse. Sam poznałem taką dziewczynę jak miałem 20 lat, pierwsze studia mi nie wyszły, właśnie mnie z nich #!$%@? i w depresji nie wiedziałem co mam robić dalej z życiem (czyli w sumie taka cykliczna sytuacja co jakiś czas). Wtedy zdobyłem się na odwagę do napisania na fejsbuku do młodszej dziewczyny (2lata), którą tylko gdzieś tam kojarzyłem lekko. Zanim się przemogłem, by napisać to minęły pewnie z dwa tygodnie, byłem maksymalnym spierdoksem. Odpisała mi, ale było drętwo, wykazywałem się jednak inicjatywą cały czas i zaczęło się to jakoś zazębiać, było bardziej naturalnie. Na pierwszym spotkaniu też musiałem być takim przodownikiem, bo jak sama mi po jakimś czasie przyznała, okropnie się stresowała widząc mnie pierwszy raz.

To była taka szara myszka, czyli - naturalna, w zasadzie całkiem ładna, za to zupełnie niepewna siebie, z problemami emocjonalnymi, introwertyczka, lubiąca gry i śmieszne obrazki, trochę wpasowująca się pod definicję (o ile taka jest) damskiego przegrywu, szczera, w pewnym sensie naiwna, oddana i potrafiąca oddać uczucie/zainteresowanie z nawiązką. Bez kalkulowania, potrafiła zakochać się we mnie, czyli creepie, który wyglądał w tamtym czasie jeszcze gorzej niż teraz, czyli tragicznie (jeszcze długie włosy były).

Nie byliśmy ze sobą długo, ale byliśmy razem i to był najlepszy czas mojego życia, na który się złożyły też inne zmiany, do których się skłoniłem dzięki niej (inne miasto, studia, sam nie dałbym rady za nic). To był mój jedyny związek w życiu, zawsze będę jej wdzięczny, że poczułem się kochany, doceniony, potrzebny i poczułem jak to jest być z kimś razem, być z kobietą.

Nie wiem co u niej, od paru lat nie mamy kontaktu, zastanawiam się czasem jak sobie ułożyła życie (raz ją widziałem z kimś), jestem pewny, że dużo lepiej niż ja, chociaż pewnie ona tak myśli o mnie, bo w ówczesnym czasie stawałem się taki dynamiczny i chciałem wszystkiego, kiedy ona się nadal zmagała ze swoimi demonami. Prawda jest taka, że jestem teraz w całkowitej dupie, szkoda strzępić ryja, ale jest źle.

I to jest problem nadwrażliwców, spierdoksów, przegrywów, creepów, czy jak tam się taki typ ludzi nazywa. Taka osoba może przeżyć coś dobrego jak jest jeszcze młoda i jej się naprawdę przyfarci, trafiając jak ja na taką dobrą, zwykłą dziewczynę. Jak nie, to z biegiem lat szanse tak bardzo maleją, że są praktycznie zerowe. Żeby znaleźć dziewczynę, związek w wieku, powiedzmy, 23+ to trzeba coś sobą reprezentować, jakoś być ustawionym, ogarniętym, wtedy może, MOŻE, coś się wydarzy. Ale jak jesteś przegrywem w depresji, to nic ci się nie przydarzy.

I tak właśnie mam, 25 lvl, brak ogarnięcia, zostałem w blokach startowych życia, mimo potencjału i przebłysków normalności staczam się w otchłań #!$%@?, dlatego nie mam szans na poznanie kogokolwiek. Musiałbym chyba próbować wśród licealistek, ale to też by pewnie nie zadziałało, bo czasy się zmieniają i teraz nawet tam są już wymagające dziewczyny. Pięć lat temu było jednak jeszcze lekko inaczej.

Tyle.

#przegryw #zwiazki #rozowepaski #szaramyszkadlaanonka
  • 10