Wpis z mikrobloga

@RocketQueen: To zawsze zależy od kota.

Nasza kocica przeżyła 19 lat i nigdy nikomu nie dała się przytulić.
Można ją było wziąć na ręce ale łapkami się odsuwała.

Zrobiła wyjątek jak się bardzo mocno połamałem. Spała przy mojej
mocno połamanej nodze i mruczała. Co normalnie nigdy jej się nie zdarzało.
Dosłownie pyszczkiem przy drutach w nodze.

Znowuż kot`cura, którego mamy teraz, można zagłaskać na śmierć.
Bo zwyczajnie sam przychodzi do "miziania".
@Vanderwill: z kotami jest jak z ludźmi - każdy ma swój charakter. Jeden będzie przylepą, inny będzie tylko siedział obok, inny będzie uciekał, chował się. Oczywiście, można to zmienić ale trwa latami - my czekaliśmy 5 lat aż nasze kitku zacznie nam siadać na kolanach, ale teraz zejść z nich nie chce :D Ale zanim zdecydujesz się na adopcję pobądź z kitkiem jeśli jest szansa, poznaj go i niech on pozna
Zależy od kota i jak go będziesz wychowywać. Kot to nie pies i nie będzie latał za Tobą za wszelką cenę. Kot w domu to bardziej jak współlokator. Bardzo fajnie wychodzi wychowywanie kota po części jak psa, z przynoszeniem piłek, dużo mówienia i nauki reagowania na sygnały głosowe. Wtedy nawet samotnik/mocny charakter potrafi czasem przyjść z piłką w pyszczku, czy jest bardziej taki ,,komunikatywny’’.
@Vanderwill: I super :) Chociaż i tak koniec końców to sierściuch wybiera Ciebie a nie Ty sierściucha :P Ja jak zaczęłam wolontariat w fundacji to dnia pieszego futrzana żałość spojrzała na mnie, miaukneła i zaczęła wyciągać łapki żebym wzięła na ręce... Ten dziad futrzasty wiedział co robi, jest 8 lat z nami :D
@Vanderwill: Mam wszystkie 3 koty odratowane.

1. Wzięty z fundacji, bardziej typowy kot, czyli nie ruszaj mnie jak tego nie chce, a jak chce to nawet na głowę wejdzie żeby głaskać.
2. Zagarnięty z ulicy, wdzięczny kot, można potulać, sama okrutnie się tuli, ma lęki separacyjne (jak mąż wyjdzie z mieszkania to staje pod drzwiami i z 10min miauczy okrutnie)
3. Podrzucony teściowi pod drzwi jako tygodniowy kociak. Wykarmiony strzykawką. Najbardziej
@Lonate: Powiem, choć wstyd jak cholera.

Ukradłem kota kiedyś.

Lata 90te ubiegłego wieku.

Dom jak z horroru a przed domem płot, na płocie kot.
Maleńkie czornidełko z żółtymi ślepiami. Miauczące jak nieszczęście.

Ówczesna dziewczyna a obecna żona nie lubi kotłów, stwierdziła krótko.
Bieremy, nie będzie tu marzł a ten facet co tu mieszka to zbok jakiś bo dziewczyny podgląda
w liceum. Jak ćwiczą na WFie. ¯\_(ツ)_/¯

Kur...czę ukradłem kota i wywiozłem