Wpis z mikrobloga

Ciałem stałem w kolejce w aptece ale myślami byłem w objęciach Phyrexii, najpiękniejszej użytkowniczki Wykopu. Przede mną stały jeszcze tylko cztery starsze panie. Szybko kupię tę maść na obtarcia i paczkę gumek, po czym sprintem ruszę do mojej wybranki serca. Ktoś krzyczał głośno, ale tłumiły go wspominane przeze mnie krzyki z zeszłej nocy. Moje krzyki, gdy Phyrexia włożyła mi zimny, metalowy...

"Na glebę! Już!" wykrzyczał policjant a jego bark z impetem trafił w moje plecy. "Jest pan aresztowany za dokonywanie zakupów podczas godzin seniorskich. Co pan ma na swoją obronę?" Było pięć po dziesiątej rano. Kompletnie straciłem rachubę czasu.

Ile już tu siedzę? Tydzień? Dwa? Spoglądam na wyrwane z folderu firmowego naszego korpo zdjęcie Phyrexii. Kierowniczka działu kadr i płac, uśmiechnięta jak tamtej nocy kiedy wszystko jeszcze było normalne. Mój adwokat powiedział, że grozi mi 10 lat lub 200 złotych grzywny ale do rozprawy jeszcze daleko. Czy obiekt moich westchnień ma już innego? Czy ktoś teraz wtula się w delikatny meszek jej ciemnych włosków znajdujących się na złączeniu pleców z pupą?

W areszcie zaprzyjaźniłem się z towarzyszami niedoli. Tadzik, którego aresztowano za zbieranie grzybów w lesie bez maseczki. Romana zgarnęli gdy czekał przed smażalnią na rybę ale zgubił paragon. Był jeszcze Szczepan, ksywka Degenerat. On dla odmiany trafił tu za znęcanie się nad psem. Nauczyciel prowadzący zajęcia dla osób kończących wieczorowo podstawówkę. Pech chciał, że na jego drodze pojawił się dzielnicowy który za pałę na świadectwie odwdzięczył się najpierw swoją własną, gumową, a następnie aresztem za wspomniane znęcanie się nad nim.

Patrzyłem na zdjęcie mojej czarnowłosej piękności i wspominałem ten pierwszy dzień stażu, kiedy dostałem od niej zadanie liczenia ziarenek kawy w paczkach po czym wprowadzanie danych do Excela. Był owocowy czwartek, pamiętam doskonale. Z zadumy wyrwało mnie poruszenie. Nowy. Na ten moment czekała moja ekipa. Michał nie trafił tutaj przez przypadek. To przyrodni brat Romana, który wytatuował sobie plan wentylacji na klacie i celowo przemieszczał się podczas Sylwestra po ulicy, by tu trafić. Nasza nadzieja na wolność.

Z niecierpliwością wyczekiwałem dzwonka oznaczającego koniec pory śniadaniowej i powrót do celi. Już za chwilę rusza nasz plan. Z nerwów nie miałem nawet apetytu. Zapach makreli na talerzu znów przywołał chwile uniesień z Phyrexią i odpłynąłbym znowu gdyby nie Szczepan, który uwolnił mnie z potrzasku jej ponętnych ud, gdy szarpnął mną i wyszeptał "młody, skup się".

Tak jak zaplanował Michał, dostać się do wentylacji było prosto. Dużo trudniej było manewrować w mroku gdy za źródło światła służyła jedynie zapalniczka. Póki co plan wytatuowany na jego torsie pokrywał się z rzeczywistym. To i tak nie miało znaczenia bo nie mogłem dopuścić by ucieczka się powiodła. Wybaczcie, przyjaciele, ale tylko tak po raz kolejny będę mógł wtulić twarz w ogromne bimbałki Phyrexii.

Gdy moi kompani opracowywali plan ucieczki, ja wpadłem na dużo lepszy. Jego założenie jednak wykluczało ucieczkę współwięźniów. Pokierowałem ich do pokoiku socjalnego strażników, w odpowiednim momencie samemu znikając. To da mi wystarczająco czasu by dotrzeć do składziku i odnaleźć działający telefon. Moją jedyną nadzieją na odzyskanie wolności był Andrzej. Wisiał mi przysługę za to jak wtedy uratowałem mu życie na stoku narciarskim. Szybko nagrałem filmik, przesłałem mu na tiktoka, po czym wróciłem wentylacją do celi.

Po chwili strażnicy przyprowadzili ludzi, których zdradziłem. Chyba nie kupili mojego hafta o tym, że bez kiciora zabłądziłem i wyszedłem na peron prosto pod bocianem. Do tej pory byłem blatny, ale mój bulgot sprawił, że patrzyli się na mnie jak na picera. Wgapiałem się w rebus na klacie Michała, bo nie byłem w stanie spojrzeć w reflektory gumplowi, po tym jak ożeniłem mu bałach.

Następnego dnia obudził mnie brzdęk kluczy. "Został pan ułaskawiony!" ze śmiechem wykrzyknął pucołowaty strażnik a współwięźniowie patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Zupełnie jak tamtego dnia gdy opowiadałem im, że na zewnątrz czeka na mnie najpiękniejsza kadrowa świata i pokazywałem im zdjęcie Phyrexii. Czerń jej grzywki koloru smoły odpowiadała obecnie czerni mojego charakteru, który zdradą przyjaciół wywalczył własną wolność. Andrzej z pewnością obejrzał mojego tiktoka i nie zwlekał z uratowaniem mnie z tej otchłani. Już niedługo będę w objęciach Królowej Wykopu.

Na korytarzu czekał mój adwokat. Powiedział, że jedna z pań w kolejce zeznała, że dotrzymywałem jej towarzystwa a sam nic wtedy nie kupowałem. Zresztą nawet nie zdążyłem nic wtedy kupić, co dotarło do mnie dopiero teraz. Zwrócono mi mój portfel i telefon. Spojrzałem na datę. Minęły dwa dni. Jak wytłumaczę Phyrexii powód mojego zniknięcia? Sprawdziłem smsy. Wiadomość od Andrzeja o treści "Jesteśmy teraz kwita" na samej górze, zaraz nad wiadomością z Polo Marketu o promocji na filet z kurczaka za 8.99 zł/kg. oraz powiadomieniu o nieodebranym połączeniu. Serce podeszło mi do gardła. Nie oddzwoniłem do niej przez dwa dni. Czy złamałem jej serce? Na szczęście okazało się, że to nie Phyrexia do mnie dzwoniła, tylko ktoś z T-Mobile znowu chciał mi wcisnąć abonament.

Napełniła mnie nowa nadzieja. Przede mną misja. Walka o miłość mojego życia. Życia, które odzyskałem. Przestałem być robakiem w uwięzi. Znów jestem kimś. Pracownikiem na bezpłatnym stażu w korpo.

#coolstory #korposwiat #korpo #pdk #zwiazki #niebieskiepaski #rozowepaski #atencyjnyrozowypasek #pracbaza #praca #phyrexiacontent
LeGrandSpermiage - Ciałem stałem w kolejce w aptece ale myślami byłem w objęciach Phy...

źródło: comment_1609800418ee6SEB2uPXBxGiFLsUseb5.jpg

Pobierz
  • 10