Wpis z mikrobloga

@Ertrael: bardzo trudne są procedury?
musieliście chodzić na jakieś zajęcia, czy cokolwiek?
przez te 3 lata dziecko było w domu dziecka? ( ͡° ʖ̯ ͡°)
no i najważniejsze pytanie: jesteście szczęśliwi?
@StarySkuter: Najpierw były pytania o to dlaczego chcemy adoptować, czy nie ma już możliwości na naturalne poczęcie. Potem czekaliśmy na miejsce na szkolenia (warsztaty), które trwały 4 miesiące (co tydzień przez 3 godziny). Dziecko na nas nie czekało 3 lata. Nie za bardzo rozumiem co masz na myśli.
Najszczęśliwsi na świecie :)
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Ertrael: czy ktoś was teraz odwiedza z urzędu, żeby sprawdzić warunki jakie ma dziecko?
Czy w dokumentach dziecka (akt urodzenia) jest informacja, że jest adoptowane?
Czy będziecie informowali dziecko o tym fakcie?
Czy znane są wam choroby dziedziczne dziecka, lub stan zdrowia (obciążenia) rodziców?
Czy znacie powód przebywania dziecka w domu dziecka?
@sssabae: Nie, nikt nas jeszcze nie odwiedził i nie zadzwonił.
NIe, dostał zupełnie nowy akt urodzenia (niezmienna jest tylko data urodzenia i miejsce urodzenia).
Oczywiście, wolimy, żeby dowiedział się od nas niż od kogoś "życzliwego".
Tak, dostaliśmy do wglądu historię rodziców.
W rodzinie zastępczej ale tak znamy. Pielęgniarka w czasie odwiedzin zauważyła niedożywienie i są zdecydował na odebranie i umieszczenie w rodzinie.
@Tatankajotanka:
To ja może dodam jeszcze, że czas oczekiwania na propozycje zależny jest od naszych "wytycznych". Jak ktoś chce np. kilkumiesięczną, zdrową dziewczynkę to może sobie trochę poczekać... Jak jest się bardziej otwartym (np starsze dziecko, możliwe choroby, czy rodzeństwo) to szybciej może dostać propozycję.
My z żoną chyba pobiliśmy rekord, bo wpisali nas na listę oczekujących w piątek a już w poniedziałek mieliśmy telefon z ośrodka, że jest dziecko do
@Ertrael: Tak :)
Też byliśmy w szoku, że tak szybko.
Jak dostaliśmy kartę dziecka, to się trochę wyjaśniło dlaczego. Dziecko miało dłuuugą historię chorobową, więc nie była to prosta decyzja (problemy z sercem (po operacji ratującej życie), brak nerki, AZS, liczne uczulenia, brak większego kontaktu z opiekunem, zielone wody płodowe u matki, nie umiała raczkować ani siedzieć w wieku 9 miesięcy...)
Teraz, z perspektywy dwóch lat, niczego nie żałuję. Udało się