Wpis z mikrobloga

Mój stary to fanatyk polskiego black metalu.
Pół mieszkania #!$%@? cedekami, kasetami, winylami i wszystkimi możliwymi artefaktami związanymi z tą muzą.
Średnio raz w miesiącu ktoś nadepnie na pierwsze bicie „Thousand Swords”, a ojciec zamiast na spokojnie poprosić o odkupienie płyty na allegro zaczyna wyzywać całą rodzinę od semickiej agentury i pozerów z Behemotha. W swoim 18 letnim życiu byłem świadkiem zeżarcia kota za to, że ten postanowił obsikać bluzę Mgły, którą stary zostawił na kanapie. Nie muszę dodawać, że dostał potem ostrej biegunki i oczywiście nagrał dźwięki z kibla, po czym nakładem własnym wydał to na kasecie jako demo swojego jednoosobowego projektu Nicość.
Pamiętam jak ojciec usrał sobie że kupi wszystkie wydania „Imperium” Arkony. Jak łatwo się domyślić nie kupił wszystkich, bo nie starczyło mu kasy, ale dorwał pierwsze bicie i gadał potem wszystkim, że „only first is real”. Pamiętam jak listonosz przyniósł tą paczkę, a ojciec odbierając ją wrzasnął mu w twarz „pluję na twą marność psie!”. Gościu już więcej się nie zjawił i stary musi odtąd zapieprzać po te wszystkie wooden boxy i inny szajs do paczkomatu, choć właściwie zazwyczaj kończy się na tym, że wysyła tam mnie i dzień w dzień tam łażę, bo jacyś podziemni amatorzy, o których słyszało pięć osób na krzyż, w tym ojciec, wydały kolejną limitowaną reedycję swojej demówki.
Ojciec odkrył jakąś #!$%@?ą grupkę Metal Collectors Polska i za #!$%@? nie wiedział co zrobić żeby go tam przyjęli, pisał im na priv, że ma osiagniecia, że był na jakimś przemarszu w Szklarskiej, że można to zobaczyć na okładce demówki jakiegoś Fullmoona czy jakoś tak, że nawet kiedyś zbił piątkę z Darkenem. Gdy już udało mu się tam wejść, zaczął cisnąć po jakiś małolatach, co wrzucili fotkę z „Hospodi”, że to nie jest prawdziwa Batushka i że jak on jeździł na Metalmanię, to ich jeszcze na świecie nie było.
Wiecie czemu mam depresję? Nie dlatego, że coś mi się w życiu nie układa, tylko dlatego, że ojciec puszcza codziennie na całe mieszkanie „Exercises in Futility” i karmi nas nihilizmem bijącym z tej płyty. I tak dzień w dzień.
Nie raz starał mi się wytłumaczyć jak zajebistym trzeba być człowiekiem, żeby grać black metal. No faktycznie, zagrać jeden prosty riff, dołożyć trzy klawisze na casio i prosty automat perkusyjny to kunszt godny Chopina.
Typ ma już koło 40, a ubiera się jak menel spod żabki. Obwieszony jak amerykański raper wisiorami z odwróconymi krzyżami, katana cała w naszywkach, że wygląda jak słup reklamowy i jeansy w których więcej dziur niż denimu. Szmaty do noszenia na co dzień zamawia przez internet i na każdej logo jakiejś piwnicznej kapeli, które wygląda jakby ktoś się na tę koszulkę porzygał.
Co sobotę budzi ze swoim znajomym o ksywce Sodomic Anal Penetrator całą rodzinę o czwartej w nocy, bo #!$%@? puszczają na fulla „Terrorfront” najczęściej demolując przy tym mieszkanie, bo oczywiście muszą #!$%@?ć we dwójkę mosh pit, drąc się do nas, żebyśmy wraz z nimi „knuli wojnę”.
Jak któregoś razu, jeszcze w podbazie czy gimbazie, miałem urodziny to stary jako prezent wziął mnie ze sobą na koncert tej całej Mgły. Zamiast upragnionego play station oglądałem jakiś facetów ze skarpetami na łbach.
Pojechaliśmy do Progresji, wchodzimy do klubu, a ojcu już się oczy świecą i oblizuje wargi podniecony. #!$%@?ł się ze mną pod samą scenę i zbijał piątki z randomowymi typami. a kilku spoconych kuców, których jabolowy oddech czułem na plecach wydzierało się mi nad uchem: „WHAT HAS TO BE DONE, HAS TO BE DONE!”, tak, że omal nie ogłuchłem. Urodziny mam w listopadzie więc jeszcze do tego było zimno jak sam #!$%@? na dworze, a ojciec oczywiście musiał wraz ze mną stać po koncercie pod busem zespołu, bo może wyłapie od nich autografy. Zespół się nie zjawił, więc stary zaczął przypieprzać się do mnie, że nie darłem wystarczająco głośno ryja pod sceną, a do takich pozerów żaden szanujący się muzyk nie podejdzie.
Wspomniałem, że ojciec ma sąsiada o ksywce Sodomic Anal Penetrator i jeździ z nim na te wszystkie koncerty. Kiedyś ich towarzyszem na tych klubowych „misteriach” był też Satanic Blasphemer. Człowiek z kilogramem gwoździ w ramonezce, od jeża odróżnia go tylko swarożyca wytatuowana na szyi. Typ 365 dni w roku #!$%@?ł w glanach, nawet do snu ich nie zdejmował.
Byli z moim ojcem prawie jak bracia, ale się okazało że jednak braci się traci xD
Raz ojciec miał imieniny i tamten przyszedł na hehe kielicha. #!$%@? się i oczywiście cały czas gadali o polskim black metalu. Ja siedziałem u siebie w pokoju. W pewnym momencie zaczeli drzeć na siebie mordę, kłócąc się o Gruzję.
"WEŹ MNIE BLASPHEMER NIE #!$%@?, GRUZJA TO #!$%@? PRZYSZŁOŚĆ, CZYSTE WIZJONERSTWO A STAWROGIN JEST LEPSZYM WOKALISTĄ NAWET OD DEADA! MOOOOJAAAAA RATYZBOOONAAA!!!”
"#!$%@? JACEK, TO NAWET BLACK METAL NIE JEST. A TAKI NIHIL JAK PIERDNIE, TO TEN TWÓJ STAWROGIN JUŻ SRA POD SIEBIE I MU DŁOŃ PODAJE"
"CO TY MI O JAKIMŚ NIHILU #!$%@? JAK GDYBY NIE OFF TO BY NIKT TEJ JEGO FURII NA POWAŻNIE NIE BRAŁ. IDZIE ZIMA #!$%@?, WIELKIE MI #!$%@? SPOSTRZEŻENIE, ŻE IDZIE ZIMA, FILOZOF Z LASU #!$%@?"
No i zaczeli okładać się replikami jakiś prasłowiańskich mieczy w dużym pokoju a ja z matką musieliśmy ich rodzielać. Od tego czasu zupełnie zerwali kontakt. W zeszłym roku zadzwoniła żona Blasphemera, że ten połamał sobie kark w pogo i zaprasza na pogrzeb. Odebrała akurat matka, złożyła kondolencje, odkłada słuchawkę i mówi o tym ojcu, a ojciec
I bardzo #!$%@? dobrze
Tak go za to szkalowanie Gruzji znienawidził.

#blackmetal #pasta #byloaledobre #metal #kradzionapasta ##!$%@?

sauce: https://www.facebook.com/111317847098913/posts/228788498685180/
  • 3
  • Odpowiedz