Wpis z mikrobloga

#ranyciete #protrip #medycynaalternatywna #apacze #indianie Mam pewien sposób na rany cięte od Apaczów. Ale pewnie inne dinozaury tez znają. O toz jak jest rana taka na 2-3 szwy. A nawet na większe. Ale na większe nie próbowałem, bo nie miałem okazji od poznania tego sposobu. A mianowicie bierzemy jajko wypijamy czy co tam robimy z żółtkiem. Bierzemy białko polewamy na ranę. Można ja trochę ścianac ale nie trzeba. Dane miejsce ułożyć ja jak np miałem nie daleko łokcia to miałem rękę zgięta żeby samo z siebie była jak najmniejsza rana, potem polewamy ja białkiem od jajka i na to od skorupki odkrywamy delikatnie żeby nie rozerwać to biale, żeby było trochę większe niż rana i nakładamy na ranę. No i czekamy aż zaschnie za bardzo nie ruszając ta częścią ciała gdzie jest rana. a po kilku dniach juz po ranie i śladzie. Ewentualnie jak sie zepsuje to czynność powtórzyć. A dlaczego to działa? Z moich obserwacji może dlatego ze białko jakoś to wszystko łagodzi. Ale ta biała skórka zasychajac po prostu powoduje to ze zamyka ta ranę bo sie kurczy. Wiec jak ciągnie skore ze sobą to po prostu powoduje ze rana sie zmniejsza i zamyka. ;) takie azteckie metody :D