Wpis z mikrobloga

Wycieczka motocyklowa w góry Kaukazu w roku 2016.

Czasem dobrze jest się gdzieś schować. Cz.4

Nie wiem czy mój mały udar słoneczny uleczyły właściwości mięsa z jesiotra, jak zapewniali nowi znajomi, czy też kilku godzinny odpoczynek w cieniu z mokra szmatą na głowie. Posądzam że jednak to drugie.
Gdy Ahmed (starszy z braci) i moi koledzy obalili dwie flaszki (Allach pod drzewem nie widzi) i zjedliśmy całego jesiotra, Ahmed zadzwonił po posiłki. Przyjechał syn i przywiózł kilkanaście sporych kawałków krowy część mięsa była z tłuszczem i właśnie ten smak powodował u mnie wzbieranie torsji. Problemy mieliśmy we trzech bo jak tu wypluć ugotowany tłuszcz tak aby częstujący nie widzieli.
Na szczęście do kawałków przeżuwacza dołączone były jeszcze pyzy (po poznańsku) lub parzaki (po białostocku) te już wszystkim smakowały.
Po zapoznawczej kolacji, bracia zaczęli wypytywać się o motocykle.
Pokazując na licznik mojego, zapytali.
-Ile pojedzie? 180Km/h?
-Nie, pojedzie 140km/h na maksa. Odpowiedziałem
-To po co umieścili na prędkościomierzu 180km/h? Zdziwieni dopytywali.
-Przecież w każdym motocyklu i samochodzie licznik jest wyżej wyskalowany niż pojedzie. Odpowiedziałem i teraz to ja byłem zaskoczony ich dziecinnym pytaniem.
-Nie. Nasza Niva ma na liczniku 200km/h i pojedzie 200km/h. Oświadczyli zgodnie.
-Taaa jasneeee Łada Niva pojedzie 200km/h. Odpowiedziałem
-Naprawdę wsiadaj pokażemy ci. I jeden ciągnie mnie do Nivy a drugi już otwiera drzwi. Jakoś udało mi się uspokoić ich zapał.
Nigdzie nie pojechaliśmy.
W tym miejscu wstawię taką małą dygresję Łada Niva jaką znamy w Polsce przez jakiś czas była Ładą 4x4. Wiązało się to z tym że Łada sprzedała nazwę Niva koncernowi Chevrolet który odświeżył i ucywilizował starą konstrukcję i nazwał ją Niva. Wtedy Łada musiała swój model nazwać łada 4x4. Bracia twierdzili że Chevroletowska Niva to gówno a ta 4x4 to charaszo maszina.

Ahmed zaczął opowiadać że niedawno kupił Phayetona i koniecznie chciał go nam pokazać, dlatego zabrał moich kolegów na wycieczkę połączoną z chlaniem (Allach w nocy nie widzi).
A ja zostałem z Kamilem. 
Siedzieliśmy tak sobie niedaleko plaży pośród metrowej wielkości usypisk/pagórków których było pełno aż po horyzont.
On mi opowiadał o Dagestanie, pokazał które zioła odpędzają komary. Ja mu mówiłem o Polsce i motocyklach.
Rozmowa dość mocno kulała tak jak mój Rosyjski.
Siedzimy sobie w nocy aż tu nagle blisko nas przejeżdża wielka ciężarówka z metalową paką. I zaczyna jechać po plaży.
Pytam się towarzysza.
-Co to za ciężarówka i czemu jedzie plażą?
-To są miejscowi pogranicznicy strzegą morza przed kłusownikami i przemytem.
-Ale po co im taka wielka ciężarówka. (Dorosły człowiek czubkiem głowy sięgał dołu drzwi).
-To nie jest zwykła ciężarówka. To jest opancerzony Ural, wytrzymuje ostrzał z RPG7 (granatnik).
A jego jedyny słaby punkt to zbiornik na paliwo.
- Ale to wielka i ciężka ciężarówka, przecież nikogo nie dogonią. Dociekałem
- Dogonią dogonią, po piachu jeździ 140km/h żadna łada tyle nie pójdzie odparł dumny Kamil.
Chciałem mu trochę dogryźć i powiedziałem.
-Ale jak motocyklem wjedziesz między te kopce co mają 1 metr wysokości to uciekniesz.
-Nie uciekniesz. Zaprzeczył.
- Ale ja motocyklem osiągnę z 50km/h pomiędzy tymi pagórkami.
-Widzisz te podświetlane lufciki? Jak zaczniesz im uciekać oni je otwierają wystawiają lufy karabinków i strzelają.
-Nie uciekniesz..... Powtórzył nowy znajomy.
Nastało 5 minut ciszy. Ja sobie to wszystko przetwarzałem w głowie, i jak bym tych puzzli nie ułożył to coś mi nie grało. W Polsce też mamy przemytników i przestępców ale nikt po drogach przy granicy nie jeździ takimi pancernymi potworami. Moje obawy zaczynały wzrastać, dlatego wolałem się zapytać: Wszak domysły są najgorsze.

-Ale po co pogranicznikom taki potężny i opancerzony samochód?
- Bo u nas jest dużo terrorystów którzy łatwo zabijają.
Mina mi zrzedła nie powiem.
-Widziałeś te plansze z portretami przy drogach? To są zdjęcia poszukiwanych terrorystów i mafiozów. U nas pełno takich. Dodał po chwili Kamil
Najwyraźniej mnie zatkało i było to mocno widać na twarzy, gdyż towarzysz po chwili się odezwał.
-Ale Ty się nie przejmuj i śpij spokojnie bo u nas we wiosce to tylko ludzie po mordach się leją, a nie podrzynają gardła i wysadzają.
Chyba miałem szczęście gdyż nikt mi tej nocy twarzy nie obił.

Gdy Ahmed wrócił z moimi kolegami (jakiś czas po przejeździe tej ciężarówki). Okazało się że Pawełek był tak pijany iż po otwarciu drzwi dosłownie wypadł z samochodu. Leżał na ziemi plecami, nogi miał w samochodzie i ciągle mówił.
-Gdzie jest mój klapek?
Gdzieś zgubił wakacyjne obuwie.
Na szczęście dało się go łatwo zaprowadzić do namiotu.
Drugi jakoś sam stał.
Ahmed był z nich najbardziej trzeźwy, w końcu dojechał na biwakowisko samochodem.
Miałem nadzieję że sobie pojadą zostawiając nas w spokoju i będę mógł iść spać.
Jednak nie mieli jeszcze dość "goszczenia przybyszów z Polski".
Starszy z braci najpierw poprosił o mój numer telefonu. Gdy wyciągnąłem mojego klawiszowca który miał już 4 lata ten o mało co nie przewrócił się ze śmiechu. Gdy mu podawałem numer telefonu i powiedziałem że po pierwsze mam 0zł na koncie a po drugie koszt jednego sms-a to 16zł, to ten stwierdził że muszę mieć Rosyjską kartę sim wtedy będzie tanio.
Nie wiem czy ten człowiek był tak gościnny czy też tak pijany. Powiedział że on mi da nowego smartfona który ma w domu i kartę sim abyśmy mogli do siebie pisać.
Trzymał się tego pomysłu niemal kurczowo, jakby właśnie wymyślił perpetum mobile.
Ja mu tłumaczyłem że nie mogę, takiego prezentu przyjąć. Że nie wypada. Że nie mam jak się odwdzięczyć.
Że w Polsce takich prezentów nieznajomemu się nie daje.
On na to odpowiadał że prezent to prezent i trzeba go przyjąć, że nie muszę się odwdzięczać a jego brat dorzucił że tutaj jest Dagestan i tutaj się takie prezenty daje i dał do zrozumienia że nietaktem jest odmawiać.
Miałem też inne obawy, mianowicie po chlaniu z Ahmedem jeden z kolegów wypadł z samochodu a drugi chwiał się i jeszcze coś rozumiał ale o matematyce z klas jeden trzy to byśmy nie porozmawiali.

Dlatego ostatnią deską ratunku aby nie wsiadać z pijanym za kółkiem, był argument o tym że koledzy przecież zostaną sami i nie mogę ich tak zostawić.
Kamil od razu się zadeklarował że on zostanie z nimi.(właśnie przestałem go wtedy lubić).
Logiczne argumenty mi się skończyły a powtarzanie w kółko tych samych było bez sensu. Próbowałem się jakoś wymigać od tej przejażdżki samochodowej po prezenty ale dwaj bracia byli tak nie ustępliwi jak dwie śniade nomadki na targowisku gdzieś w Polsce gdy przydybią łatwy cel do okradzenia albo powróżenia mu z ręki.

W końcu uległem i wsiadłem do samochodu. Pierwsze co zrobiłem to zacząłem zapinać pasy. Oni na ten widok zareagowali jak bym obraził im matki i znieważył córki. 
Zaczęli mówić podniesionym głosem żeby pasów nie zapinać.
Więc je odpiąłem, wtedy Ahmed się uśmiechnął i ruszyliśmy.
Powiem wam że jestem pełen podziwu dla zawieszenia Łady nivy z prędkością 30km/h wjeżdżaliśmy w dziury głębokie do połowy koła a ja bez pasów ani razu nie przywaliłem głową w sufit. 
Lecz po chwili gdy wyjechaliśmy na główny wioskowy szuter, kierowca się do mnie obrócił i powiedział.

-A teraz pokaże tobie że moja Niva jedzie 200km/h.
Szybko zacząłem kombinować co zrobić aby go powstrzymać przed tak zabójczym pomysłem.
W myślach szukałem słowa po Rosyjsku które by jednocześnie stanowiło zaprzeczenie i nie zadowolenie z jego pomysłu. 
Jedyne co mi przyszło do głowy to:
-200 nie nada. (chyba zrozumiał to jako "200 nie da rady")
-Nada nada. Odpowiedział z uśmiechem i dalej przyspieszał, wtedy żałowałem że się podstawowych słów po Rosyjsku nie uczyłem.

Mieliśmy już 130km/h na szutrowej dziurawej drodze, w nocy.

Szybko zacząłem mówić bez ładu i składu słowa Rosyjskie, które poznałem na tej wycieczce i plątać je z Polskimi. W końcu kierowca z wyrazem twarzy "co ty #!$%@? #!$%@?" obrócił głowę w moją stronę i próbował mnie zrozumieć.
Dzięki temu zabiegowi wychodziłem na kompletnego idiotę, jednak plan zadziałał bo zwolniliśmy do 100km/h a on zapomniał że miał jechać 200 i zaczął się zastanawiać co ja mu chciałem przekazać.
Po niedługim czasie skręciliśmy na jakąś wysoko ogrodzoną posiadłość.
Na dużym podwórku w kącie stało BMW x5 z popsutym zawieszeniem. Niedaleko stała duża motorówka (z popsutym jednym silnikiem) ale tak obdrapana i brzydka że bardziej wyglądała jak by pięć lat temu podzieliła losy BMW. Ahmed twierdził że pływają nią i łowią ryby. Lecz ta łódź bardziej przypominała motorówkę i o dziwo nie miała wyciągarki do sieci.

I ze słowami "idziemy poszukać tego telefonu" zaprowadził mnie do jakiegoś obskurnego budyneczku który po części służył za chłodnie dla ryb i po części jak się po chwili okazało, za dom mieszkalny.
Weszliśmy najpierw do kuchni prosto z dworu a tam jego żona z córką zmywały naczynia.
Pan domu zaprowadził mnie do pokoju obok w którym usiadłem na kanapie. Z drugiego końca tapczana siedział jego siedemnastoletniego syna.
Zacząłem się przyglądać pomieszczeniom.
Ściany były nie równe, glina wygładzana ręką, to była podstawa budulcowa tego budynku, sufit posiadał takie wgłębienia w kształcie półwalców a na łączeniach tychże montowano kiepsko okrzesane pnie drzewa o 15 centymetrowej średnicy jako konstrukcje podtrzymującą gliniany dach.
Podłoga nie równa, grubo pokryta dywanami.
A więc siedzę na kanapie której sprężyny uwierają mnie dosłownie w tyłek, obok młodego Ahmeda który jest rozwalony na niej jak pasza na włościach i bawi się najnowszym wielkim smartfonem. Patrzę na super duży nowy telewizor a przede mną niska ława do podawania posiłków. 
Nie wiem co ze sobą zrobić bo pan domu powiedział że idzie szukać telefonu do jeszcze mniejszego pokoju obok. 

Siedzę i po części patrzę na krzątające się po obskurnej kuchni kobiety, w telewizji program kulinarny (którego obrazów nie powstydziła by się największa telewizja kulinarna z Francji) prosto z Moskwy. Przeżywam dysonans poznawczy.
To wszystko wydało mi się takie odrealnione. Gość ma najdroższego VW i drogie BMW najbardziej wypasiony telewizor jaki widziałem w Rosji a pływa na jakiejś rozpadającej się motorówce bez wyciągarki do sieci, chałupa to tak naprawdę gliniana lepianka z 2 pokojami i wychodkiem na dworze. 
Zastanawiałem się nad mentalnością tutejszych ludzi, gdy z tego rozmyślania wyrwała mnie córka Ahmeda która podeszła z tacą do stolika, uklękła przed nim pochyliła głowę spuszczając lekko wzrok w podłogę i z uśmiechem na twarzy położyła na ławie zaparzoną herbatę. Po paru chwilach powróciła i przyniosła coś na przekąskę podawała to znów klęcząc.
Jakże była inna od swojego butnego brata który prawdopodobnie był hołubiony od dzieciństwa.
Ładna cicha i skromna nastolatka z chustą przykrywającą włosy.
Po pewnym czasie Pan domu zawołał żonę I dopytywał się o telefon, gdzie jest schowany bo nie może znaleźć.
A synowi polecił porozmawiać ze mną po Angielsku. I wtedy okazało się że syn nie umie nic w mowie Szekspira.
Próbował coś tam pisać za pomocą tłumacza google ale mu nie wychodziło, może dla tego że ja także jestem słaby z tego języka albo dlatego że tłumacz google był najsłabszy z naszej trójki.
Skończyło się na tym że ojciec zaczął syna wyśmiewać i mu dogryzać. Cisnął mu że angielskiego uczy się trzy lata a ani słowa nie potrafił powiedzieć. Obiektywnie rzecz ujmując rzeczywiście potrafił tylko powiedzieć.
-Jak masz na imię?
-Skąd jesteś?
-Ile masz lat?

W końcu interweniowała pani domu, przerwała szyderstwa męża i zaczęła ze mną rozmawiać po Rosyjsku.
Okazało się że to jest ta osoba z którą mimo bariery językowej bardzo łatwo się rozumiem.
Ja mówiłem po Polsku i używałem kilka słów po Rosyjsku a ona po Rosyjsku, lecz tak dobierała słowa i ich zamienniki abym rozumiał.

W końcu do Pana domu zadzwonił telefon. Przyszedł powiedział że nie może znaleźć (po dwóch godzinach autentycznego szukania) telefonu ani karty ale da mi 2 butelki przedniego miejscowego koniaku oraz nóż.
Koniak wyglądał zacnie i miał banderole a nóż był odpustowy za 15zł. Miał wymalowane na ostrzu jakieś spajdermeny i inne pająki.
Ahmed po wręczeniu prezentów zakomunikował że pogranicznicy dzwonili i musimy podjechać do ich bazy.

Skierowaliśmy się w stronę morza. Jazda nie trwała długo, gdy trafiliśmy do właściwej bazy, była już dwudziesta trzecia a mi chciało się cholernie spać.
Zatrzymaliśmy się na wielkim placu który był w większości otoczony przez kontenery. Mój kierowca podszedł do jednego ze pograniczników.
Rozmowa z razu wyglądała normalnie. Mundurowy chciał papiery Polaków, Ahmed mówił że my to jego goście z Polski i była by to wielka obraza aby żądać od nas paszportów i miernych wwozów (papier na pojazd).
Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta, aż mój kierowca powiedział że nic nie da i jedzie. Po czym wsiadł do samochodu, odpalił go i....podjechaliśmy całe 3 metry... zatrzymał się ze słowami na ustach.
-A muszę jeszcze coś tym sobakom powiedzieć...
Atmosfera zaczęła się zagęszczać, obydwoje zaczęli na siebie krzyczeć. Poznałem wtedy kilka przekleństw po Rosyjsku. W końcu przyszła jakaś baba na oko sześćdziesięcioletnia i poczęła ich rozdzielać i uspokajać.
Poczułem się jak w 4 klasie podstawówki gdy to dochodziło do kłótni w szkole.
Efekt babcia osiągnęła taki że mój kierowca wsiadł do Łady i ZNÓW po 5 przejechanych metrach stwierdził że on temu NAZIŚCIE nie daruje i mu powie.
Tak, powoli stało się to nudne bo minęło już sporo czasu a on ponownie idzie się kłócić Allah wie o co.
Ja siedziałem na miejscu pasażera i obserwowałem przez opuszczoną szybę cały spektakl który się odgrywał przede mną.
Ten pogranicznik był dość wyrozumiały bo ile inwektyw można na swój temat słuchać? W końcu do uzbrojonego kolegi dołączył drugi z pograniczników. Powiedzieli że Ahmed ma pokazać dokumenty od samochodu.
Ahmed rzecz jasna nie miał takiego zamiaru i znów się zaczęli kłócić.
Gdy pogranicznik został sam a mój kierowca powiedział do niego "poszedł na #!$%@?" oraz parę innych równie oryginalnych słów.
Ten ściągnął kałasznikowa z ramienia, wycelował w mojego nowego znajomego i przeładował ze słowami
-Dokumenty albo będę strzelał. Mówiąc to położył palec na spuście.

Problem polegał na tym że ja siedziałem w samochodzie tuż za stojącym Ahmedem. Jednym słowem byłem idealnie na linii strzału i jedyne co mogłem w tamtej sytuacji zrobić to jak najgłębiej schować się w kabinie pojazdu. Niewiele by to dało bo i tak ramiona i głowa mi wystawały. Zresztą czy kule powstrzyma 1mm blachy albo szyby schowanej w drzwiach?

Gdy pogranicznik wypowiedział swoje słowa, to ja próbując się schować, myślałem że no w końcu mój "gospodarz" odpuści i pojedziemy do obozowiska. 

O jakże się myliłem.
Wiecie co powiedział do mierzącego w niego przedstawiciela władzy?

-TO STRELAJ #!$%@?.

I zapadła cisza aż można było świerszcze usłyszeć.
Jeden mierzy z kałacha do drugiego i to z odległości 2 metrów. Ten drugi wypina dumnie pierś i czeka na egzekucje a ja 4 metry za nim wciskam się pod schowek na rękawiczki w samochodzie.
Ja który nie wypina dumnie piersi i nie chce ginąć w federacji pełnej ciekawych ludzi, przemytników i terrorystów.

Nie pamiętam który z nich odezwał się pierwszy i po jakim czasie stróż prawa przestał mierzyć do Ahmeda.
Jedno jest pewne znów po 15 minutach zaczęli się kłócić i obrażać się na wzajem.

Gdy mój kierowca wsiadł do samochodu było już po północy. Wtedy spodziewałem się że znowu się zatrzyma i powie 
"-muszę jeszcze coś powiedzieć tym sabakom/nazistom/Kałmykom ( dla niego cały naród kałmyków był upośledzony umysłowo)"
Moje zdziwienie było ogromne a zarazem wielka radość gdy nawróciliśmy i wyjechaliśmy przez bramę.
Niestety po 20 metrach mój kłótliwy współtowarzysz z samochodu stwierdził że:
-Ja tak tego nie zostawię i powiem tym sabakom i nazistom co o nich sądzę.
Po czym rzucił do mnie 
-a ty poczekaj zaraz będziemy jechać. I oddalił się w stronę posterunku.
Po 30 minutach chciałem już iść z buta. problem był taki że znałem kierunek ale nie miałem latarki ani nie wiedziałem ile km muszę iść do obozowiska.
A więc czekałem, około pierwszej dwadzieścia w nocy przybiegł jego syn ze słowami że już jedziemy tylko zaniesie dowód rejestracyjny swojemu ojcu który jest u pograniczników.
Pojechaliśmy o drógiej.
Po morzu samochodem.
Problem jazdy po morzu Nivą polegał na tym że łachy piachu (które się co chwilę pojawiały) były dość grząskie ale na szczęście w Nivie jest coś takiego jak blokada centralnego układu różnicowego. Ona po załączeniu pomagała wjechać na łachy, po czym po zjeździe z nich kontynuowaliśmy jazdę w wodzie.
Po kilku kilometrach dotarliśmy do obozowiska. Jakże wielka była ma radość że w końcu się położę spać.
Niestety tak wielka jak i płonna.
Kolega gdy przyjechaliśmy sprawiał wrażenie tylko lekko podpitego. Ale gdy usłyszał że mam dwie butelki koniaku to od razu dossał się do jednej i zasadniczo prawie sam ją opróżnił, gdyż starszy z braci nie chciał z nim zbytnio pić.
W końcu znajomy się tak porobił że był tylko w stanie oprzeć się o drzewo i coś bełkotać.
A że nie znał tak jak ja prawie żadnego słowa po Rosyjsku to na wszystko co mówił muzułmanin od chlania i jazdy po morzu, odpowiadał.
-DA. 

A więc Ahmed się rozkręcał.
-Słuchaj może jeszcze gdzieś pojedziemy? Zaproponował mojemu pijanemu w sztok koledze.
-DA. Odpowiedział kolega.
-Tutaj nie daleko jest taki fajny BAR.
-DA.
-Może byśmy coś zjedli?
-DA.
-A może do restauracji? (chociaż nie wiem gdzie na tym zadupiu miała by być restauracja ani bar).
-DA.
-Słuchaj a lubisz dziewczyny?
-DA
-Bo wiesz niedaleko stąd jest takie miejsce.
-DA
-I tam mogli byśmy do nich pojechać, jest muzyka, są dziewczyny, jest jedzenie. Coraz mocniej zapalał się do własnego pomysłu Ahmed.
-DA
-To co jedziemy na dziewczyny?
-DA
-To choć.
-DA
I zaczyna mojego towarzysza podróży odciągać od drzewa o które tamten się oparł.
Widząc że kolega jest na tyle pijany że nie jest w stanie zbytnio ustać na nogach tłumacze mu że wyraził zgodę i aprobatę na wyjazd na dziwki i właśnie Ahmed go ciągnie do samochodu aby tam jechać.
Najwyraźniej dotarło to co mu powiedziałem bo Grześ chwycił się mocniej drzewa i powiedział że on nigdzie nie idzie i kocha swoją Weronikę.
A z racji że ja także nie wyrażałem aprobaty dla planu starszego z braci, to w końcu obydwoje opuścili nasze obozowisko i mogłem udać się na upragniony sen...
Ze snu wyrwał mnie odgłos rzygania.
Otworzyłem oczy, była noc i pomyślałem "byle nie na mój namiot."
Po jakimś czasie znów wyrwał mnie ze snu odgłos wymiotów. Robiła się już szarówka. Zasnąłem.
Potem był trzeci raz i jeszcze jaśniej, a następnie czwarty raz i już gorąco w namiocie od słońca.
Spojrzałem na zegarek była 6.30
Wstałem, zacząłem się pakować i po jakimś czasie obudziłem kolegów. O 8 byliśmy spakowani.
Jednakże Grześ który rzygał w nocy stwierdził żeby jeszcze ciut ciut poczekać, było mi to na rękę gdyż nie do końca się idealnie czułem. Czekaliśmy.
Najpierw do 9-tej potem do 10-tej a drugi znajomy się bardzo mocno wściekał. Mówił że jemu nic nie jest i żebyśmy jechali bo czas ucieka.
Ja wolałem odpocząć w cieniu, Grześ zastanawiał się czy umierać czy też rzygać.
W okolicach 11 ten który się wściekał stwierdził że jednak on też nigdzie nie jedzie i chyba właśnie ma kaca.
Nieopodal na plaży znaleźliśmy stary kiosk którego daszek dawał minimalny cień i aby nie wystawiać się na słońce to trzeba było stać.
Po jakimś czasie przyjechał Kamil z Ahmedem zobaczyli w jakim jesteśmy stanie, pooglądali kiosk i otwarli go z dwóch stron na oścież. Pokazali że w środku na półkach można się położyć. Ale im za to byliśmy wdzięczni.
Jednak dodali że o siedemnastej przyjadą ponownie i jak nas tutaj zastaną to znów "będziemy chlać"

O 15. wyjechaliśmy stamtąd kierując się w stronę Czeczeni.

#podroze #mpetrumnigrum #motocykle
  • 17
@Aster1981, @blackphoenix, @krypec, @Karolek1976, @lentil_soup, @TypowyHans, @togre, @heheszkant, @kupczyk, @ravm, @MrDeadhead, @nkrnpp, @bystrygrzes, @golf3cabrio, 1@9ludwik91, @farby1, @Grzybnia, @bocznica, @gawronfly, @Maz-al9, @Przedmidorrr, @ptaszyl, @AzazelSieCieszy


Wołam tych którzy chcieli aby ich powiadomić o kolejnym wpisie.
Napiszcie co sądzicie o tym wpisie i co w nim wam nie pasuje prócz interpunkcji i ortografii.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@mpetrumnigrum: Mnie się treść wpisów podoba. Wiadomo, nie są napisane jak przez zawodowego pisarza, ale dobrze się czyta i zdarzają się np. zabawne one-linery czy ciekawe porównania.
Myślę, że lepszy feedback uzyskałbyś od współtowarzyszy podróży - czy opisujesz wszystkie interesujące sytuacje i tak dalej. Swoją drogą, w tych opowieściach wychodzisz na najbardziej rozsądnego - tak faktycznie jest czy jesteś _unreliable narrator_?
@togre: to co opisuje zdarzyło się na prawdę. Co najwyżej konkluzje po rozmowach były inne lub rozmowy inaczej brzmiały lecz oto samo chodziło. Różnice mogą być gdyż od tamtego momentu minęło już 5 lat. Wszystkie opisane sytuacje miały miejsce.
@heheszkant: nie wiem czy jestem tym najbardziej rozsądny. Nie pije alkoholu. W dodatku ja to opisuje więc mogę siebie nie świadomie wybielać. Jak pytałem się kolegów co pamiętają z tamtego dnia to Pawełek powiedział że chlanie z ludźmi do 20 spotem mu się film urwał. Grześ pamiętał niewiele więcej.
@mpetrumnigrum super się czyta. Zdjęć trochę brakuje, łatwiej sobie wyobrazić wtedy sytuację. Gdybym miał z tego lepić książkę, fajnie byłoby umieścić trochę więcej opisów miejsc ale w stylu jak piszesz, tak z humorem