Wpis z mikrobloga

Strój starego kelnera leżał na Artemie jak worek. Gdzieś z tyłu chrząknął ochroniarz, zaznaczając swoją obecność. Aleksiej
Feliksowicz wyciągnął z kieszeni na piersi chusteczkę do nosa z literami w rogu, przeszedł wzdłuż bomby, ścierając z niej kurz.
– No, zaczniemy może od niej, naszej ślicznotki.
– Po co wam to tutaj? – Artem czuł obrzydzenie: jakby Biessołow całował w usta martwą głowę.
– No jak to? Trzeba znać swoje korzenie – tamten odwrócił się do niego, uśmiechnął. – Dlatego ni-cze-go tu nie ruszamy. Ta bomba to pramatka naszej suwerenności! – Aleksiej Feliksowicz pogładził ogromny brzuch bomby. – W gruncie rzeczy tylko dzięki niej zdołaliśmy obronić się przed zakusami Zachodu. Ochronić nasz niepowtarzalny ustrój. Naszą cywilizację. Gdyby nasi uczeni jej nie stworzyli, kraj zostałby rzucony na kolana zaraz po drugiej wojnie! No, a potem…
– Żeby w trzeciej wojnie nią właśnie nas…
– W trzeciej? – przerwał mu Aleksiej Feliksowicz. – W trzeciej trochę przelicytowaliśmy. Zakochaliśmy się, że tak powiem, w naszej telewizyjnej prawdzie. Człowiek w ogóle tak potrafi: zastąpić realne iluzją. I żyć w całkowicie wymyślonym świecie. To w zasadzie przydatna cecha. Na przykład całe metro wspaniale żyje w tym układzie wyobrażonych współrzędnych.

Dmitrij Głuchowski, „Metro 2035”

#metro #metro2033 #postapo #wojna #rosja #ksiazki #czytajzwykopem
  • 1