Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć, czytam sobie od czasu do czasu wykop i chciałem wam powiedzieć o tym dlaczego ekstrawertyzm dla mnie 30 lvl faceta to jest przekleństwo. Czytałem kilka dni temu wpis anonka na temat ekstrawertyzmu
https://www.wykop.pl/wpis/65256077/anonimowemirkowyznania-od-czasu-do-czasu-czytam-wy/
i częściowo się z nim zgadzam, częściowo nie.

U mnie było tak, że od najmłodszych lat byłem turbo-dynamiczny, a z czasem stawałem się coraz bardziej spokojny. W podstawówce i gimnazjum miałem najwięcej kolegów, koleżanek i byłem najbardziej popularny. W liceum już nie byłem tym najbardziej otoczonym przez ludzi, ale dalej miałem masę znajomych - kumpli ze starych szkół, z liceum do chlania, z siłki, do gry w piłkę, do wyjścia na kluby i dziewczyny, podryw itd. Na studiach stałem się jeszcze spokojniejszy, ale dalej sporo znajomych było.

To w czym tamten miras miał racje to to, że wy za dużo narzekacie, a za mało robicie. Mimo iż łatwość w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi od lat przychodziła mi łatwo, to nie oznaczało, że było to banalne proste. Chcecie złotą radę jak poznawałem najwięcej ludzi w życiu? Większość ludzi się boi. Zostać liderem klasy. Zostać liderem szkolnej drużyny. Czy nawet zostać liderem nieformalnej paczki wychodzącej na "trzepak". Ludzie generalnie nie chcą się wychylać. Więc jeżeli przejmie się inicjatywę i zacznie podejmować decyzje to ludzie zaczną podążąć i masa znajomości się utworzy. Tak więc gdybym nie robił nic to byłbym w takiej sytuacji wtedy jak wy - zero znajomych i zero możliwości. Ja tylko wykorzystałem dar do rozmowania, ale to nie oznacza, że siedziałem z założonymi rękami. To na mojej głowie zawsze było organizowanie wszystkiego i branie odpowiedzialności za całą grupę, co na dłuższą metę było męczące psychicznie i to inni przychodzili na gotowe :)

Ale wracając do sedna - tamten miras miał rację tylko połowicznie, bo jego rady można zastosować w okresie 15-25 rok życia, czyli szkoła średnia i studia. Studia to naprawdę jest taki okres, że nawet największe #!$%@? tworzą różne grupy odmieńców i poznają również kobiety do związku, oczywiście nie są to modelki, tylko kobiety na podobnym poziomie atrakcyjności i wystarczy po prostu wychodzić do ludzi - koła studenckie, naukowe, drużyny sportowe czy chociażby wyjść na miasteczko studenckie, dosiąść się do kogoś, napić piwko, pograć w planszówki - to działa.

Problem zaczyna się po studiach. W moim przypadku ekstrawertyzm jest moim przekleństwem z tego powodu, że mi różowa do związku nie wystarcza jako jedyna bliska osoba. Żeby wyjść na siłownie potrzebuję kumpla, inaczej tracę motywacje. Na rower, strzelnice, taniec, kluby, puby, góry, kajaki, jakiekolwiek podroże. Po prostu jako ekstrawertyk nie potrafię totalnie cieszyć się z wykonywanych czynności w samotności i ze swoją różową. Potrzebuje kumpla, albo nawet kilku kumpli. Czynności same w sobie nie dają mi radości, tylko emocje, śmiech, które rodzą się w grupie. Problem w tym, że wszyscy moi znajomi po prostu skupili się w 100% na swojej rodzinie, kredyty, dzieci, różowe. Oni nie są tacy jak ja. Im wystarczy w dorosłym życiu różowa i piwko raz na pół roku do bycia szczęśliwym. Takie trochę bycie pantoflem. I wiecie co? Cholernie im tego zazdroszczę.

Od roku dosłownie czuje się jak gówno. Bo jako 30 latek ciężko mi ogarniać juz grupy znajomych. Już naprawdę nie ma gdzie poznawać tych ludzi. Wszystko się skończyło i okej, spotykam się ze znajomymi raz na pół roku, wypijemy piwko, pójdziemy na balet. Dla mnie to za mało. Ja potrzebuje jeden w weekend w miesiącu pojechać na 2-3 dni w góry z ekipą. Zrobić sobie turniej w jakąś fifę czy mortal kombat na konsoli. Pójść na miasto, do kina, karaoke. Strzelnica, kajaki. Ale nie ma z kim. Uwierzcie mi - próbowałem samotnie wychodzić z domu i za kazdym razem czułem się fatalnie. Robienie wszystkiego z różową to tez złe, bardzo złe bo wtedy czujemy się nawzajem zbyt osaczeni. Niby można np zagadać do obcych ludzi na siłce czy strzelnicy, ale to nie to samo. Obca osoba nie zrozumie od razu twojego poczucia humoru i wychodzi straszny cringe. Znajomości potrzebują czasu, musze kogoś znać jakiś czas żeby móc czerpać radość z wykonywanej czynności w towarzystwie tego kumpla. Przeżywac emocje i dzielić się nimi. Z obcymi ludźmi wychodzi to dziwnie i oni nawet nie chcą poznawać ludzi w sensie budować znajomości, dorośli ludzie wolą płytkie znajomości i bycie np: "kumplem z siłki" czyli jak widzimy się na siłce to pogadamy, ale po siłce na miasto nie pójdziemy, na ściankę czy na rower.

Dlatego dla mnie osobiście bycie ekstrawertykiem to przekleństwo. Ostatnio nawet zacząłem chodzić do biura (pracuje zdalnie) i rzuciłem luźną propozycję na spotkaniu zespołu, żeby spotykać się z 1-2 razy w biurze. Menager był moim pomysłem zachwycony i zaczął naciskać na innych, żeby zaczęli chodzić (to nie był nakaz tylko prośba) dla "dobra zespołu i integracji"(u nas ludzie mają wybór, mogą pracować non stop zdalnie albo przyjść do biura, ale oczywiście góra chciałaby aby ludzie chodzili, a ludzie z zespołu raczej nie chcą tego robić) no i tak jak miałem "zdalnych znajomych" z korpo, tak wyszedł z tego zajebisty kwas i ludzie się na mnie poobrażali, bo każdy chce robić zdalnie 100%. A ja chciałbym chociażby w pracy móc się z kimś spotkać i pogadać na przerwie :(

Więc tak - ekstrawertyzm to super sprawa i można to wypracować (te schematy introwertyzm/ekstrawertyzm to nie jest coś odgórnie narzuconego i to jest elastyczna granica, umowna nazwa na skilla społecznego, z introwertyka stać się ekstrawertykiem), ale on jest super w wieku szkolnym. Dzięki byciu ekstrawertykiem przeżyłem super lata szkolne i studia, wiele imprez, poznanych kumpli i kobiet. Ale w dorosłym życiu 25+ ekstrawertyzm to dla mnie zajebiste przekleństwo. Nie mam z tego żadnych benefitów. W pracy liczą się twarde skille, a gadka to jest może ważna jeśli ktoś pracuje w marketingu czy sprzedaży. W drugą stronę czuje, żę to totalnie nie działa, nie potrafię przestać potrzebować ludzi i nie potrafią sprawić, nie potrafię się przerobić z ekstrawertyka w introwertyka, żeby tylko różowa mi wystarczyła jako bliższa znajoma i bawić się w samotności. Coraz częściej zasypiam i marzę o tym jak fajnie byłoby stać się takim introwertykiem, który sobie może poukładać jakieś lego w samotności czy wybrać samotnie na siłownie i się dobrze bawić w samotności. Doceńcie to co macie, bo naprawdę po drugiej stronie trawa nie jest bardziej zielona.

#samotnosc #tinder #wykoppiwo #wykop30plus #podrywajzwykopem #blackpill #redpill

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #626f05a9bbb45c13443d46ba
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Doceń mój czas włożony w projekt i przekaż darowiznę
  • 5
@AnonimoweMirkoWyznania: Sam jak ognia unikam nadmiernej integracji z ludźmi z pracy (za wyłączeniem kwartalnej integracji ze swoim teamem, bo ich akurat lubię) i chyba bym uciął łeb przy samej dupie jakiejś ekstrawertycznej #!$%@?, której brakuje "emocji i śmiechu". Żeby nie było, taki dobry kontakt z ludźmi z pracy musi wyjść naturalnie i próby wymuszenia #!$%@? zrobią.