Wpis z mikrobloga

Jak działa służba zdrowia we Francji? Całkiem nieźle. Jest zresztą w ścisłej czołówce europejskiej, zależnie od rankingu (numbeo podaje na 1). Oczywiście nie narzeka na nadmiar personelu (głównie lekarzy rodzinnych ze względu na zarobki) ale działa wydajnie. Zwłaszcza diagnostyka i leczenie nowotworowe jest jeśli nie najlepsza to na pewno na podium.

Wady:
-lekarze rodzinni często nie chcą brać już nowych pacjentów.
-to samo dentyści.
Na szczęście tu wychodzi ogólna życzliwość w służbie zdrowia i da się załatwić odpowiednio długo "trując dupę".

Wizyty są częściowo płatne ale pracując ma się obowiązkowo dodatkowe ubezpieczenie pokrywające wszystkie koszty. Część płacona przez pracownika to kilkanaście euro miesięcznie. Za 2 osoby dorosłe plus dzieci (niezależnie od ich ilości) jest to ok 40-50€. W zamian wszystko jest refundowane. Wszelkie leki, okulary czy pełna opieka dentystyczna również. Chyba, że pracodawca ma jakieś podłe ubezpieczenie to nie wszystkie usługi dentystyczne ale ja zawsze miałem nawet implanty w całości darmowe.

Wizyta u lekarza rodzinnego kosztuje 25€ a u specjalisty 33€. Z tego 70% jest pokrywane przez tutejszy NFZ (CPAM) a reszta przez ubezpieczyciela. Dotyczy to też wszelkich metod antykoncepcji czy to męskich czy żeńskich. Mogą być pewne różnice między regionami odnośnie dostępności ale np u mnie na wizytę do specjalisty nigdy nie czeka się dłużej niż miesiąc.
Nawet w czasie największego zamieszania covidowego wszystko działało normalnie. Miałem w tym czasie 2 zabiegi powiedzmy "kosmetyczne" i były wykonywane planowo.

Jakość obsługi szpitalnej również stoi na wysokim poziomie ale zaznaczę, że w dużych miastach nie musi to być normą, bo niekiedy są mocno obciążone.
Jak karmią? Mój pierwszy pobyt w szpitalu w życiu był we Francji i zastanawiałem się dlaczego tak narzekają na szpitalne jedzenie. Bardzo dobre jedzenie i nie zawsze byłem w stanie zjeść całość. Po obu porodach "mieszkałem" razem z żoną w szpitalu łącznie 10dni i jej posiłkami się dzieliliśmy.
To też ciekawa historia, bo po pierwszym porodzie byliśmy aż 7 dni. Komplikacje? Nie. Nieznajomość prawa i lokalnych zasad. Wypis odbywa się na własne życzenie. Zapytałem położnej kiedy będziemy mogli wyjść i usłyszałem "kiedy państwo zechcą". Przy drugim już wiedziałem i wyszlismy po 3 dniach. Jak w niektórych krajach przy porodzie są jedynie położne a nie lekarz.

Inna ciekawostka, gdy w czasie pierwszego pobytu obudziłem się po operacji sprowadzili do mnie lekarkę, która miała polskie korzenie i trochę znała język. Miły akcent.
Odnośnie porodów dużą różnicą jest podawanie znieczulenia. W odróżnieniu od Polski nigdy nie jest na to za późno.
Zresztą głównym naciskiem w jakimkolwiek leczeniu jest brak bólu.
Lekarze niechętnie przepisują antybiotyki, zwłaszcza dzieciom. Ale to akurat plus.

Z punktu widzenia dzisiejszego pacjenta jest bardzo dobrze ale wymaga działań w celu dostarczania personelu. Ale to problem wszystkich krajów a nie tylko Francji.

I jeszcze jedna ważna "ciekawostka". Żona leczyła się latami w Polsce, oczywiście prywatnie, bo wiadomo jak jest. To samo odnośnie ciąży, chorób u dzieci. Okazuje się, że wielu tych problemów nie ma i nawet sygnalizując, że coś było robione inaczej każdy jest zaskoczony. Nagle się okazuje, że większość wizyt czy badań jest niepotrzebna. Była potrzebna tylko dlatego, że robione prywatnie.

#francjadasielubic #francja #emigracja #emigrujzwykopem
  • 12