Wpis z mikrobloga

Jako pierwszy w swojej rodzinie ukończyłem prestiżową szkołę perfumiarską w Paryżu. Byłem najlepszy na roku, moje perfumy wygrywały konkursy. W grupie był też taki Jose czy jak tam się pisze. Hoze się na niego mówiło. Miał chyba martwicę nosa, bo na jednych zajęciach dostaliśmy zadanie, żeby opisać różnice między zapachem cytryny i limonki. Dostaliśmy najlepsze ekstrakty jakie tylko można powąchać. Różnice były kolosalne, ale Hoze mówi, że on nie czuje różnicy. To są te same zapachy... ehh, nic z niego nie będzie.

Ukończyłem szkołę, przed oczami miałem największe domy mody. Będą mnie całować po rękach, żebym u nich pracował. I co się okazało? #!$%@?ów sto. Nawet nie chcieli ze mną rozmawiać. Musiałem podjąć pracę w fastfoodzie. Wiecie jaka to była dla mnie olfaktoryczna męczarnia? Dowiedziałem się, że Hoze został zatrudniony w jednym z najlepszych domów mody na świecie, bo jego stary jest głównym perumiarzem i powiedział, że jak jego syn nie dostanie pracy, to #!$%@?. No i Hoze po tygodniu od ukończenia szkoły był zatrudniony.

A ja? Ja musiałem zostać perfumiarską prostytuką. Zacząłem aplikować do "domów mody", które zajmują się klonowaniem zapachów. Tutaj już byłem całowany po rękach. Wybrałem najlepszą ofertę i przeprowadziłem się na bliski wschód. Wiecie jak wygląda? Miałem pierwsze perfumy do sklonowania. Przychodzi manager Abdull i mówi

- Damian, habibi, clone perfume X, ok?
- Ok, where is the lab analyze?
- Funny Damian, we don't do this
- Aha, and where is the perfume that I'm supposed to clone?
- Stop it Damian, you're so funny, a Sephore is close, go there and smell
- ... ok

I moje klonowanie perfum wygląda tak, że wchodzę na fragranticę albo parfumo, sprawdzam nuty i mieszam na oko, żeby w miarę jakoś to pachniało. Żywot perfumiarza.

#perfumy
  • 16