Wpis z mikrobloga

Jak byłam młodsza walczyłam najpierw z nerwicą, objawiało się to skurczem żołądka i robiły mi się "miękkie nogi" ale trzymałam, to w sobie. Każda wizyta u pedagoga, czy psychologa była dla mnie stresująca i nie miałam możliwości otwarcia się, ponieważ ich podejście było na zasadzie dlaczego jestem niegrzecznym dzieckiem, dlaczego nie chce chodzić do szkoły. Chodzi oto, że miałam poczucie, że wszyscy dookoła mnie obwiniają i nikt nie pomyśli, że to ja mam problemy w domu i to moje środowisko jest dla mnie toksyczne. Powinno się dać przestrzeń człowiekowi do wygasania się i dać mu poczucie bezpieczeństwa i przede wszystkim nie można od razu wyciągać wniosków.
Kiedy rozmawiam z ludźmi i wiem, że z niektórymi zachowaniami mają problem, zapewniam ich, że to nie jest ich wina, że wypracowali sobie takie mechanizmy, po prostu mając takie środowisko (rodzine) nie mogli wykształcić innych.
Później nerwica przekształciła się w depresję, też trudną do diagnozy, ponieważ to była tzw ukryta depresja, ciągle udawałam, że wszystko jest ok, byłam przebojowa ale w środowisku które dobrze znałam, były takie sytuacje które mnie bardzo stresowały. Poznawanie rodziców chłopaka z którym się aktualnie spotykałam, albo jego znajomych. Naprawdę było mi bardzo ciężko, często unikałam takich sytuacji albo siedziałam cicho, ale to nie była moja osobowość, nie jestem cichą myszką.
Wszelkie egzaminy gdzie trzeba było odpowiadać, totalnie mnie paraliżowały.
Czasem też miewałam różne lęki, a jak mam się zachować? Co mam powiedzieć? Wszystko chciałam kontrolować. Ciągle w sobie widziałam tylko złe strony, wymyślałam rzeczy przez które miałam być gorsza od innych.
Chodziłam na terapię najpierw jako nastolatka, akurat udało się mojej babci znaleźć dobre miejsce. Jak dziennym odział szpitala, spędzaliśmy tam czas od 9 do 15, mieliśmy różne zajęcia muzykoterapię, plastykoterapię, czasem też ćwiczenia i oczywiście zajęcia z psychologami, każdy opowiadał o sobie i swoich trudnościach. Fajnie było, poznałam fajnych ludzi, nikt nikogo nie oceniał każdy z nas miał problemy.
Późnej jak byłam już dorosła chodziłam indywidualnie a późnej sama nad sobą pracowałam. Czytałam sporo książek, takich poradników psychologicznych, czytałam magazyn charaktery, może nie każdy egzemplarz ale dość często.
Późnej słuchałam na yt pogadanek. Wzięłam się za siebie, medytowałam, rozmawiałam ze swoją podświadomością, przez jakiś czas brałam antydepresanty, jakoś trzy lata.
Pomogły mi leki, wtedy ich potrzebowałam i dały mi kopa do działania. Wiem, że nie można ich długo używać, ale po odstawieniu było ok.
Teraz widzę ogromną różnicę w tym jak się czuje, jak odbieram świat i siebie.
Teraz zazwyczaj jestem po prostu sobą, niczego nie udaje, otaczam się tylko ludźmi którzy są dla mnie dobrzy i liczą się ze mną. Nie wykorzystują mnie, nie odbijają sobie swoich kompleksów. Miałam różne koleżanki i często tkwiłam w znajomościach które nie były dla mnie dobre.
Teraz jest zupełnie inaczej. Szkoda mi życia żeby się otaczać pijawkami.
Tylko czasem się zastanawiam po co tyle pracy, tyle energii. Jak udało się wychodzić z depresji, to okazało się że mam rzadką chorobę nowotworową. Więc z nią także walczyłam, przeszłam kilka różnych ciężki operacji. Ostatnią rok temu, ale nie przebiegła dobrze, obudziłam się z paraliżem od pasa w dół i z przeraźliwym bólem nóg.
Dwa miesiące piekła w szpitalu, nie potrafili stłumić bólu. Przenieśli mnie do hospicjum w którym jest także ośrodek leczenia bólu.
Na szczęście tutaj mają ogromne doświadczenie, ponieważ większość ludzi tutaj umiera, ale bez bólu.
Byłam w bardzo złym stanie kiedy mnie tutaj przewieźli, trzeba było pomagać mi w zmianie pozycji, dosłownie obracano mną, nie mogłam siadać, byłam wyczerpana z powodu braku snu i bardzo silnego bólu. Już na początku udało się zbić z 10 na 8,7 dalej bolało, dalej nie mogłam spać ale przynajmniej nie wyłam z bólu. Po kilku miesiącach metodą prób i błędów udało się ustalić leczenie które przyniosło dobry rezultat. Siadam, mogę się sama obracać, mam ćwiczenia rehabilitacyjne, wysadzają mnie na wózek żebym mogłam korzystać z łazienki, czasem wychodzę na dwór, niestety nie mogę chodzić ale na szczęście moje nogi zaczęły się ruszać już w szpitalu. Jest szansa, że z tego wyjdę tylko potrzebuję pieniędzy na rehabilitację, żebym mogła być w formie i wtedy chciałabym się dostać do szpitala rehabilitacyjnego. Jest to prywatny szpital, ale mają bardzo dobre warunki, nowoczesny sprzęt i basen.
Gdybyście chcieli mnie wesprzeć będzie mi bardzo miło, udostępnienia także są pomocą.
Na stronie jest pełny opis, zwerifikowane moim dowodem, w sensie że to ja to ja ;-)
Wysłałam także swoją dokumentację medyczną, żeby nikt nie miał wątpliwości.
W każdym razie rehabilitacja to jedyna szansa dla mnie żebym mogła chociaż.

https://zrzutka.pl/uyd7px

#depresja #zdrowie #szpital #operacja
#wykopefekt #rehabilitacja
  • 1