Wpis z mikrobloga

135 361 + 32 + 30 + 18 = 135 441

Kolejny start w sezonie więc wpada relacja. Tym razem na tapet wpadł Ślężański Mnich. Trasa krótka zaledwie 30km z trzema małymi podjazdami i jednym takim trochę mniej małym. Reszta trasy lekko pomarszczona, a ostatnie 12 km to tradycyjny powrót pod wiatr. Zwiastuje to intensywną jazdę i tak było.
Start w moim wykonaniu poszedł nawet dobrze, nie zasapałem ale do pierwszego zakrętu przed pierwszą hopką źle się ułożyło i byłem po wewnętrznej bez możliwości bezpiecznego przejścia na zewnętrzną by pójść mocno i szybko w zakręt. Musiałem zwolnić. Na hopce grupka jechała spokojnie, jadąc na progu ich przechodziłem powoli. Padła szybka decyzja, ze to nie ma sensu i trzeba szarpnąć, by na drugim, tym dłuższym podjeździe – około 6minutowym- gdzie miałem nadzieję odłączyć się od grypy nie byli za bardzo wypoczęci. Poszedł atak taki na 90%. Zapiekło, a wedle relacji po wyścigu nie tylko mnie. Grupa się nie porwała, wiec zjeżdżamy grupą przez 3-4 km w dół często podchodząc pod 70km/h. Trzymam się około 5-6 miejsca w grupie by dostawać cień aero, ale minimalizować ewentualne ryzyko i skutki kraksy przy tej prędkości bo jest jednak szybko i kręto. Dojeżdżamy pod podjazd i grupa się ociąga, jadę w czubie na 2-3 pozycji przy 250w. Słabo. Ale to jeszcze nie czas na atak, nie teraz. Padają słowa od jednego z faworytów „na mnie nie patrzcie, 3 miesiące nie trenowałem” (tak skończył 1 open ;D) , dalej go pilnowałem, po czym minutę później zaatakował, szarpnął mocno, ja poprawiłem i już nam się grupka przerzedziła, jechaliśmy w 5 osób. Chwila odpoczynku i znów poszło szaprnięcie i bardzo mocna jazda po krótkich zmianach. Cel był jeden – dalsza selekcja lub jeszcze mocniejszy odjazd od grupy. Jedziemy w 5. Na około 600m przed końcem podjazdu przyszła pora na mnie, dałem około 200m zmiany i schodzę na koniec. Na około 300m przed koncem podjazdu, gościu jadący na 4 pozycji puszcza koło. Walczy ale nie niweluje straty a luka się powiększa do 3-4m. Jestem wyjechany po zmianie ale wyskakuję z koła i próbuję gonić, niestety z przodu następuje kolejne szarpnięcie i luka zwiększa się do około 6-8m. Za mną gościu już spływa do grupy. Ekstra. Czołówka mi się urywa, na grupę nie ma co czekać. Na zjeździe sam nie mam szans ale cisnę tempomat na 300w i jadę w dół. Ucieczka mi odjeżdża. Co się dzieje za mną – nie mam pojęcia. Na końcu podjazdu jest zakręt w lewo, obracam się i widzę 20m za mną – ktoś mnie goni, ale grupy brak. Lekko zwalniam by mnie złapał i tak o to jedziemy kolejne kilometry z nadzieją złapania ucieczki i nie dania się złapać grupie. Na 12km przed metą jest ostry skręt w lewo, widzimy że zbliża się peleton m30 za nami. Około 40 osób. Dużo. Przyciskamy jeszcze mocniej, dojeżdża do nas ich pilot i się zrównuje z nami tak byśmy byli świadomi, że nas gonią i zaraz wchłoną. Obracam się – 200m są za nami maksymalnie. Świadomi, że w tej grupie będą też nasi z m20 i zamiast walczyć o 4 miejsce możemy skończyć nawet ponad 10 ciśniemy jeszcze mocniej. Boli i to bardzo. Po 3 zmianie obracam się – peleton się nie zbliżył, a wręcz mam wrażenie ze się delikatnie oddalił. Do samej sobótki jedziemy bardzo mocno utrzymujemy peleton za plecami w stałej odległości około 500m. Finisz wyglądał na zasadzie skręt w garncarską, około 500m podjazdu, 500m zjazdu i 1km lekkiego podjazdu na finisz. Krzyczę do kompana by nie czarował przypadkiem i jechał dalej full po zmianach i powalczymy w sprincie. Czułem tu się na przegranej pozycji, bo sprinterem nie jestem, ale lepsze 5 miejsce po współpracy niż wchłonięcie przez peleton. Mówi, ze ok. Tak samo jak ja ledwo dyszy. Na podjazd wjeżdżam pierwszy, daje sygnał do zmiany, nie wychodzi. Obracam się jedzie na kole. Znów daje sygnał – nic. No nic, właśnie chyba czaruje, jadę więc swoje. Zjazd, dalej za mną, Finalny podjazd – dalej na kole. 100m przed kreską atakuje i wyskakuje mi z koła. Ostatkami sił też dociskam i wygrywam finisz o pół koła. Na kresce mijają nas tez pierwsze osoby z peletonu m30.

Kończę 4 w kategorii i 55 open. Niestety z peletonem walczyć nie mam szans. 5 miejsce ma kompan z ucieczko/pogoni a 6 miejsce wpada na metę 5s za nami. O tyle zdążyliśmy ich urwać. Na styk. Ucieczka z naszej grupy dojechała 1 open z przewagą dwóch minut. Jechali w 3 i byli mocniejsi tego dnia.

Wyścig zdecydowanie na plus pełno nowych PR mocy. Jazda naprawdę jak na mnie bardzo mocna. Jedynie szkoda pecha na podjeździe i ze brakło tych 100w w nogach by ich złapać. Dodatkowo wygrałem pierwszy raz w życiu sprint na kreskę ;D

Największy problem tego cyklu? zbyt ciasno startowane sektory. 2 minuty to trochę mało i czesto m20 i m30 się łączą niezależnie ktory sektor jest pierwszy. 5mjnut bylo by eleganckie dla tych deoch kategorii:D
Jeżeli chcesz poczytać więcej relacji z wyścigów, oraz zobaczyć jak trenuję z pomocą #trener #kolarstwo na #rower #szosa zapraszam na #hiponaszosie . Dzielę się tam swoimi planami treningowymi, relacjami z wyścigów i treningów, postępami nie ukrywając obciążeń i intensywności.

#rowerowyrownik

Skrypt | Statystyki
Hipodups - 135 361 + 32 + 30 + 18 = 135 441

Kolejny start w sezonie więc wpada relac...

źródło: IMG_20230417_173718

Pobierz
  • 40
@Hipodups: Odje$$$eś się i spiąłeś jak Alaphilippe na Alpe d'Huez, a takim kręceniem po pagórkach możesz co najwyżej wkur$$ć jamnika ( ͡° ͜ʖ ͡°)

A tan na serio legancko się czytało Twoją relację. Zazdroszczę formy i możliwości startów w takich fajnych terenach.
@Hipodups: świetnie sie to czyta, a co oznacza zwrot "wyskakuje z koła" ? dobrze rozumiem że przestajesz jechać bezpośrednio za kimś tylko samotnie atakujesz?
@Hipodups: i możliwe że przed kreską też ja Cię dogoniłem, bo na ostatnim zakręcie przed prosta pod górę, wyprzedziłem zawdonika z black wire team. Ja kat. m30
Pamiętam jak kumpel wystartował w wyscigu na 100 km na komunijnym ( chłop miał 35 lat) zmieniając tylko siodełko na żelowe. Moim zdaniem to jest prawdziwy wyczyn