Wpis z mikrobloga

Polemika do wątku TT: https://twitter.com/Patryk46156706/status/1658220292756459522

1. Podana przez ciebie kwota za import surowców energetycznych z niczym mi się nie zgadza. Ja znalazłem informację, że za import z 2 lat zapłaciliśmy 265 mld zł (1), co daje 133 mld zł rocznie i to mówimy o latach gdzie ceny były rekordowe. Zgadzam się natomiast, że jest to bardzo duża kwota, która obciąża złotówkę i drenuje naszą gospodarkę. Zmniejszenie jej byłoby oczywiście korzystne. Tylko, że akurat energetyka korzysta z węgla krajowej produkcji, który zapewnia około 99% zapotrzebowania dla energetyki zawodowej. Także akurat drenaż kapitałowy będzie dużo większy w przypadku OZE i gazu niż w obecnej sytuacji, o czym więcej w pkt. 3.

2. Mówisz, że system oparty 100% na niestabilnych źródłach jest możliwy, to ja ci zadam pytanie, gdzie taki system działa? Oczywiście nigdzie, bo cała idea opiera się na założeniach, że będziemy mieć technologię, której teraz nie ma. To samo zakładasz ty. To, że mówimy o systemie to ja wiem, ale nie jestem pewny czy ty zdajesz sobie sprawę jak taki system działa. Postaram się to w miarę prosto opisać:

System elektroenergetyczny po pierwsze musi się bilansować i to nie w ujęciu dni ale w ujęciu sekund. Póki co nie ma możliwości magazynowania dużych ilości energii w krótkim czasie.
Jeśli w systemie mamy większą produkcję niż zapotrzebowanie to zaczynają się problemy z częstotliwością sieci, w przypadku skrajnym, gdy produkcja będzie znacznie większa zadziałają zabezpieczenia i wyłączą one cały system. To oczywiście oznacza backout, który będzie trwać kilkadziesiąt godzin, bo postawienie sieci to dość ciężka sprawa. Dlatego właśnie operatorzy zmuszają "duże OZE" do wyłączeń w momencie bardzo dobrej pogody.
Drugą możliwością jest niedobór energii, w takim przypadku następują odłączenia najbardziej energożernego przemysłu aby otrzymać system, jeśli to nie wystarcza odłącza się dalej kolejnych odbiorców, co z resztą mogliśmy obserwować na Ukrainie podczas ataków orków.

Jeśli mówimy o systemie opartym w 100% na OZE z gazem jako źródłem bilansującym to w takim przypadku niezbędne jest utrzymanie pełnej rezerwy w turbinach gazowych, bo inaczej do wywrócenia systemu wystarczy jedna bezwietrzna noc. Podkreślam, że mówię o stanie technologii na dzień dzisiejszy, bez wielkoskalowych magazynów energii. Do tego przejdę później.

3. Koszty, koszty, koszty.
Jak już mówiłem, problemem systemu opartego na OZE są ogromne w porównaniu do czegokolwiek innego. Jeśli zastąpisz obecne 30GW mocy w energetyce 150 GW to same koszty stałe utrzymania tego będą 5 razy większe i tu mówimy o kosztach stałych, których w żaden sposób nie da się wyeliminować. W ogóle nie chce mi się poruszać teraz kwestii kosztów inwestycyjnych, które według różnych prognoz wyniosłyby 2-4 biliony złotych, to lepiej zostawmy.
Koszty utrzymania energetyki to przeglądy, ubezpieczenia, pensję, remonty, naprawy. Samo OZE potrzebuje też bardzo dużej ilości skomplikowanej automatyki, która będzie w 100% produkowana i serwisowana za granicą. Głównymi producentami automatyki w energetyce są Niemcy i Japonia, którzy w zasadzie odpowiadają za 90% tego rynku. Dodatkowo jeśli mówimy o źródłach rozproszonych, to sam ich charakter powoduje, że systemów automatyki będzie potrzeba więcej, a sam system będzie musiał być "inteligentny" aby w czasie rzeczywistym bilansować produkcję i zużycie energii z tysięcy różnych źródeł.

Kolejną sprawą są koszty modernizacji linii przesyłowych, gdzie wcześniej rzuciłem liczbą z pamięci i sie bardzo pomyliłem. Według nowych szacunków, koszty modernizacji do 2030 roku wynoszą 600 mld złotych. To są kolejne już koszty OZE, których w oficjalnych danych nikt nie uwzględnia.

4. Energetyka jądrowa jest tańsza. Głównym powodem jest fakt, że energetyka jądrowa wchodzi za węgiel 1:1, nie potrzebujemy źródeł bilansujących, nie potrzebujemy super skomplikowanej automatyki, nie potrzebujemy modernizować sieci, bo ona jest dostosowana do dużych elektrowni.
Dodatkowym atutem EJ jest ich żywotność około 4 razy wyższa niż dla OZE.

5. Fantastyka. Czyli o samochodach elektrycznych.
Zacznijmy może od wykorzystania samochodów elektrycznych jako magazynów energii. Sam pomysł jest o tyle innowacyjny co niedorzeczny, ponieważ w przypadku bezwietrznej nocy samochody podłączone do sieci zostałby rozładowane, a to oznaczałby, że wstając rano nie wiesz czy dojedziesz do pracy, szkoły czy gdziekolwiek. W takiej sytuacji po prostu nikt by nie zostawiał włączonego auta, albo nie kupował takich aut.

Drugą kwestią jest problem samochodów elektrycznych w miastach. O ile na wsi można sobie ładować z PV (o czym niżej), o tyle w mieście problemem są właśnie sieci przesyłowe, niedostosowane do takich obciążeń. Jeśli chciałbyś zastąpić cały transport elektrykami oznacza to, że konieczne byłoby doprowadzenie sieci średniego napięcia do parkingów w miastach. Praktycznie do każdego bloku, każdego parkingu podziemnego. To oznacza przekopanie większości ulic w każdym polskim mieście. Same projekty i uzgodnienie tego potrwałoby z 30 lat, wiem bo sam zajmuje się projektowaniem infrastruktury. Koszty tego byłyby wręcz niebotyczne i niesamowicie zwiększyłyby koszty utrzymania samej sieci.

Kolejną kwestią jest ładowanie z PV na wsi, tu problemów jest mniej, ale mamy jeden szczególny, o którym praktycznie nikt nie pisze. Mianowicie PV dają najwięcej energii w godzinach, w których większość ludzi nie ma w domu, bo są w pracy. To oznacza, że w godzinach kiedy mamy własną darmową energie nasz samochód nie stoi i nas w garażu. Szczególnie zimą, kiedy dni są krótkie niemożliwe będzie ładowanie z PV dla większości ludzi.

6. Magazyny energii,których nie ma.
Chemiczne magazyny energii i baterie w ogóle to ostatnio modny temat. W zasadzie od 20 lat co roku można przeczytać że już zaraz będziemy mieć 5-50 razy lepsze baterie, tymczasem nadal ich nie ma. Obecnie istniejące rozwiązania są kompletnie bezsensowne i nieefektywne. Jakbyś wziął wszystkie chemiczne magazyny energii z całego świata i przeniósł je do Polski to nie wystarczyłby one do zasilenia naszego kraju przez 1 dzień. Tak mniej więcej wygląda skala.
Do tego magazyny energii w żaden sposób nie zmniuejszają nam kosztów sieci, ponieważ nigdy nie będą w stanie zgromadzić energii wystarczającej na zimę. Co oznacza, że dokładają nam one kolejny, juz trzeci element dublujący. Tak więc mamy:

-400% w OZE - działające kiedy mamy dobre warunki
- ??% magazyny energii - kiedy warunki się zmieniają
- 100% gaz - gdy magazyny się wyczerpią i na zimę

To wszystko trzeba zbudować, utrzymać, ubezpieczyć, konserwować itp...

Kolejny problem to żywotność takich ogniw oraz ich utylizacja. Z punktu widzenia koszt-efekt (także środowiskowy!) jest to rozwiązanie kompletnie bezsensowne. Obecnie jednym dobrym magazynem energii jest elektrownia szczytowo-pompowa, która jednak wymaga odpowiedniego terenu i mamy ograniczoną liczbę dostępnych lokacji.

No i na koniec, bo już mnie ręka boli technikalia. Chemiczne magazyny energii to dodatkowe źródła pojemnościowe, które będą generować problemy z mocą bierną i częstotliwością, a to oznacza, że będzie trzeba budować kompensacje tego wszystkiego, czyli dodatkowe koszty. Do tego w przypadku OZE mamy problemy z tzw kaczą krzywą (3).

ŹRÓDŁA:
1 - https://www.money.pl/gielda/takiego-roku-jeszcze-nie-bylo-tyle-placimy-za-import-paliw-kopalnych-6846927732132704a.html
2- https://www.wnp.pl/energetyka/wyliczyli-koszt-transformacji-energetycznej-w-polsce-firmy-tego-nie-udzwigna,710570.html
3 - https://www.salon24.pl/u/wnukowi/943223,o-fotowoltaicznej-krzywej-kaczej