Wpis z mikrobloga

Sezon zakończony z twarzą. Nikt tego głośno nie mówił, ale były to rozgrywki przejściowe. W klubie wyznaczono jako cel miejsce na podium, co zgadza się z tym, co sam przewidywałem optymistycznie przed sezonem. Realnie rzecz biorąc, więcej i tak nie dało się osiągnąć i w takich warunkach trzeba docenić drugie miejsce i puchar.

W kolejnym sezonie drugie miejsce ma już być rozczarowaniem. Nie ustosunkuję się do tego teraz, a najpóźniej w sierpniu. Gdy będzie wiadomo, które kluby zagrają w fazie grupowej, będzie można rozsądnie to ocenić. Aktualnie wydaje się, że gra co trzy dni przez całą jesień byłaby dla nas nie do pogodzenia. Dużo musiałoby się zmienić przez najbliższe dwa-trzy miesiące. Niewątpliwie też ważne będzie to, w jakiej sytuacji znajdą się Lech i Raków. Podtrzymuję to, co bym chciał, czyli całą trójkę w fazie grupowej i równą rywalizację o mistrzostwo. Tak raczej nie będzie, choć nie takie rzeczy się działy.

Ponownie obawiałem się, czy różnica w zaangażowaniu nie będzie zbyt widoczna, skoro jedni nie grali o nic, a drudzy o życie. Początek wyglądał bardzo źle, nie byłoby przesadą ani niesprawiedliwością, gdyby Śląsk prowadził dwoma lub trzema golami. W tym miejscu bardzo pomógł Tobiasz, który miał sezon pełen wzlotów i upadków, ale być może jest to wkalkulowane na tak wczesnym etapie kariery.

Ogólnie było chyba nawet jeszcze gorzej niż ostatnio z Jagiellonią. Jednak podobnie jak wtedy, gol trochę z niczego, po rykoszecie, sporo zmienił. Może nie od razu Legia przejęła inicjatywę, ale już drugą połowę miała całkowicie pod kontrolą. Śląsk też już wiedział, że nic mu nie grozi, więc w zasadzie końcówka meczu była do odpuszczenia. Myślałem, że jednak będą emocje do samego końca i Ekstraklasa postawi Legii wygórowane warunki, żeby jeszcze musiała się wysilić. Praktycznie dostaliśmy jednak dodatkowe wolne.

Nie ukrywam, że wkurza mnie tak częste i regularne tracenie goli, ale niesamowite jest też to, jak wiele razy Legia odrabiała straty u siebie. Normalnie takie ciągłe wpuszczanie bramek powinno się kończyć częstszymi stratami punktów. Często jeden gol stracony już wystarcza do tego, aby nie wygrać. I na wyjazdach rzeczywiście tak było, ale u siebie zupełnie nie. Nie ma co teraz dorabiać teorii, że Legia nie spanikowała i grała swoje, nawet mimo straty gola. Grała po prostu kiepsko i być może to przeciwnik musiał się wypompować, żeby mogła przejąć kontrolę. Ale czy naprawdę Jagiellonia padła fizycznie już po 45 minutach, a Śląsk po 35? Ci pierwsi niby tak się tłumaczyli, ale takiej amatorki to chyba nawet u nas w lidze nie ma. Być może wystarczyło poczekać, może też trochę szczęścia pomogło, ale z pewnością Legia od pewnego momentu zaczęła sama sobie pomagać i koniec końców wygrała zasłużenie.

Trzeba jeszcze wspomnieć o czymś, o czym od dłuższego czasu zapominam. Stałe fragmenty gry stały się w tym sezonie wielką siłą Legii. Jest bardzo dużo ciekawych, nieszablonowych rozwiązań, z których nie każdy kończy się golem czy nawet strzałem, ale widać, że są przygotowane. Zresztą do skuteczności też nie można się przyczepić. Tylko Raków strzelił więcej goli po stałych fragmentach i nikt nie stracił mniej niż Legia. Bo o tych defensywnych też trzeba powiedzieć, z sześciu takich goli aż trzy to rzuty karne i bezpośredni rzut wolny. Zatem tylko straciliśmy przez cały sezon tylko trzy gole z rozegranych stałych fragmentów (rzut rożny i rzut wolny). To kapitalny wynik, który z pewnością mocno się przyczynił do postępu, jaki poczyniła Legia w tym sezonie.

W tym meczu dostaliśmy to, czego chcieliśmy, czyli występ od początku Igora Strzałka. Szczerze mówiąc nie był wielkim wzmocnieniem, w środku często była dziura i nie był on odpowiednio zabezpieczony. Asysta do Augustyniaka liczy się do statystyk, ale poza kilkoma akcjami w drugiej połowie nie był to szczególny występ. Jak na pierwszą rundę jednak nie jest źle. Najczęściej coś wnosił albo przynajmniej nie odstawał. Dziś mieliśmy też, po pewnym czasie, wyjściowy skład z dużą liczbą młodych piłkarzy, bo aż pięciu. W zasadzie Nawrockiego, Rosołka i Muciego nie należałoby liczyć, bo rocznikowo mają już po 22 lata, ale pamiętam, jak jeszcze niedawno pisano, że Legia nie ma kogo sprzedać i pewne bankructwo hehe. Przez cały sezon wypromowała kilku młodych, ale też i starszych piłkarzy, z których większość nie tylko zapełnia miejsce, ale i dała coś od siebie i miała wkład w wyniki.

To jednak nie koniec. W kolejce są kolejni młodzi zawodnicy i głównie niechęć Runjaicia do stawiania na nich może ich powstrzymać, ale może będzie lepiej niż poprzednio. Nie jest tak, że Legia źle szkoli, bo coraz więcej zawodników po odejściu z niej przebija się w innych klubach i albo już trafiła na Zachód, albo zaraz trafi. Problemem były właśnie te odejścia. Na razie udało się przedłużyć umowy z kilkoma młodymi piłkarzami i jest szansa, że ich tak łatwo nie stracimy. Odszedł wprawdzie Kamiński do Warty, ale prawdopodobnie i tak nie przebiłby się w ataku. Ból głowy będzie także w przypadku Stangreta i Majchrzaka, o ile ten drugi wróci. Dziś szansę debiutu dostał Jędrasik. Tak jak Kosta najbardziej lubi, czyli na 3-4 minuty, choć z doliczonym czasem wyszło więcej. W tym ustawieniu, w jakim gramy, pewnie ciężko będzie go próbować na wahadle, a w środku konkurencja może być zbyt duża. Na Euro U-17 błysnął teraz Rejczyk i też chciałoby się go zobaczyć w Legii, ale przebić się może być naprawdę ciężko. Wśród bramkarzy jest ogromne bogactwo i zarządzanie tymi wszystkimi zawodnikami może być jeszcze trudniejsze.

Dla nas najlepszą informacją, lepszą od wyniku czy nawet kasy z Pro Junior Systemu, jest nowy kontrakt Josuego. Klub wydaje się tu idealnie zabezpieczony, bo jest to tylko roczna umowa. Nie mam pojęcia, jak to się udało, ale lepiej z perspektywy Legii nie mogło być. To też może być sygnał, że dla Josuego nie liczy się tylko dogranie kariery na bezpiecznym, wysokim kontrakcie, ale że serio chce tutaj być. W przeciwnym razie zapewne przyjąłby bardziej lukratywną ofertę gdzie indziej. Zawodnik, który miał sprawiać problemy – owszem, były różne sytuacje, ale ostatecznie grał u czterech trenerów i jego znaczenie cały czas rosło. Okazał się największym wzmocnieniem z zaciągu sprzed dwóch lat. Wiem, że kibice często są fanami transferów, ale dla mnie w tym przypadku ważniejsze jest, że prawie cały trzon drużyny na razie zostaje utrzymany i nie potracimy tych najlepszych lub obiecujących za darmo. Nawet jeśli ktoś odejdzie, a z powodu finansów pewnie będzie to nieuniknione, to przynajmniej coś na tym zyskamy, a tak to jest niewielka nadzieja na stabilizację.

Skoro o tym mowa, Kosta Runjaić stał się pierwszym trenerem Legii od 2020 roku, który przepracował cały sezon. Ok, nie jest to jeszcze imponujący wynik, nie grał też w pucharach, które często stanowiły problem, ale w naszych warunkach to już coś. O nim też mówiono, że zaraz już go nie będzie, zwłaszcza że nie zaczął wybitnie. Zasłużył na kredyt zaufania i na kolejne rozliczenie go najwcześniej za pół roku, a najlepiej za rok. Na razie zrealizował cele, rozwinął kilku zawodników, chcąc nie chcąc wprowadził młodych, zespół przez sporą część sezonu grał atrakcyjnie i pokazywał zaangażowanie, jakiego się oczekiwało. Jeżeli nie będziemy robić postępów albo będzie kryzys to trzeba będzie się zastanowić, ale dużo będzie zależeć od warunków pracy w nowym sezonie. Na ile się da, ta ocena musiałaby być sprawiedliwa. Myślę, że będzie miał ciężko. Albo odpadnie z pucharów, co już na starcie sezonu pogorszy nastroje, albo będzie grał co trzy dni do grudnia, na co w tej chwili nie jesteśmy gotowi. Jeżeli to przetrwa, będę pod wrażeniem.

Tym samym kolejny sezon dobiegł końca. Czas leci bardzo szybko i aż trudno uwierzyć, jak dużo ich już było. Mi się one już trochę zlewają ze sobą. Czasami, z przyczyn czysto technicznych, wracam na chwilę do dawnych wpisów i to jest wręcz prehistoria, a to wszystko działo się raptem kilka lat temu. Nie ma też zbyt dużo czasu na to, aby cieszyć się chwilą. O wicemistrzostwie i Pucharze Polski zaraz wszyscy zapomną. Nowy sezon zaczniemy, jeżeli dobrze widzę, Superpucharem, co już na dzień dobry zapowiada kłopoty. Potem napięcie powinno już tylko rosnąć.

#kimbalegia #legia
  • 2
Bardzo zmęczony Kimbełełe, ktory zrelacjonował dla nas cały sezon Legii Warszawa.

Spocony, zmęczony wraca do żony i dzieci, żeby nadrobić zaległości.

Te podziekowania nie sa skierowne tylko do Kimbełeły. To podziekownia dla jego rodziny, za to że wytrzymali trudy tego sezonu. Czas rozłąki z kimbełeła, ktory wybierał się dla nas w najgorętsze części różnych stadionów ekstraklasy. Mróz, deszcz, upał. On tam dla nas był. Pisał. Nie każdy bohater nosi pelerynę

Po prostu
Czopelka - Bardzo zmęczony Kimbełełe, ktory zrelacjonował dla nas cały sezon Legii Wa...

źródło: istockphoto-505372910-1024x1024

Pobierz