Wpis z mikrobloga

Legia nie byłaby sobą, gdyby nie doprowadziła wygranego meczu do nerwówki. Trzeba przyznać, że dużo się dzieje, choć pewnie w pucharach bardziej przydałoby się trochę nudy i spokoju.

Z innymi przeciwnikami to może nie przejść, ale prawdopodobnie w zespole doskonale zdają sobie z tego sprawę. Może jest to moment, żeby nawet po wygranej czepiać się i szukać, co można poprawić, ale z drugiej strony to trochę też martwienie się na zapas. Już za trzy dni czy za tydzień mecze mogą wyglądać inaczej, ułożyć się w inny sposób i wszystko będzie już nieaktualne.

Pozytywem jest to, że nawet przy traconej dość dużej liczbie goli Legia jest na tyle mocna w ofensywie, że jest w stanie to nadrobić. Jedynie Josue gra trochę słabiej, ale to też można przekuć w pozytyw – nie jesteśmy od niego aż tak uzależnieni, że tylko on może ciągnąć grę. Obecnie bardzo dużo dokładają od siebie Wszołek i Pekhart, a raz na jakiś czas można liczyć na coś ze strony Muciego. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym meczem rozkręcają się Gual i Elitim, choć to pewnie jeszcze nie jest to. A wciąż jest jeszcze wielu zawodników niewykorzystanych, którzy czekają na szansę.

Problemy ze stałymi fragmentami w defensywie w tym dwumeczu to niemiłe zaskoczenie, bo do tej pory była to mocna strona Legii. Może to Kazachowie wykonują je tak dobrze, mieli też w nich czasami trochę szczęścia. Zastanawiam się jednak, jak duże jest to zmartwienie w sensie ogólnym. Legia ma przeciwko sobie dość niewiele sytuacji, a jeśli już, to są to właśnie stałe fragmenty lub okazje całkowicie sprokurowane przez naszych zawodników. Nie jest tak, że cały zespół przecieka i bramkarz bez przerwy ma coś do roboty. Zamiast tego Pankov czy Augustyniak nonszalancją, brakiem koncentracji lub w wyniku presji rywala tworzą pojedyncze, za to groźne okazje Kazachom. Nie zmienia się to, że po odejściu Nawrockiego stoper jest potrzebny, ale na to pewnie będzie potrzeba czasu. Widać, że na razie zwolniono z transferami do klubu. Może właśnie wynik w pucharach będzie tutaj decydujący, zarówno pod względem finansowym, jak i zapotrzebowania na rezerwowych.

Wracając do plusów, znowu przywołałbym teorię, że takie mecze powinny wzmacniać drużynę. Już nieważne z jakiego powodu i z czyjej winy były problemy, ale udało się je wspólnie przezwyciężyć i wygrać. Wśród niektórych zawodników mamy przykłady bardzo udanej współpracy i nie musimy dokładnie recenzować każdego nazwiska. Najczęściej każdy robi w drużynie to, co ma robić. Zresztą niedawno ktoś przypominał drużynę Legii na przykład z sezonu 2014/15, kiedy mieliśmy świetne wyniki w Lidze Europy. Tam były konkretne gwiazdy, jak Duda czy Radović, ale większość zespołu to byli solidni zawodnicy, którzy byli od „noszenia fortepianu” i to działało. Nie trzeba mieć nie wiadomo ilu gwiazdorów, o ile cały zespół będzie funkcjonował jak należy. Można go uzupełniać pracowitymi zawodnikami takimi jak Kun i efekty mogą być lepsze, niż się wielu spodziewa.

Ponadto to chyba jeszcze nie jest moment, aby być w najwyższej dyspozycji. Sezon dopiero się zaczął i widać, że potrzeba jeszcze trochę czasu na dojście do odpowiedniej formy. Takich niewygodnych przeciwników w pucharach trzeba przechodzić jakkolwiek, choćby po karnych, a w lidze nie narobić sobie zbyt dużych strat. Dopóki tak się dzieje, to żadnych rozgrywek nie można jeszcze spisać na straty. Wiadomo, najlepiej, aby już teraz wszystko było idealnie. Patrzę jednak na to w ten sposób: jeżeli Legia gra tak widowiskowe mecze w takiej sobie formie, to jak to będzie wyglądało, gdy już będzie w topowej? Nie wszystko jest aż tak złe jak się to przedstawia.

Od teraz zaczynamy grę co trzy dni. To będą początki tego, jak zostanie zweryfikowana szerokość naszej kadry. Oprócz środka obrony wiadomo o brakach na wahadłach, ale w innych miejscach jest ok. Po to jest też pięć zmian, aby z nich korzystać. Pewnie głównie dla takich sytuacji przydałoby się mieć szybkie 5-0 w dwumeczu, żeby móc oszczędzać kluczowych zawodników, a tak to schodzili dość późno. Zresztą Runjaić najczęściej raczej zwleka ze zmianami. W każdym razie gramy teraz kolejne dwa mecze u siebie, więc powinno to wyglądać raczej lepiej niż gorzej. Z mojej strony jest duża chęć odegrania się na Austrii Wiedeń, choć tamte mecze były bardzo dawno. Choć na przykład za drugim razem Jędrzejczyk był zawodnikiem Legii, więc może je pamiętać, mimo że w nich nie grał. W międzyczasie trzeba jeszcze trzymać kciuki za losowanie IV rundy, które będzie absolutnie kluczowe.

Pisałem o tym, że szanse na mistrzostwo będę oceniał w sierpniu. Pół żartem, pół serio, Raków już się z tego wyścigu wypisał. Lechowi i Pogoni niezmiennie życzę, aby byli w pucharach co najmniej tak samo długo jak my. Nie wiem, ile to potrwa, ale początek sezonu wygląda naprawdę nieźle w wykonaniu polskich zespołów i nie ma co tego deprecjonować. Już nie z takimi zespołami odpadaliśmy. Podejrzewam, że Legia z lat 2017-20 nie dałaby sobie rady z Ordabasami. Nie ma kompromitacji, a w naszych warunkach to już jest coś.

#kimbalegia #legia